NHL: Cudem przeżył i niespodziewanie znów jest na lodzie (WIDEO)
Dzięki specjalnie skonstruowanej protezie stanowiącej połączenie nogi z łyżwą na lód powrócił Craig Cunningham, którego lewa dolna kończyna została amputowana poniżej kolana.
19 listopada 2016 roku rozegrały się koszmarne wydarzenia w życiu 26-letniego wtedy hokeisty rodem z miejscowości Trail w Brytyjskiej Kolumbii. Kanadyjczyk robił co mógł żeby wrócić do składu Arizona Coyotes, a tymczasem doszło do sytuacji, iż niewiele brakowało, a nie wróciłby do świata żywych.
Przed rozpoczęciem spotkania AHL, w którym ekipa Cunninghama – Tucson Roadrunners miała zmierzyć się z Manitoba Moose, napastnik pierwszej z wymienionych ekip runął na lód, nie dając żadnych oznak życia. Sztab ludzi ruszył natychmiast z akcją ratunkową, a przerażeni kibice obserwowali mrożące krew w żyłach wydarzenia, nie wiedząc co się dzieje, ani jaki będzie finał tych niespodziewanych perypetii.
Z czasem pojawiła się diagnoza lekarska, która mówiła, iż hokeista doznał rozległego zawału serca, które przestało bić na blisko półtorej godziny. To cud, że przeżył. Zawdzięcza to sprawnej akcji ratunkowej, jak również udanej operacji, którą przeprowadzono wtedy dopiero drugi raz w historii.
–Zawsze kiedy wracała do mnie myśl, że już więcej nie będę mógł grać w hokeja, jak bumerang przychodziła świadomość szczęścia, iż nie jestem teraz 10 stóp pod ziemią – tak komentował swój stan na początku 2017 roku w wywiadzie dla telewizji ESPN – Musiałem poświęcić swoją pasję, żeby móc żyć. To cięższe niż można sobie wyobrazić. W jednej chwili masz zapomnieć o tym, czemu poświęcałeś się od 4. roku życia, ale tak nieraz bywa. Teraz nadszedł czas, by funkcjonować w nowych realiach.
Po upływie ponad dwóch lat okazało się, że dzięki niesamowitym możliwościom technologicznym jego powrót na lód stał się faktem. Cunningham porusza się na nim za pomocą specjalnie skonstruowanej protezy nożnej zakończonej łyżwą, która jest niczym innym jak tą samą częścią obuwia hokejowego używanego przez pełnosprawnych zawodników, które znajduje się pod podeszwą buta.
Pewnie na zawodowych taflach Cunninghama już nigdy nie ujrzymy, choć on sam mówi, że jeszcze nic nie wiadomo, ale fakt, iż znów może robić to, co tak bardzo kochał i czemu oddawał się bez reszty przez prawie całe swoje życie, jest niesamowity.
Cunningham trafił do NHL w 2010 roku, gdy został wybrany z numerem 97 w 4. rundzie draftu przez Boston Bruins.Na jego koncie znajdował się wtedy Puchar Memoriałowy zdobyty w 2007 roku z ekipą Vancouver Giants, stanowiący główne trofeum Kanadyjskiej Ligi Hokeja zrzeszającej najpoważniejsze juniorskie rozgrywki na świecie. Po dwóch lata gry na „farmie” w Providence Bruins, w sezonie 2013/14 nastąpił wreszcie upragniony przez niego debiut na taflach NHL. Były to zaledwie dwa spotkania. W następnej edycji ligowej zaliczył ich w barwach „Niedźwiadków” 32, przy czym zdobył swojego debiutanckiego gola oraz dwie premierowe asysty. Następnie przeniósł się do Arizona Coyotes, gdzie zdołał jeszcze zaprezentować się 19 razy, zapisując swoje pierwsze trafienie w nowych barwach oraz dokładając do tego 3 kluczowe podania. W rozgrywkach 2015/16 rozegrał swoje pożegnalne 10 meczów w NHL, w których popisał się asystą. Nominalnie występował wtedy na taflach AHL pełniąc funkcję kapitana Springfield Falcons. Ostatni sezon w charakterze zawodowego gracza spędził w Tucson Roadrunners, będącymi „farmerską” drużyną Arizona Coyotes.
Cunningham w NHL zaprezentował się 63 razy, a jego dorobek zamyka się trzema trafieniami i 5 asystami. Dużo bardziej okazale wyglądają jego osiągnięcia w AHL, gdzie w sezonach zasadniczych rozegrał 319 spotkań, w których 101 razy pokonywał bramkarzy rywali, a 102 dogrywał krążek do partnerów, kiedy ci umieszczali go następnie w siatce przeciwników. W play-offach dołożył kolejne 24 mecze z 6 golami i 9 asystami.
Jego bohaterska postawa oraz cudowne ocalenie zostały dostrzeżone przez władze ligi AHL, które przyznały mu jedną z corocznych nagród, a konkretnie Trofeum Freda T.Hunta za sezon 2016/17.
Jego ostatni klub w zawodowej karierze, czyli Arizona Coyotes, nie zostawił go w najcięższych dla niego chwilach.Choć Cunningham nie mógł go wspomagać na lodzie, to zaczął pracować jako skaut, przemierzając niezliczoną ilość kilometrów w poszukiwaniu młodych talentów, które być może będą miały więcej szczęścia niż on.
Komentarze