NHL: "Bomba" Owieczkina dała zwycięstwo Capitals (WIDEO)
Nie ma obecnie w NHL lepszego specjalisty od zwycięskich goli niż Aleksandr Owieczkin. Rosjanin tej nocy polskiego czasu swoją potężną "bombą" ostatecznie o tym rozstrzygnął.
W 45. minucie meczu Washington Capitals z Carolina Hurricanes Owieczkin dostał w tercji ataku podanie od Toma Wilsona i w swoim stylu oddał potężny strzał z "klepy" na bramkę rywali. Krążek tym razem nie poleciał w powietrze, a sunął po lodzie. Przed broniącym bramki rywali Petrem Mrázkiem przejechał jeszcze Wilson, co utrudniło Czechowi interwencję. Krążek zatrzymał się w bramce i dał drużynie z Waszyngtonu prowadzenie 2:1. A że później John Carlson i Nicklas Bäckström dołożyli jeszcze po jednym golu i "Stołeczni" wygrali 4:1, to bramka Owieczkina okazała się być zwycięską.
Rosjanin strzelił już 107. gola na wagę wygranej swojej drużyny w NHL. Tym samym został samodzielnym liderem tej klasyfikacji snajperskiej wśród wszystkich zawodników występujących obecnie w lidze. Do wczoraj prowadził w niej, ale ex aequo z Patrickiem Marleau, który rozegrał znacznie więcej meczów od niego. Ciągle jednak jeszcze trochę brakuje mu do lidera wszech czasów. Jaromír Jágr w czasie swojej długiej kariery przesądzał o zwycięstwach aż 135 razy. Przy okazji gol strzelony Hurricanes był dla gwiazdy Capitals 656. w ogóle w najlepszej lidze świata. W tym przypadku awansował na 13. miejsce w rankingu wszech czasów, zrównując się z Brendanem Shanahanem. Również tu jest najlepszy ze wszystkich obecnych graczy NHL.
Nie udało mu się jednak wczoraj trafić do siatki po raz 50. w tym sezonie, mimo że domagali się tego kibice. Zwycięski gol był jego 49. w obecnych rozgrywkach. Jest liderem ligowej klasyfikacji strzelców, choć w poprzednich pięciu spotkaniach do siatki nie trafił. - Wiem, że kibice skandowali "Chcemy 50" i byłoby miło, gdybym strzelił, ale może w następnym meczu - powiedział kapitan "Stołecznych". - Ciągle mamy jeszcze pięć meczów. Dziś miałem dużo okazji, ale najważniejsze, że wreszcie w ogóle strzeliłem, bo ostatnio nie do końca mi wychodziło wykorzystywanie szans. To był ważny gol i cieszę się ze zwycięstwa.
Swoje ważne momenty indywidualne mieli wczoraj także jego koledzy z zespołu. T.J. Oshie otworzył wynik bramką numer 100 w barwach Capitals, a Carlson raz trafiając i raz asystując osiągnął granicę 400 punktów w NHL. Trzykrotnie asystował Jewgienij Kuzniecow, natomiast Braden Holtby, który dzień wcześniej zbojkotował spotkanie drużyny z prezydentem USA Donaldem Trumpem, obronił 27 strzałów. Pokonał go jedynie Dougie Hamilton w drugiej tercji. Obrońca "Huraganów" oddał cztery strzały, czyli najwięcej w swojej drużynie. Wyśrubował tym samym swój niezwykły rekord NHL. Hamilton strzelał na bramkę w... 241 meczach z rzędu. Żaden inny gracz tej ligi nie może się aktualnie pochwalić takim wynikiem.
Większych powodów do radości jednak Hamilton nie miał, bo Hurricanes walczą o awans do play-offów, a wczorajszy wynik im w osiągnięciu tego celu nie pomógł. Zwłaszcza, że niezbyt dobrze ułożyły się dla nich rezultaty innych spotkań. Drużyna z Raleigh z dorobkiem 91 punktów nadal prowadzi w wyścigu po dwie "dzikie karty" do play-offów w konferencji wschodniej, ale zwycięstwa Montréal Canadiens i Columbus Blue Jackets sprawiły, że jej przewaga nad pierwszym miejscem, które nie daje play-offów, zmalała z 5 do 3 punktów. - Nie można się oglądać na to, że inni ci pomogą - mówi kapitan "Huraganów" Justin Williams. - W taki sposób się nie awansuje do play-offów. Trzeba się zająć swoją robotą. Jeśli ktoś inny przegra to świetnie, ale do każdego meczu trzeba podchodzić zakładając, że trzeba go wygrać, bo inni też wygrają wszystko.
Capitals, którzy we wczorajszym meczu nie dostali ani jednej kary, jeszcze nie awansowali do play-offów, ale są bardzo blisko. 98 punktów daje im pierwsze miejsce w dywizji metropolitalnej z trzema "oczkami" przewagi nad drugimi New York Islanders oraz trzecimi Pittsburgh Penguins. Z Hurricanes zmierzą się ponownie jutro, tym razem na wyjeździe.
Washington Capitals - Carolina Hurricanes 4:1 (1:0, 0:1, 3:0)
1:0 Oshie - Kuzniecow - Hagelin 16:29
1:1 Hamilton - Williams - Niederreiter 35:38
2:1 Owieczkin - Wilson - Kuzniecow 44:31
3:1 Carlson - Orłow - Kuzniecow 51:16
4:1 Bäckström - Owieczkin - Carlson 57:33 (pusta bramka)
Strzały: 28-28.
Minuty kar: 0-4.
Widzów: 18 506.
Columbus Blue Jackets skorzystali z porażki Hurricanes, ale nadal zajmują miejsce poza strefą dającą "dziką kartę" w konferencji wschodniej. Zespół Johna Tortorelli wygrał 4:0 z New York Islanders. Najlepszy na lodzie był bramkarz "Kurtek" Siergiej Bobrowski, który obronił wszystkie 26 strzałów i już po raz ósmy w tym sezonie zachował "czyste konto", zrównując się na prowadzeniu w tej bramkarskiej klasyfikacji z Marc-André Fleurym z Vegas Golden Knights. To jego najlepszy sezon w NHL pod względem liczby spotkań bez wpuszczenia gola. W ostatnich czterech swoich meczach trzykrotnie zagrał "na zero", a nie dał się pokonać już od 159 minut i 25 sekund. W ofensywie Cam Atkinson strzelił wczoraj gola i zaliczył asystę, Ryan Dzingel trafił na wagę zwycięstwa, a swoje bramki zdobywali: Artiemij Panarin i Oliver Bjorkstrand. 88 punktów daje ich drużynie trzecie miejsce w wyścigu po dwie "dzikie karty" do play-offów w konferencji wschodniej. Nadal traci ona dwa "oczka" do drugich Canadiens, ale ma do rozegrania o jedno spotkanie więcej. Tymczasem Islanders pozostają drudzy w dywizji metropolitalnej, ale w ostatnich pięciu spotkaniach aż trzy razy nie potrafili trafić do siatki, a w tym czasie stracili 15 goli, co jak na najlepszą obronę ligi nie jest dobrym wynikiem. Pod względem najmniejszej liczby straconych bramek ciągle są pierwsi, ale zrównali się już z Dallas Stars.
Canadiens utrzymali premiowane "dziką kartą" drugie miejsce w tej klasyfikacji konferencji wschodniej, Pewnie pokonali wczoraj Florida Panthers 6:1. Tomáš Tatar strzelił dwa gole i zaliczył asystę, bramkę i punktowe podanie zapisał na swoje konto Brett Kulak, a do siatki trafiali także: Artturi Lehkonen, Phillip Danault i Max Domi. W bramce świetnie zaprezentował się Carey Price, który obronił 33 strzały. Po drugiej stronie tafli między słupki już w pierwszej tercji wszedł rezerwowy Sam Montembeault, który zmienił Jamesa Reimera, gdy ten wpuścił 4 z 9 strzałów. Dzień wcześniej to Montembeault został zmieniony przez Roberto Luongo już w pierwszej tercji przegranego 5:7 meczu z Toronto Maple Leafs. "Pantery", które mają 78 punktów, oficjalnie straciły wczoraj szanse na awans do play-offów. Canadiens punktowali w każdym z ostatnich pięciu meczów, a cztery z nich wygrali, ale ich przewaga nad miejscem, które nie daje prawa gry w play-offach jest dość zdradliwa. Jeśli bowiem Columbus Blue Jackets wygrają swój "zaległy" mecz, to wyprzedzą drużynę z Montrealu. W pierwszej tercji wczorajszego meczu gracz Panthers Mackenzie Weegar, którego kilka dni temu w pojedynku pięściarskim powalił Noel Acciari z Boston Bruins, sam znokautował Paula Byrona. Gracz Canadiens miał później problemy z utrzymaniem równowagi. Był to rewanż Weeagara za przybicie go do bandy przez Byrona w styczniowym meczu obu drużyn, za co gracz "Habs" był zawieszony przez NHL.
Paul Byron znokautowany przez Mackenzie'ego Weegara za faul sprzed dwóch miesięcy
Wymiana ciosów miała też miejsce w Edmonton. Dosłownie i w przenośni. Miejscowi Oilers pokonali najsłabszy zespół konferencji zachodniej Los Angeles Kings 8:4, a w meczu doszło do dwóch pojedynków na pięści. Aż dwóch graczy gospodarzy popisało się hat trickami. Ryan Nugent-Hopkins swojego skompletował już w pierwszej tercji, a Leon Draisaitl do trzech bramek dołożył asystę. Dla tego pierwszego był to trzeci, a dla Draisaitla pierwszy hat trick w NHL. Nieco w cieniu obu strzelców został tym razem Connor McDavid, choć on sam zdobył cztery punkty za bramkę i trzy asysty. Do siatki w zespole gospodarzy trafił też Zack Kassian, który w trzeciej tercji pobił się również z Kyle'em Cliffordem. Oprócz nich bili się wczoraj: Kris Russell (EDM) i Trevor Lewis. McDavid ma 112 punktów, co jest jego rekordem kariery w NHL. Draisaitl zdobył 99 punktów, w tym 46 bramek. Jest wiceliderem klasyfikacji strzelców ze stratą trzech trafień do Owieczkina. Ostatnim duetem graczy Oilers z hat trickami w jednym meczu byli Paul Coffey i Jari Kurri 20 grudnia 1985 roku, także w meczu z Kings. Zespół z Edmonton zachował jeszcze cień szansy na play-offy, choć potrzebuje raczej cudu. 76 punktów daje mu w wyścigu po "dziką kartę" w konferencji zachodniej szóste miejsce ze stratą pięciu "oczek" do pozycji "biorącej". Kings nawet matematyczne szanse na play-offy stracili wcześniej.
Drugim zespołem konferencji zachodniej, który oficjalnie został wyeliminowany z gry o play-offy są Anaheim Ducks. I to mimo zwycięstwa 5:4 nad Vancouver Canucks. "Kaczory" miały zupełnie niespodziewanego bohatera, bo hat trickiem popisał się rozgrywający swój 18. mecz w NHL tegoroczny debiutant Sam Steel. We wcześniejszych 17 spotkaniach zdobył tylko jedną bramkę. 21-latek został najmłodszym zdobywcą hat tricka w historii klubu. Skompletował go rzutem karnym w ostatniej minucie drugiej tercji, podyktowanym w bardzo nietypowych okolicznościach. Canucks zostali w ten sposób ukarani za to, że Markus Granlund przesunął leżący na lodzie kawałek złamanego kija i zablokował krążek podany przez jednego z rywali. Steel został wezwany z ligi AHL w sobotę, gdy kontuzji doznał Ryan Getzlaf. Bramkę i asystę dla Ducks zaliczył wczoraj Kiefer Sherwood, a do siatki trafił także Rickard Rakell. Zespół Boba Murraya ma 74 punkty i jest przedostatni w konferencji zachodniej. Oficjalnie szanse na play-offy stracił, gdy Arizona Coyotes w równolegle rozgrywanym meczu pokonali Chicago Blackhawks. Canucks mają tyle samo punktów, ale o jeden mecz więcej do rozegrania. Ich szanse na awans do play-offów są jednak już tylko matematyczne.
RzRzut karny Sama Steela dający hat tricka po nietypowym przewinieniu rywala
"Kojoty" pokonały Chicago Blackhawks 1:0, a jedynego gola strzelił w 46. minucie podczas gry w przewadze Nick Cousins. Jego drugi zwycięski gol w tym sezonie przerwał serię pięciu porażek drużyny z Glendale. A rozgrywający swój 18. mecz z rzędu Darcy Kuemper obronił wszystkie 31 strzałów i po raz czwarty w tych rozgrywkach, a 14. w karierze nie dał się pokonać. Gol Cousinsa był dwusetnym zdobytym przez jego drużynę w tym sezonie. Coyotes walcząc o play-offy zagrali bardzo twardo i wykonali aż 43 ataki ciałem. Z dorobkiem 81 punktów zajmują trzecie miejsce w klasyfikacji "dzikiej karty" do play-offów. Nadal więc nie są na pozycji, która daje prawo walki o Puchar Stanleya, ale zrównali się punktami z drugimi Colorado Avalanche. Ci ostatni mają jednak tę przewagę, że rozegrali o jedno spotkanie mniej. W piątek oba zespoły zmierzą się ze sobą w niezwykle ważnym meczu w Denver. Blackhawks z kolei bardzo poważnie swoje nadzieje na play-offy ograniczyli. Obecnie są w klasyfikacji "dzikiej karty" na Zachodzie na piątym miejscu i pięć punktów tracą do pozycji dającej awans.
W meczu drużyn, które straciły już szanse na udział w play-offach Ottawa Senators pokonali Buffalo Sabres 4:0.
Drużyny pewne awansu do play-offów:
Konferencja wschodnia: Tampa Bay Lightning, Boston Bruins.
Konferencja zachodnia: Calgary Flames, San Jose Sharks, Winnipeg Jets, Nashville Predators.
Komentarze