NHL: Scott Hartnell zakończył karierę
Scott Hartnell zrezygnował z - jak sam napisał - "najlepszej pracy na świecie". Posiadacz jednej z najbardziej fantazyjnych fryzur w NHL po 17 sezonach w tej lidze zakończył karierę sportową.
Hartnell w ostatnim sezonie występował w Nashville Predators. W 62 meczach rozgrywek zasadniczych strzelił 13 goli i zaliczył 11 asyst. W play-offach zagrał czterokrotnie, ale nie punktował. Jego kontrakt z "Drapieżnikami" wygasł, a gracz miał status "wolnego agenta". Ostatecznie jednak zdecydował się odłożyć łyżwy na półkę.
- Każdy mały chłopak z małego miasta w Kanadzie marzy o rozegraniu meczu w NHL. Ja miałem szczęście rozegrać ich 1 249 - napisał na Twitterze.Kanadyjczyk skończył grać w klubie, w którym jego przygoda z tą ligą się zaczęła. Nashville Predators wybrali go z numerem 6 draftu w 2000 roku. Żaden gracz z tamtego naboru nie rozegrał więcej meczów od niego i żaden... nie otrzymał więcej karnych minut. We wspomnianych 1 249 spotkaniach rozgrywek zasadniczych Hartnell strzelił 327 goli i zaliczył 380 asyst. Sędziowie odsyłali go na ławkę kar łącznie aż na 1 809 minut.
Był bowiem znany nie tylko ze swoich niezwykle charakterystycznych długich, kręconych rudych włosów, ale także z bardzo ostrej gry. W NHL otrzymał 569 kar mniejszych - najwięcej ze wszystkich graczy w okresie, w którym w tej lidze występował. Pod względem liczby karnych minut w trakcie trwania jego kariery wyprzedził go tylko Chris Neil. Do momentu zakończenia kariery był drugim pod względem liczby karnych minut wciąż aktywnym zawodnikiem w NHL, tylko za Zdeno Chárą. W NHL Hartnell 11 razy osiągał liczbę 100 minut kar w jednym sezonie i stoczył 67 pojedynków na pięści, ale nie był typowym "zabijaką", bo taki styl gry łączył z niezłymi osiągnięciami punktowymi. Najlepszy indywidualnie był dla niego sezon 2011-12, w którym zdobył 67 punktów za 37 goli i 30 asyst. Tylko w jednym pełnym sezonie zszedł w rozgrywkach zasadniczych poniżej 10 goli - miało to miejsce w jego debiutanckim sezonie.
W play-offach rozegrał 99 meczów, strzelił 19 goli i zaliczył 28 asyst. W 2010 roku był najbliżej zdobycia Pucharu Stanleya, ale jego zespół Philadelphia Flyers przegrał wówczas w finale z Chicago Blackhawks. On sam w 23 meczach tamtych play-offów zdobył 8 bramek i 9-krotnie asystował. Trafiał do siatki w 4 z 6 meczów finałowych. Na taflach najlepszej ligi świata oprócz Predators i Flyers reprezentował także barwy Columbus Blue Jackets.
- Wielkie podziękowania dla Nashville Predators (dwa razy), Philadelphia Flyers i Columbus Blue Jackets. Jesteście klubami światowej klasy i było dla mnie zaszczytem grać w Waszych miastach - napisał w swoim pożegnalnym oświadczeniu. - 17 lat w NHL to najlepsza praca, jakiej ktokolwiek mógłby sobie życzyć. Mecze, kibice, podróże, hotele, jedzenie i przedmeczowe gry w piłkę nożną to tylko niektóre rzeczy, które zawsze będę wspominał i za którymi będę tęsknił. Miałem szczęście mieć tak wielu wspaniałych kolegów w drużynach po drodze. Nie jestem w stanie powiedzieć, ile mieliśmy radości i dobrych chwil razem. To było absolutnie najlepsze. Nie doszedłbym też nigdzie w życiu, gdyby nie mama, tata i moja rodzina.
Komentarze