Koniec z #VeseyWatch, najlepszy “student” podpisuje z Rangers
Najdłuższa transferowa saga 2016 roku wreszcie znalazła swój koniec. Jimmy Vesey, 23-letni skrzydłowy z Harvardu i zdobywca nagrody Hobey Baker Trophy dla najlepszego uniwersyteckiego hokeisty, podpisał 2-letni kontrakt z New York Rangers.
Zamieszanie wokół Veseya rozpoczęło się jeszcze w marcu. Amerykanin wydraftowany przez Nashville Predators w 2012 roku ogłosił wtedy, że nie zamierza wiązać się umową z Drapieżcami i latem poszuka odpowiedniego dla siebie klubu poprzez free agency. Decyzja zawodnika mocno poruszyła menedżerem Preds Davidem Poilem. W Nashville liczono, że po skończeniu szkoły Vesey od razu dołączy do zespołu – Poile nawet zagwarantował mu miejsce w jednej z pierwszych dwóch formacji Predators w fazie playoff. W głowie szefa Drapieżców Vesey miał być diabłem z pudełka, asem z rękawa, niespodziewanym wzmocnieniem na najważniejszą część sezonu, tymczasem skończyło się brzydkim rozwodem.
Krok podjęty przez bostończyka spotkał się z ogromnym zainteresowaniem ze strony pozostałych ekip w NHL. Bardzo rzadko zdarza się bowiem, by 23-letni hokeista pojawił się na wolnym rynku – wyjaśnijmy, że Vesey wykorzystał prawną furtkę: odmawiając podpisania kontraktu z Preds przez cztery lata organizacja z Tennessee wraz z 15. sierpnia miała utracić do niego prawa.
Najpierw do gry wszedł znany z odważnych, nieszablonowych ruchów Tim Murray, menedżer Buffalo Sabres. 20 czerwca w zamian za trzecią rundę draftu 2016 przejął prawa do zawodnika, tym samym kupując sobie niemal 2 miesiące na negocjacje z Veseyem. Kartą przetargową miała być osoba Jacka Eichela – młoda gwiazda Szabel i Jimmy to świetni koledzy, a perspektywa gry w jednej drużynie i jednej formacji miała skusić Veseya do gry właśnie w Buffalo.
Mijające dni nie grały na korzyść Murraya, tym bardziej, że manewr Sabres od początku wyglądał na ryzykowny. Najlepiej poinformowani dziennikarze zapewniali, że walka o Veseya rozstrzygnie się między Boston Bruins a Toronto Maple Leafs. Faworytem mieli być ci pierwsi. Obóz zawodnika od początku nie krył, że zależy im na grze możliwie najbliżej domu, a gdzie bliżej bostończykowi niż do Bostonu…? Szanse Liści upatrywano z kolei w ojcu Jimmy’ego – Jim senior pracuje dla Leafs jako skaut. Im bliżej granicznej daty w połowie sierpnia, tym coraz więcej drużyn ustawiało się w kolejce. New Jersey Devils, New York Rangers, New York Islanders, Chicago Blackhawks, Pittsburgh Penguins – jak widać niemal każda organizacja z wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych chciała spotkać się Amerykaninem.
Po czterech intensywnych dniach spotkań, rozmów, negocjacji wybór dość nieoczekiwanie padł na Rangers. Strażnicy w gronie drużyn zainteresowanych byli wymieniani jako opcja rezerwowa, niejako “z urzędu” – przecież doskonale wiemy, że żadna “gruba ryba” na rynku zawodniczym nie umknie uwadze klubu z NY. Dlaczego wybór Rangers to niespodzianka? Ze względu na charakter kontraktu (entry-level, pierwsza profesjonalna umowa Veseya) wszyscy mogli zaoferować takie same warunki. 2 lata, 925 tys. podstawowej płacy oraz bonusy mogące podnieść kwotę do 3,75 mln za rok gry. Nie mamy więc do czynienia z finansowym kuszeniem, przebiciem pozostałych konkurentów, a przecież ze względów geograficznych oczywistym wyborem byli Bruins, a aspekty sportowe przemawiały bardziej za Penguins czy Blackhawks.
Wielkim wygranym #VeseyWatch (tak, sprawa chłopaka z Harvardu dorobiła się własnego hasztagu) jest menedżer Blueshirts Jeff Gorton. Nie tracąc żadnych aktywów pozyskał obiecującego hokeistę w dobrym wieku. To sytuacja, w której po prostu nie można nic stracić, można jedynie zyskać. Według prognoz fachowców od uniwersyteckiego hokeja Vesey to talent na pierwszą rundę draftu (choć Preds w 2012 r. wybrali go z nr 66), a dopływu młodego talentu brakowało Strażnikom jak tlenu. Ostatnie cztery picki pierwszej rundy rozeszły się w licznych wymianach – ostatnim draftowanym graczem przez NYR w pierwszej trzydziestce naboru był Brady Skjei (2012r!).
Psychoza wokół Veseya była oczywiście lekko przesadzona. To nie tak, że Strażnikom spadł z nieba nowy Patrick Kane. Oczekiwania wobec Jimmy’ego są znacznie niższe, “wycena” jego talentu to okolice 20 goli oraz 45-50 punktów w sezonie. Jeśli Vesey wstrzeli się w te prognozy wówczas będziemy mogli mówić o wielkim sukcesie Gortona. Warto przypomnieć, że nie tak dawno Rangers wycięli podobny numer z Kevinem Hayesem, który nie związał się z Chicago Blackhawks i wylądował właśnie w Nowym Jorku. Okazuje się, że wcale nie trzeba fizycznie draftować zawodników, można ich po prostu przechwytywać – za tak kreatywne działania wypada gorąco pochwalić organizację z “Wielkiego Jabłka”.
Adrian Kowal - nhlw.pl
Komentarze