Play-off NHL: Lokalny bohater przesądził. Blues w finale konferencji (WIDEO)
Nie było bardziej właściwego bohatera tego meczu numer 7 niż Patrick Maroon. Grający z numerem 7 zawodnik urodzony w St. Louis przesądził o zwycięstwie miejscowych Blues nad Dallas Stars w drugiej dogrywce decydującego spotkania i o awansie do finału konferencji zachodniej.
W NHL przy systemie draftowym i braku juniorskich drużyn klubów występujących w najlepszej lidze świata rzadko się zdarza, by zawodnicy grali w zespołach ze swoich rodzinnych miast. Ale Patrick Maroon w czerwcu ubiegłego roku mogąc decydować o swojej przyszłości postanowił podpisać kontrakt z klubem z St. Louis, gdzie się urodził. A tej nocy polskiego czasu przesądził o zwycięstwie drużyny nad Dallas Stars w siódmym spotkaniu półfinału konferencji zachodniej.
W 86. minucie meczu, a więc już w drugiej dogrywce, po prawie czterech godzinach od rozpoczęcia spotkania, Maroon z bliska dobił do bramki krążek, który znalazł się za bramkarzem rywali Benem Bishopem po strzale Roberta Thomasa. Co ciekawe, Bishop także dorastał w St. Louis i tam zaczynał grać w hokeja jako dziecko. Tym razem to tam dobiegł końca jego sezon. Mimo że zrobił wszystko, by jeszcze go przedłużyć. Amerykański bramkarz, który nie dokończył meczu numer 6, przegranego przez jego zespół u siebie, ustanowił swój rekord kariery w NHL i zatrzymał 52 strzały rywali, ale tego ostatniego już mu się nie udało. Blues wygrali 2:1 i to oni zagrają o awans do finału Pucharu Stanleya.
Grający w drużynie Blues z numerem 7 Maroon rozstrzygnął siódme spotkanie, ale w ogóle z jego trzech goli w tych play-offach dwa dawały zespołowi wygraną. Wcześniej trafił również na wagę zwycięstwa w meczu numer 3 tej samej serii ze Stars. Wczoraj mógł mieć gola również wcześniej, bo gdy Vince Dunn w 14. minucie otwierał wynik spotkania strzałem z dystansu, to był przed bramką i machnął kijem w kierunku lecącego krążka, chcąc zmienić tor jego lotu. Nie trafił jednak w "gumę", nim ta wpadła do bramki strzeżonej przez Bishopa, co dało Dunnowi pierwszego gola w play-offach NHL.
Bardzo szybko po objęciu prowadzenia gospodarze je jednak stracili i to przez błąd gracza, którego trafienie przesądziło z kolei o wygranej w spotkaniu numer 6 w niedzielę. David Perron we własnej tercji obronnej próbował zagrać krążek o bandę za bramką tak, żeby ten wyleciał z jej drugiej strony. "Guma" odbiła się jednak od łyżwy sędziego i wróciła przed bramkę wprost do Matsa Zuccarello Aasena, który trafił na 1:1. Ostatnie słowo należało jednak do gospodarzy.
Blues, którzy przez 86 minut meczu nie dostali ani jednej kary, przegrywali w tej serii już 2:3, nim w niedzielę doprowadzili do wyrównania na wyjeździe. Wydawało się, że granie meczu numer 7 u siebie nie będzie ich atutem, bo wcześniej w tych play-offach we własnej hali wygrali tylko 2 z 6 meczów, podczas gdy na wyjazdach odnieśli 5 zwycięstw w 6 spotkaniach. Co ciekawe, już na etapie półfinału konferencji ten sezon jest historyczny, bo po raz pierwszy w dziejach NHL aż trzy mecze numer 7 zostały rozstrzygnięte w dogrywkach. Tak było w pierwszej rundzie również w rywalizacji San Jose Sharks z Vegas Golden Knights oraz Carolina Hurricanes z Washington Capitals.
Prawdopodobnie nikt nie mógł wczorajszego wieczoru bardziej dumny niż Patrick Maroon, o czym sam gracz mówił chwilę po spotkaniu. - Tak, jestem dumny. Jestem dumny, że pochodzę z St. Louis. Jestem dumny, że każdego wieczoru zakładam ten strój, że pracuję ciężko przed tymi kibicami, dla tych chłopaków, którzy są tu tak długo, zasługują na to, żeby tu być i którzy nie chcą niczego innego niż zwycięstwa - mówił wzruszony.
Gola Maroona nie byłoby, gdyby niespełna dwie minuty wcześniej po objechaniu bramki Jordana Binningtona krążek w siatce umieścił Jamie Benn. Bramkarz gospodarzy jednak kapitalną interwencją nogą wybił "gumę" z linii bramkowej. Niedługo później Bishop nie miał tyle szczęścia. - Jesteśmy teraz sfrustrowani. Zawsze człowiek jest sfrustrowany przegrywając mecz po dogrywce, a tym bardziej, gdy w taki sposób kończy sezon - powiedział po spotkaniu bramkarz Stars. - Kiedy wiesz, że obudzisz się jutro i nie masz szansy trenować czy myśleć o tym, gdzie grasz następny mecz, to jest to przygnębiające.
St. Louis Blues i Dallas Stars poprzednio rozegrali siedem meczów przed trzema laty, także w półfinale konferencji zachodniej. Wtedy również górą byli Blues. Wówczas w finale Zachodu trafili na San Jose Sharks. Teraz może być podobnie, ale rywala dla nich dziś w nocy polskiego czasu wyłoni mecz numer 7 w półfinale "Rekinów" z Colorado Avalanche.
St. Louis Blues - Dallas Stars 2:1 (1:1, 0:0, 0:0, 0:0, 1:0)
1:0 Dunn - Pietrangelo - Thomas 13:30
1:1 Zuccarello Aasen 15:55
2:1 Maroon - Thomas - Bozak 45:50
Strzały: 54-30.
Minuty kar: 0-4.
Widzów: 18 531.
Stan rywalizacji: 4-3. Awans Blues.
Komentarze