Finał NHL: Blues o krok od Pucharu po błędzie sędziów (WIDEO)
Już tylko jedno zwycięstwo dzieli drużynę St. Louis Blues od zdobycia pierwszego w historii Pucharu Stanleya. Blues tej nocy wygrali piąty mecz finału NHL z Boston Bruins, ale wielkie kontrowersje wzbudził ich zwycięski gol.
Zespół z St. Louis pokonał Boston Bruins na wyjeździe 2:1 i w serii finałowej prowadzi 3:2, a przed szansą zakończenia całej rywalizacji stanie w nocy z niedzieli na poniedziałek we własnej hali.
Goście wczoraj wyszli na prowadzenie w pierwszej minucie drugiej tercji. Wynik otworzył bohater meczu numer 4 Ryan O'Reilly. Do swoich dwóch trafień z tamtego spotkania dorzucił kolejne, tym razem po fantastycznym podaniu Zacha Sanforda. Skrzydłowy Blues znajdował się za bramką Tuukki Raska i zagrał podanie między własnymi nogami przez plecy przed bramkę. Krążek przetoczył się jeszcze także między nogami obrońcy Bruins Charlie'ego McAvoya i trafił do O'Reilly'ego. A później strzelec pierwszego gola dla gości asystował przy drugim, którego jednak sędziowie nie powinni uznać.
O'Reilly podał do Davida Perrona, który chciał wzdłuż linii bramkowej podawać do Tylera Bozaka. Miał jednak dużo szczęścia, po krążek trafił między parkany Raska i wpadł do bramki, zmieniając wynik na 2:0. Gracze gospodarzy protestowali, bo sędzia powinien wcześniej przerwać akcję Blues. Powtórki telewizyjne jednoznacznie pokazały, że zanim doszło do kluczowego rozegrania akcji, Bozak podciął kijem gracza rywali Noela Acciariego i powinien otrzymać karę. Nie tylko jej nie otrzymał, ale jeszcze korzyść dla gości była podwójna, bo Acciari meczu nie dokończył. Po upadku na lód został z gry wycofany na wniosek specjalnego wysłannika NHL odpowiadającego za przeprowadzenie badań przy podejrzeniu wstrząśnienia mózgu.
Zwycięski gol Davida Perrona po faulu Tylera Bozaka
Po meczu poszkodowany gracz mówił, że nie wyobraża sobie, jak to możliwe, by w najważniejszej hokejowej rywalizacji na świecie sędziowie nie zauważyli takiego faulu. Wtórował mu trener Bruins Bruce Cassidy. - Wszystko się zmieniło po meczu numer 3. Oni narzekają teraz na każdą decyzję sędziów. Wydaje się, że to miało wpływ na fakt, że faul na Acciarim nie został odgwizdany - powiedział Cassidy, nawiązując do konferencji prasowej trenera St. Louis Blues Craiga Berube'ego właśnie po meczu numer 3 finału, na której Berube dużo mówił o tym, że choć jego zespół w całych play-offach dostawał najmniej kar, to w finale otrzymuje ich znacznie więcej od rywali, co jego zdaniem miało świadczyć o tym, że sędziowie sprzyjają rywalom.
Tym razem jednak na sędziów narzekał Cassidy. - Było podcięcie praktycznie na oczach sędziego i nasz zawodnik został przez nie wykluczony z gry, bo człowiek z NHL podejrzewał, że może mieć wstrząśnienie mózgu - powiedział. - To był ewidentny faul, który miał wielki wpływ na wynik. Niestety sędziowanie to ciemna strona NHL. Po tej decyzji niektórzy kibice Bruins zaczęli wrzucać różne przedmioty na lód, a kamery pokazały prezydenta klubu z Bostonu Cama Neely'ego, który rzucił w ścianę butelką w swojej loży.
Drużynie z Bostonu udało się dość szybko, bo po niespełna trzech minutach strzelić gola kontaktowego. Na 1:2 trafił Jake DeBrusk. Na więcej jednak gospodarzy nie było stać, bo na ich drodze stanął znakomicie dysponowany bramkarz rywali Jordan Binnington, który obronił pozostałe 38 strzałów. Binnington jest pierwszym bramkarzem w historii, który w debiutanckim sezonie wygrał na wyjeździe w play-offach NHL 9 meczów. Gospodarzom w odniesieniu zwycięstwa nie pomógł nawet występ grającego ze złamaną szczęką kapitana Zdeno Cháry. Słowak w meczu numer 4 doznał urazu po trafieniu krążkiem w twarz i choć nie był w stanie mówić, a na konferencji prasowej pisał na kartce odpowiedzi na pytania dziennikarzy, to zagrał w wyjściowym ustawieniu z pełną osłoną na twarz.
Już tylko jedna wygrana dzieli St. Louis Blues od pierwszego w historii klubu Pucharu Stanleya. Drużyna ze stanu Missouri może po niego sięgnąć w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu przed własną publicznością. Jeśli u siebie się nie uda, to w siódmym meczu w Bostonie będzie raczej trudno. W historii finałów NHL 72 % drużyn prowadzących po pięciu meczach 3-2 zdobywało trofeum, ale w przypadku zespołów przystępujących do finałowej rywalizacji z gorszym dorobkiem z sezonu zasadniczego ten wynik spada do 58,3 %. Na 7 zespołów, które zdobyły Puchar będąc w finale w takiej sytuacji jak teraz Blues, 6 zrobiło to w szóstym meczu u siebie, a tylko jednej udało się wygrać rywalizację mimo porażki w szóstym spotkaniu.
- Jak na razie mamy niesamowity sezon. Wiele w nim przeszliśmy - mówi obrońca Blues Colton Parayko. - Nigdy nie przestawaliśmy walczyć, nigdy się nie poddaliśmy. To sprawiło, że jesteśmy prawdziwym zespołem, co przyda nam się teraz.
Boston Bruins - St. Louis Blues 1:2 (0:0, 0:1, 1:1)
0:1 O'Reilly - Sanford - Pietrangelo 20:55
0:2 Perron - O'Reilly - Bozak 50:36
1:2 DeBrusk - Krug 53:32
Strzały: 39-21.
Minuty kar: 2-6.
Widzów: 17 565.
Stan rywalizacji: 2-3.
Szósty mecz w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu w St. Louis.
Komentarze