Finał NHL: Pomeczowe wypowiedzi Barry’ego Trotza i Aleksandra Owieczkina
Zarówno Barry Trotz, jak i Aleksandr Owieczkin zdobyli swój pierwszy Puchar Stanleya. O swoich przeżyciach, atmosferze, play-offach i filozofii gry opowiedzieli na konferencji prasowej.
Trotz na początek powiedział o tym, jakie emocje towarzyszyły mu w chwili, gdy Aleksandr Owieczkin wznosił puchar do góry – To była prawdziwie wyjątkowa chwila. Niezapomniane wrażenie. Wcześniej mieliśmy rozmowę i ustaliliśmy, że skoro potrafiliśmy się spiąć i wyciągnąć wynik z 0-2 w serii z Columbus to po prostu wyjeżdżamy na lód jutro, wygrywamy i zabieramy puchar.
To on doprowadził Washington Capitals do historycznej chwili. Szkoleniowiec zespołu Barry Trotz.
Trener podkreślał bardzo dobrą postawę całej drużyny, jak również jej liderów, a także charakter i ducha, którego pokazał w tych play-offach zespół ze stolicy – Moi zawodnicy wyciągali wnioski z każdego błędu, z każdej niekorzystnej sytuacji, w której się znaleźli. Przecież przegrywali w każdej jednej serii i w każdej na końcu byliśmy triumfatorami. Biorąc pod uwagę te nasze doświadczenia, prawdopodobnie pasowało im, że musieli gonić w finale rywala, wrócić do gry i zmienić bieg całej serii.
Świeżo upieczony zdobywca Pucharu Stanleya został zapytany o te szczególne chwile, które zapamięta z dzisiejszego meczu i całego wieczoru – Każdy zapamięta i wybierze inne momenty. Niektórzy na pewno wskażą na to, gdy Alex podnosił w górę puchar, bo to wyjątkowa chwila. Mnie jednak najbardziej w głowie zostanie zupełnie co innego, a mianowicie te wszystkie wyrzeczenia, których trzeba było dokonać, żeby dojść do tego miejsca, to ile razy musiała cierpieć z tego tytułu rodzina. Opuściłem wiele ważnych chwil. No ale z drugiej strony spełniłem też swoje marzenia. Dzisiaj kiedy podnieśliśmy w górę puchar byłem tak bardzo szczęśliwy, że Alexowi się wreszcie udało, byłem też szczęśliwy myśląc o mojej rodzinie. Ale pomyślałem też o kilku ważnych dla mnie osobach. Jack Button wprowadzał mnie w świat trenerski, Tommy Ebright był dla mnie kimś szczególnym w Portland, David Poil dał mi zatrudnienie, a Wayne Flemming był moim mentorem. Wszyscy oni przyszli mi na myśl, kiedy wznosiłem puchar.
Trener Trotz był pełen podziwu dla kunsztu jaki pokazał Jewgienij Kuzniecow, ale w jego opinii Owieczkin nie odbiegał poziomem od swojego rodaka w rozgrywkach postsezonowych - „Kuzy” był fantastyczny. Prowadził grę. Jakby mnie ktoś zapytał, kto dostanie Trofeum Conna Smythe’a to powiedziałbym, że muszą je podzielić na pół. Naprawdę trudny wybór. W kolejnych wypowiedziach dalej komplementował Kuzniecowa – On po prostu wydrapuję lód. Ludzie patrząc na niego przecierają oczy ze zdziwienia, że to aż tak dobry zawodnik. Wyjątkowy talent.
Trotz został zapytany o metamorfozę jakiej doznał Braden Holtby, który nie miał najlepszego sezonu zasadniczego - „Holtz” tak jak wszyscy wielcy bramkarze musiał przejść przez swoją pustynię, czasami tracił grunt pod nogami. Myślę, że dużo wydarzyło się wtedy, gdy Grubauer przejął pozycję numer jeden wśród golkiperów. Braden się zresetował, zaczął jakby od nowa. To jest twardy facet z Saskatchewan. Wrócił do podstaw, odciął się od rutyny i doprowadził się do należytego poziomu koncentracji. Trotz wyjaśnił też na czym polega dobrodziejstwo takiej przerwy, jaką zafundował Holtby’emu, który odpoczywał w dwóch pierwszych meczach fazy play-off – Po prostu nagle się zatrzymujesz, dostajesz przerwę. To czyści twoją głową. Kiedy wkładasz mnóstwo pracy w swoją grę, wciąż podnosisz kwalifikacje, to nieraz masz już tego wszystkiego za dużo w głowie i kiedy nagle masz przerwę w graniu, jesteś obok, obserwujesz przygotowania do meczu, nie uczestniczysz w tym pędzie, który trwa od spotkania do spotkania. Wtedy zaczynasz wszystko układać i wracać do korzeni. Trener Capitals kontynuując wątek dotyczący swojego podstawowego bramkarza powiedział – Długo rozmawiałem z „Holtzem” przed play-offami. Wiedział, że nie zagra od początku. Ale powiedział mi „jeśli będę miał szansę wrócić do składu, będę dla ciebie grał naprawdę dobrze”. Faktycznie tak się stało, tak jak obiecał, tak zrobił.
Braden Holtby świętujący zwycięstwo w lidze wraz z córką.
- Uważam, że jestem osobiście w bardzo dobrym miejscu. Kocham to co robię. Kocham tych facetów, z którymi pracuję na co dzień. Stanowimy jedną wielką rodzinę – powiedział podekscytowany i szczęśliwy trener Washington Capitals, który po raz pierwszy w swojej 20-letniej pracy wzniósł do góry Puchar Stanleya.
Wybrany najbardziej wartościowym zawodnikiem fazy play-off, Owieczkin został zapytany o to, czym dla niego było wzniesienie nad głową Pucharu Stanleya – Dla mnie oznaczało to dokładnie wszystko. Czekaliśmy na ten moment bardzo długo. Nasz klub ogromnie chciał wreszcie wygrać ligę. Miło jest być częścią tego co się stało. Miło jest być tu od 13 już lat, no w sumie to nawet 14. Ten czas to jedna wielka radość ze wspólnego przebywania, trenowania. Momentami było ciężko, ale walczyliśmy i teraz są tego efekty.
Aleksandr Owieczkin odbierający Puchar Stanleya dla swojej drużyny.
Owieczkin zdradził również swoje plany na najbliższe dni i tygodnie – Teraz jadę do domu, do rodziny, do moich kibiców. Rozumiecie, teraz to jest wyjątkowy czas. Nie mam nic więcej zaplanowane, na razie jestem cały oszołomiony i oczywiście bardzo szczęśliwy.
32-latek został zapytany o to, czy jego wyobrażenia o tym jak to będzie gdy wreszcie kiedyś zdobędzie Puchar Stanleya, pokryły się z tym, co faktycznie wydarzyło się w Las Vegas – Jest nawet lepiej niż sobie to wyobrażałem. To jest jak sen. Sezon był długi i ciężki. Walczyliśmy ostro przez cały czas. Pracowaliśmy naprawdę ciężko przez długie lata. Zawsze byliśmy razem. Cały zespół trzymał się wytyczonego planu i nieważne co się działo w międzyczasie, my po prostu nie wpadaliśmy w panikę. Nawet dzisiaj w 3.tercji, wiedzieliśmy, że po prostu musimy strzelić, żeby osiągnąć swój cel.
- Każdy z naszych składów przez te lata był dobry. Ale przez ostatnich kilka lat nie potrafiliśmy przebrnąć 2.rundy. Graliśmy, pracowaliśmy i nie było z tego satysfakcji. Z każdym nowym sezonem obiecywaliśmy sobie, że przezwyciężymy ten stan. No i wreszcie teraz się udało. Czuliśmy, że ten rok będzie wreszcie nasz. Musieliśmy w to mocno wierzyć, ciężko pracować i trzymać grę - takimi słowami Rosjanin opisał zmianę w grze i mentalności waszyngtończyków w bieżącym sezonie.
Na 3.tercję zespół Washington Capitals wyjechał jakby odmieniony. Oto co Rosjanin powiedział na temat tego co działo się w szatni przed ostatnią częścią gry – Panowała absolutna cisza. Wymieniliśmy tylko spostrzeżenia typu „grajmy dalej tak samo, trzymajmy grę tak jak dotychczas, bądźmy skoncentrowani”.
Owieczkin opowiedział o tym, w jaki sposób motywował swoją drużynę do walki o końcowy triumf, choć ekipa, której jest kapitanem nie należała do głównych faworytów ligi - Nie przypuszczam, żeby ktokolwiek myślał, że tegoroczny finał Pucharu Stanleya odbędzie się pomiędzy Washington Capitals i Vegas Golden Knights. Mówiłem to już zanim zaczęła się decydująca rozgrywka. Przed każdym meczem zawsze powtarzałem, że musimy trzymać się razem, grać swoje, grać mądrze i osiągniemy wyniki, których oczekujemy. Każdy z nas miał ten sam cel i chciał zdobyć ten puchar, każdy pomagał drużynie, żebyśmy wreszcie triumfowali w lidze.
Eksplozja talentu i formy Kuzniecowa nie mogła umknąć uwadze Owieczkina, który stwierdził – On był niesamowity. Co mam powiedzieć? Robił magiczne rzeczy na tafli. To była prawdziwa przyjemność grać z nim. Strzelił bardzo ważne gole. Był niezastąpiony.
Dwaj wielcy tegorocznych play-offów. Aleksandr Owieczkin i Jewgienij Kuzniecow.
Po przeciwnej stronie tafli był człowiek, który w przeciwieństwie do Rosjanina już trzykrotnie zdobywał Puchar Stanleya i to uczucie jest mu bardzo dobrze znane. Mowa o bramkarzu Vegas, Marcu-André Fleurym, o którym „car hokeja” powiedział – On dobrze wie jak wygrywać. Był u nich najlepszym graczem. Ale my wiedzieliśmy, że jeśli tylko pojawi się szansa to odbijemy się od dna i pójdziemy w górę. Tak jak powiedziałem cały czas byliśmy razem i udało się.
Kapitan waszyngtończyków po odebraniu pucharu przekazał go właścicielowi klubu Tedowi Leonsisowi, co miało dosyć symboliczny wymiar – Zdecydowałem o tym już wcześniej. Zanim w ogóle zdążyłem rozegrać pierwszy mecz w Capitals, on mi powiedział, że pewnego dnia zdobędziemy ten puchar. Czekaliśmy na to bardzo długo. To trwało aż 13 lat. Coś niesamowitego. Niewiarygodne.
Ted Leonsis z Puchar Stanleya przekazanym mu przez Aleksandra Owieczkina (w bluzie z nr 8).
Komentarze