Play-offy NHL: Ostatnią bitwę czas zacząć
Już dziś w nocy rozpoczyna się prawdziwa hokejowa uczta, na którą czekaliśmy od długiego czasu. W decydującej batalii o Puchar Stanleya kije skrzyżują hokeiści Pittsburgh Penguins i San Jose Sharks. Dla jednych będzie to powrót po siedmiu latach nieobecności, dla drugich debiut na tym etapie rozgrywek.
„Pingwiny” zagrają w wielkim finale po raz piąty w historii. Wynik, jak dotąd był korzystny, hokeiści z „Miasta Stali” podnosili najważniejsze hokejowe trofeum nad głowy trzykrotnie, ostatnim razem w 2009 roku. Tylko pięciu zawodników „Nielotów” pamięta sukces sprzed siedmiu lat, są to Jewgienij Małkin, Kris Letang, Sidney Crosby, Marc-Andre Fleury i Chris Kunitz.
Podobnym wynikiem pochwalić nie mogą się „Rekiny”. Ekipa z zachodniego wybrzeża w swojej stosunkowo krótkiej, bo zaledwie 25-letniej historii nie zdołała choćby raz awansować do finałów. Kalifornijczycy trzykrotnie byli o krok od decydującej batalii, ale za każdym razem na etapie półfinałów musieli uznać wyższość rywali.
Hokeiści z Pittsburgha z wyścigu o mistrzostwo wyeliminowali kolejno New York Rangers, Washington Capitals i Tampa Bay Lightning w pięciu, sześciu oraz siedmiomeczowych seriach. Droga na szczyt podopiecznych Petera DeBoera była równie trudna, „Rekiny” rozprawiły się po kolei z Los Angeles Kings, Nashville Predators i St. Louis Blues.
Obie ekipy mają ogromny potencjał ofensywny i perełki pomiędzy słupkami bramek. Dla Matta Murraya i Martina Jonesa to pierwsze w karierze starty w fazie pucharowej. Co prawda, nieco starszy golkiper „Rekinów” występował już w play-offach, jeszcze w czasach, kiedy reprezentował barwy „Królów”, ale nigdy nie był nominalną „jedynką”. Debiutanci radzą sobie jednak wyśmienicie, w pewnym stopniu to dzięki ich świetnej grze w finałach zobaczymy właśnie Pens i Sharks.
Głównym atutem „Nielotów” jest głębia składu. Zespół, który w trakcie sezonu przeszedł wiele zmian kadrowych opiera swoją grę na umiejętnościach takich zawodników, jak Bryan Rust, czy Brian Dumoulin. 24-latków, o których istnieniu nie wiedzieliśmy jeszcze rok temu. Nie można zapomnieć też o linii „HBK”, czyli drugiej formacji ofensywnej Penguins złożonej z zawodników, którzy dołączyli do składu ekipy z „Miasta Stali” latem lub nawet w trakcie kampanii. W tej fazie pucharowej to właśnie trio Hagelin-Bonino-Kessel wielokrotnie ratowało „Pingwiny” przed porażką. W ostatniej serii odblokowały się także największe gwiazdy zespołu - Sidney Crosby i Jewgienij Małkin.
Co prawda „Rekiny” nie mogą pochwalić się taką głębią składu, ale za to znacznie lepiej wyglądają ich szyki defensywne. Po stracie Trevora Daleya wielu ekspertów spodziewało się słabszej dyspozycji defensorów Penguins w kolejnych meczach, ale Letang utrzymał kolegów w ryzach. Nie można tego jednak porównywać do pracy wykonanej przez Paula Martina i Brenta Burnsa, pierwszą linię obrony Sharks.
W roli faworytów bukmacherzy stawiają podopiecznych Mike’a Sullivana. Zupełnie inne zdanie mają eksperci, niemal wszyscy zgodnie przyznają, że czeka nas bardzo wyrównana seria. Jednego możemy być pewni - przed nami prawdziwa sportowa uczta. Na szali przecież najważniejsze hokejowe trofeum świata.
Komentarze