NHL: Radość bez granic...Owieczkin w fontannie (WIDEO)
Jak wygrywać to wszystko, jak się bawić to na całego. Tak wyglądają ostatnie dni zawodników Washington Capitals, którzy najpierw zdobyli upragniony Puchar Stanleya, a teraz świętują ten sukces pod przewodnictwem „Oviego”.
Zawodnicy Washington Capitals bawią się na całego po zdobyciu Pucharu Stanleya. Mistrzowska feta i pomysły jej uczestników przechodzą najśmielsze wyobrażenie. Hokeiści „Stołecznych” mają pełną świadomość historycznego przełomu, którego dokonali dając swojemu klubowi najcenniejsze trofeum, po raz pierwszy w 44-letnich dziejach tej organizacji.
Nie tylko sam klub czekał długo na ten triumf. Również niektórzy z graczy musieli sporo lat pracować w pocie czoła, żeby dojść do tej niesamowitej i niepowtarzalnej chwili. Aleksandr Owieczkin, pozostając przez cały czas wierny Washington Capitals, 13 lat poświęcił na to, by wreszcie wznieść Puchar Stanleya do góry. Braden Holtby już od 8 lat broni dostępu do bramki „Stołecznych”. To tylko dwa przykłady ludzi, którzy przez tysiące ostatnich dni robili wszystko, by wreszcie dostąpić tego zaszczytu i poczuć się naprawdę najlepszymi z najlepszych.
Teraz kiedy zeszło już z nich to całe ciśnienie dotyczące grania na pełnych obrotach przez wiele miesięcy, odbijają to sobie pełną parą, a przewodzi im, tak jak na lodowisku, ich kapitan Owieczkin, który postanowił odśpiewać słynny przebój grupy Queen „We are the Champions”.
Innym razem wpadł na pomysł, by wraz z Holtbym, T.J.Oshiem i Tomem Wilsonem publicznie wykąpać się w fontannie.
Ciekawe było również picie prosto z Pucharu Stanleya, który choć swoim wyglądem skłania do takiej czynności, to już forma jaką wybrał „Ovi” wymagała niezłej ekwilibrystyki, ale nawet w tej rzeczy pokazał, jak bardzo jest uzależniony od swoich partnerów, by móc zdobywać kolejne szczyty.
Niektórzy z mistrzów na fali trwającej euforii postanowili uwiecznić swój sukces na zawsze i udali się szybko do studia tatuażu na „małe co nie co”. Czech Jakub Vrána przyozdobił się wizerunkiem samego Pucharu Stanleya obok, którego umieścił insygnia Washington Capitals, czyli dwa kije hokejowe i trzy gwiazdy. Szwed André Burakovsky poszedł w formę bardziej opisową, a w treści jego tatuażu znalazła się między innymi data historycznego wydarzenia, które miało miejsce przed kilkoma dnia.
Po lewej akcja tatuowaniaAndré Burakovsky'ego, a po prawej skończone dziełoJakuba Vrány.
Vrána i Burakovsky to nie jedyni świeżo upieczeni mistrzowie, którzy wytatuowali sobie coś z okazji wygrania ligi. Dokonali tego również Holtby, T.J.Oshie, Brett Connolly i Devante Smith-Pelly.
Mistrzowska feta trwa zatem na całego, a my czekamy na kolejne ciekawe pomysły bohaterów ostatnich dni. No a teraz dobranoc i idziemy spać.
Komentarze