Play-offy NHL: United Center zdobyte (WIDEO)
Pierwszy raz w tegorocznej fazie mistrzowskiej Chicago Blackhawks zostali pokonani przed własną publicznością. Twierdzę przy ulicy Madison zdobyli minionej nocy hokeiści Anaheim Ducks. Podopieczni Bruce'a Boudreau pokonali "Jastrzębie" 2:1 i objęli prowadzenie w serii.
Po ostatnim starciu tych drużyn, które trwało 117 minut szkoleniowiec Hawks Joel Quenneville zdecydował się na zmiany w składzie. Najprawdopodobniej z powodu zmęczenia z trybun wczorajszy mecz oglądali Teuvo Teravainen oraz Antoine Vermette, ich miejsce zajęli Kris Versteeg i Joakim Nordström.
W pierwszej odsłonie gospodarze zmarnowali ponad siedem minut gry w przewadze liczebnej. Hokeiści z "Wietrznego Miasta" nie radzili sobie ze świetne grającą defensywą Ducks i mieli problem z dłuższym utrzymaniem się w strefie obronnej rywala. "Jastrzębie" wypracowały kilka dogodnych sytuacji, ale jeśli krążek akurat nie zatrzymywał się na konstrukcji bramki, to na drodze do upragnionego gola stał świetnie dysponowany Frederik Andersen. Blackhawks nie wystrzegli się też błędów, po stracie Bryana Bickella bliski pokonania Coreya Crawforda był Ryan Kesler.
Znacznie lepiej z jednym zawodnikiem więcej na lodzie poradziła sobie ekipa z zachodniego wybrzeża. Podopieczni Bruce'a Boudreau potrzebowali zaledwie 27 sekund grając "pięciu na czterech" by przejąć prowadzenie w meczu. W 13. minucie strzał z dystansu oddał Hampus Lindholm, po drodze tor lotu krążka zmienił Patrick Maroon. Golkiper "Jastrzębi" nie zdążył w porę zareagować i lampka za jego plecami zapaliła się po raz pierwszy.
Odpowiedzi ze strony gospodarzy doczekaliśmy się jeszcze przed przerwą. Brad Richards wjechał w strefę obronną Ducks, jego podanie do Patricka Kane'a przecięli zawodnicy kalifornijskiego zespołu. Przyjezdni nie zdołali jednak opanować gumy, przejął ją właśnie "Kaner". Amerykanin bez oglądania się za siebie strzelił z backhandu i w pięknym stylu doprowadził do wyrównania.
W drugiej tercji hokeiści z Kalifornii zepchnęli ekipę z "Wietrznego Miasta" do obrony. Pomimo dominacji "Kaczorów" świetną okazję na przełamanie remisu miał w 30. minucie Jonathan Toews. Kapitan Hawks wykradł krążek Françoisowi Beaucheminowi i stanął oko w oko z Andersenem. Górą w tym pojedynku okazał się jednak Duńczyk. W odpowiedzi zaatakowała czwarta formacja kalifornijskiej ekipy, Emerson Etem oddał groźny strzał, ale guma minęła słupek o centymetry.
Bohaterem Ducks został wczoraj Simon Després, 23-letni defensor, który na zachodnie wybrzeże przeniósł się w marcu. Kanadyjczyk w ostatniej minucie drugiej odsłony niepostrzeżenie przemieścił się na wysokość prawego bulika i dostał podanie od Ryana Getzlafa. Bramka Desprésa obciąża konto Crawforda, który zostawił sporo wolnego miejsca przy lewym słupku, a właśnie tędy krążek trafił do siatki. Dla 23-latka było to pierwsze play-offowe trafienie w karierze. Ponownie były zawodnik Pittsburgh Penguins przypomniał o sobie na kilka sekund przed końcową syreną. Kane znalazł się przed bramką i miał okazję na oddanie groźnego strzału, ale Després przeszkodził liderowi punktowemu Blackhawks i Amerykanin przestrzelił.
Świetny występ zaliczył Andersen. 25-letni golkiper zmierzył się z 28. strzałami, skapitulował tylko raz. W szczególności na nudę nie mógł narzekać w ostatniej odsłonie, kiedy to Blackhawks zmusili go do dziesięciu interwencji. Jednak pomimo ciągłych ataków ze strony podopiecznych Joela Quenneville'a zdołał utrzymać swój zespół na prowadzeniu.
Chicago Blackhawks - Anaheim Ducks 1:2 (1:1, 0:1, 0:0)
0:1 Maroon - Lindholm - Getzlaf 12:55 (w przewadze)
1:1 Kane - Richards - Hjalmarsson 19:03
1:2 Després - Getzlaf - Fowler 39:05
Minuty kar: 4-12
Strzały na bramkę: 28-27
Widzów: 22,160
Stan serii: 1-2
Komentarze