NHL: Nieoczekiwany strzelec znów dał zwycięstwo (WIDEO)
Niesamowite, co może zrobić dla zawodnika odsunięcie go od składu. Brett Ritchie po obejrzeniu 5 kolejnych meczów z trybun nieoczekiwanie dwa razy z rzędu przesądził o zwycięstwach Dallas Stars.
Ritchie do poniedziałku czekał na swojego pierwszego gola w obecnym sezonie. Nie trafił do siatki w 19 kolejnych meczach - 5 w poprzednim i 14 w tym sezonie. A i to tylko biorąc pod uwagę spotkania, w których występował. W końcu bowiem trener Jim Montgomery stracił cierpliwość do swojego skrzydłowego i odesłał go na trybuny. Ritchie w 5 meczach z rzędu nie zmieścił się w składzie "Gwiazd". Zapewne niewiele brakowało, by zmienił klub, bo zanim wypadł ze składu, grał prawie najkrócej ze wszystkich zawodników. Krócej na tafli przebywał tylko Gemel Smith, którego w tym tygodniu Stars próbowali odesłać do AHL przez listę graczy odrzuconych. A z niej zabrał go do siebie klub Boston Bruins.
Wreszcie jednak Montgomery ponownie dał szansę Ritchiemu w poniedziałkowym meczu z Edmonton Oilers. A ten odwdzięczył się golem na wagę zwycięstwa i asystą. Wczoraj zagrał przeciwko San Jose Sharks i znów to jego gol niespodziewanie przesądził o wygranej. W 47. minucie dostał podanie od Devina Shore'a i precyzyjnym strzałem z nadgarstka pokonał Martina Jonesa, podwyższając na 3:1. Później jeszcze Logan Couture zmienił tor lotu krążka po strzale z dystansu Erika Karlssona i zmniejszył straty do 2:3 i dlatego gol Ritchie'ego okazał się być zwycięskim.
Co ciekawe, 25-letni obecnie skrzydłowy przed dwoma zwycięskimi golami z tego tygodnia, poprzednio o zwycięstwie swojej drużyny przesądził w marcu 2017 roku, także w meczu z San Jose Sharks. Na razie trener Montgomery, mimo kolejnych goli, nie zaufał mu dużo bardziej, bo wczoraj Ritchie spędził na lodzie najmniej ze wszystkich zawodników - 6 minut i 55 sekund. To jednak był dla drużyny z Dallas wieczór strzelców mało oczywistych. W 35. minucie pierwszego gola strzelił Mattias Janmark-Nylén, a w 45. prowadzenie 2:1 dał młody obrońca Miro Heiskanen. Tym razem zawiedli w ofensywie napastnicy pierwszej formacji - Jamie Benn, Tyler Seguin i Aleksandr Radułow. Łącznie oddali 10 strzałów, ale żaden nie zdobył nawet punktu.
Nie zawiódł za to w bramce Ben Bishop, który obronił 41 z 43 strzałów rywali. - Ben Bishop był powodem, dla którego wygraliśmy ten mecz - powiedział po meczu trener gospodarzy, odwołując się przy okazji do Boga, co zabrzmiało tym bardziej trafnie w odniesieniu do zawodnika, którego nazwisko tłumaczymy jako "biskup". - Byliśmy słabi w pierwszej tercji, ale dzięki Bogu Ben nie był - mówił Montgomery. W pierwszej odsłonie Bishopa pokonał jedynie Evander Kane, który przerwał serię 8 meczów bez gola. Bramkarz Stars obronił w tej części meczu 12 z 13 strzałów, ale w drugiej był jeszcze lepszy i zatrzymał wszystkie 14 uderzeń.
Bardzo kontrowersyjna sytuacja miała miejsce w 24. minucie, gdy Sharks wyszli z kontrą podczas gry w osłabieniu. Krążek wytoczył się spod parkanów interweniującego Bishopa i leżał na linii bramkowej, a Timo Meier dobił go do bramki. Gdyby gol został zaliczony, to goście prowadziliby 2:0. "Pokój sytuacyjny" z Toronto dał arbitrom z lodu sygnał do przeprowadzenia analizy wideo, ale ci po połączeniu telefonicznym poinformowali, że przerwali grę zanim Szwajcar trafił do siatki. Wydaje się jednak, że arbiter na tafli pospieszył się z gwizdkiem, bo Bishop nie miał krążka pod kontrolą.
- Mieliśmy po jednej stronie sytuację 2 na 0 z bramkarzem i anulowanego gola, a po drugiej oni wyszli z kontrą i zamiast prowadzenia dwiema bramkami po drugiej tercji był remis 1:1 - narzekał po meczu trener Sharks Peter DeBoer, którego zespół wygrał dwa poprzednie mecze i liczył na wydłużenie zwycięskiej serii do trzech spotkań. - Chcieliśmy coś zbudować na tamtych zwycięstwach. Zagraliśmy świetną pierwszą tercję i myślę, że Bishop uchronił ich przed przegraniem jej dwoma-trzema golami.
Sharks mają 33 punkty i spadli w tabeli dywizji Pacyfiku na czwarte miejsce za Vegas Golden Knights, którzy wczoraj mieli wolne. Obie drużyny mają tyle samo punktów i meczów, ale "Złoci Rycerze" wygrali więcej spotkań w regulaminowym czasie i po dogrywkach. Tymczasem Stars po czwartym zwycięstwie z rzędu mają już 35 "oczek", ale pozostają na czwartej pozycji w dywizji centralnej.
Dallas Stars - San Jose Sharks 3:2 (0:1, 1:0, 2:1)
0:1 Kane - E. Karlsson - Donskoi 09:22
1:1 Janmark-Nylén - Polák 34:05
2:1 Heiskanen - Pitlick - Faksa 44:38
3:1 Ritchie - Shore - Spezza 46:26
3:2 Couture - E. Karlsson - Dillon 46:59
Strzały: 30-43.
Minuty kar: 4-4.
Widzów: 18 342.
Tylko jeden gol padł wczoraj w Winnipeg. Nie ucieszył jednak miejscowych kibiców, bo drużyna Jets przegrała 0:1 z St. Louis Blues. Jako jedyny do siatki trafił Colton Parayko, a Jake Allen obronił 26 strzałów gospodarzy i po raz pierwszy w tym sezonie zachował "czyste konto". 3 ostatnie gole Parayki dawały Blues zwycięstwo. W swojej karierze w NHL obrońca drużyny z St. Louis przesądzał o wygranych 8 z 24 strzelonych przez siebie goli. A w tym sezonie żaden inny zawodnik tego zespołu nie zdobywał zwycięskich bramek częściej niż raz. Jake Allen nie dał sobie strzelić gola po raz 17. w NHL. Zespołowi Jets w ofensywie poszło znacznie gorzej niż dwa tygodnie temu, gdy pokonał Blues 8:4, m.in. dzięki 5 golom Patrika Laine. Wczoraj zawodnicy Paula Maurica nie wykorzystali aż 6 przewag, oddając w nich zaledwie 4 strzały i spadli w tym elemencie z pierwszego na trzecie miejsce w NHL. Porażka zakończyła ich serię 4 zwycięstw. Z 36 punktami są jednak nadal trzeci w dywizji centralnej. A Blues uciekli w niej z ostatniego miejsca. 24 "oczka" dają im teraz pozycję szóstą.
Edmonton Oilers rozbili Minnesota Wild 7:2. Connor McDavid strzelił kolejnego pięknego gola po indywidualnej akcji, w której długo utrzymywał się przy krążku w tercji ataku, a także zaliczył 3 asysty. To jego drugi w tym sezonie mecz z 4 punktami. Leon Draisaitl zdobył 2 bramki i raz asystował, Darnell Nurse zdobył gola i zaliczył asystę, a na listę strzelców w zwycięskim zespole wpisali się także: Ryan Nugent-Hopkins, Zack Kassian i Alex Chiasson. Już w 9. minucie po wpuszczeniu 3 z 6 strzałów rywali do boksu udał się były gracz Oilers Devan Dubnyk, który w bramce Wild ustąpił miejsca Alexowi Stalockowi. Ten ostatni wpuścił 4 z 26 strzałów. Drużyna z Edmonton wygrała 5 z ostatnich 6 meczów i 6 z 9, od kiedy przejął ją Ken Hitchcock. 32 punkty dają jej nadal piąte miejsce w dywizji Pacyfiku. Z kolei Wild wygrali tylko raz w ostatnich 6 spotkaniach. Także mają 32 "oczka" i także są na piątej pozycji, tyle że w dywizji centralnej.
Piękny gol po indywidualnej akcji Connora McDavida
Carolina Hurricanes przerwali serię trzech porażek pokonując 4:1 Anaheim Ducks. Swojego pierwszego gola i pierwszą asystę zaliczył Clark Bishop, który w środę był jednym z antybohaterów meczu z San Jose Sharks, popełniając duży błąd dający rywalom okazję do strzelenia gola. A bramki dla "Huraganów" zdobywali w Anaheim także: Brett Pesce, Justin Williams i Sebastian Aho. Dla "Kaczorów", które prowadziły 1:0, swojego setnego gola w NHL strzelił Jakob Silfverberg. W strzałach Hurricanes mieli przewagę 36-19. Najczęściej strzelający zespół ligi oddawał więcej uderzeń od rywali w 24 z 28 gier w tym sezonie. Ma w nich bilans 10-14. 30 punktów daje podopiecznym Roda Brind'Amoura trzecie miejsce w dywizji metropolitalnej. Z kolei Ducks rozegrali najgorszy w tym sezonie mecz pod względem liczby niewymuszonych strat, których mieli aż 22, podczas gdy tylko 6 razy odbierali rywalom krążek. Z 35 punktami są wiceliderem dywizji Pacyfiku.
TABELE
Komentarze