Canucks odbili się w lustrze (VIDEO)
Wydarzenia w tegorocznej serii Vancouver Canucks z Los Angeles Kings toczyły się podobnie, jak przed rokiem, gdy Canucks grali z Chicago Blackhawks. Tyle tylko, że tym razem sytuacja była odwrotna i to drużyna z Vancouver świętuje awans do drugiej rundy fazy play-off.
Canucks pokonali wczoraj w Staples Center w Los Angeles tamtejszych Kings 4:2 i dokładnie taki sam wynik uzyskali w całej rywalizacji pierwszej rundy play-off Konferencji Zachodniej. Wczorajsze spotkanie zaczęło się jeszcze całkiem dobrze dla gospodarzy - w 11. minucie Aleksander Frołow po świetnej akcji indywidualnej dał im prowadzenie. Canucks wyrównali, ale po dwóch tercjach znów prowadzili "Królowie" po golu Drew Doughty'ego, którego ten sezon uczynił prawdziwą gwiazdą NHL. Niestety dla kibiców Kings trzecia odsłona należała już do Canucks. W 42. minucie wyrównał Kevin Bieksa, a to co najważniejsze stało się w samej końcówce.
Na nieco ponad 2 minuty przed końcem trzeciej tercji Daniel Sedin dał prowadzenie gościom, a Alex Burrows wreszcie, kiedy w bramce Kings nie było już Jonathana Quicka strzelił dopiero swojego pierwszego gola w tegorocznych play-off. Roberto Luongo może nie miał najlepszej serii, którą zakończył z wynikiem 2.92 goli wpuszczonych na mecz i 89,2 % obron, ale wczoraj zagrał bardzo dobrze i błysnął w niezwykły sposób. W 27. minucie leżąc już na plecach złapał strzał z 7 metrów Ryana Smytha zapobiegając wyrównaniu stanu meczu i notując jedną z najpiękniejszych parad tych play-offów (video poniżej). Canucks wygrali serię w której przegrywali już 1-2 będąc za rywalami także po dwóch tercjach meczu numer 4.
Było dokładnie odwrotnie, niż rok temu gdy zespół Alaina Vigneault w półfinale Konferencji Zachodniej prowadził z Chicago Blackhawks 2-1 i 1:0 do 58. minuty meczu nr 4. Rywale wówczas wyrównali i rozstrzygnęli mecz w dogrywce. Mimo że po czterech spotkaniach było 2-2 dało się odczuć, iż dla Canucks rywalizacja się skończyła. Tym razem trzecia tercja meczu nr 4 w której ekipa z Vancouver strzeliła 4 gole jakby zakończyła serię dla Kings. W meczu numer 5 podopieczni Vigneault wygrali 7:2, a wczoraj także byli lepsi. Teraz czekają na swojego rywala w drugiej rundzie play-off. Jest dość prawdopodobne, że będą to znów Chicago Blackhawks. Stanie się tak jeśli zespół z Chicago wyeliminuje Nashville Predators, a po pięciu meczach prowadzi w serii 3-2.
- Powinniśmy być gotowi, bo graliśmy z nimi rok temu i dużo rozmawialiśmy na temat tego, dlaczego przegraliśmy oraz co się stało- mówi Henrik Sedin. - Ale niezależnie od tego, czy to będzie Chicago, Detroit czy Phoenix będziemy mieć drużynę, którą trzeba pokonać. Zobaczymy, co się stanie. Vancouver Canucks od 1994 roku nigdy nie przeszli drugiej rundy play-off. Tymczasem Kings, którzy wrócili do play-offów po ośmiu latach mogą tę serię potraktować jak przetarcie przed kolejnymi sezonami walki o Puchar Stanleya. - Mieliśmy swoje szanse, żeby wygrać, ale też w kluczowych momentach oddawaliśmy im inicjatywę.To dla nas dobra lekcja- mówi Ryan Smyth. - Niektórzy chłopcy grali w play-off pierwszy raz.Dużo się nauczyliśmy jako grupa i nigdy nie wiadomo, co może się stać w przyszłości.
Los Angeles Kings - Vancouver Canucks 2:4 (1:0, 1:1, 0:3)
1:0 Frołow - Richardson 10:08
1:1 Bernier - Edler 28:38 PP
2:1 Doughty - Kopitar - Johnson 35:57
2:2 Bieksa - D. Sedin - Samuelsson 41:57
2:3 D. Sedin - Samuelsson - H. Sedin 57:57
2:4 Burrows 58:53 EN
Strzały: 32-22.
Minuty kar: 6-10.
Widzów: 18 287.
Stan rywalizacji: 2-4. Awans Canucks.
Siódmy mecz zdecyduje tymczasem o zwycięstwie w rywalizacji Phoenix Coyotes z Detroit Red Wings. "Kojoty" wygrały wczoraj w Joe Louis Arena 5:2 i doprowadziły do wyrównania. Gole dla zwycięzców strzelali kolejno: Lauri Korpikoski, Mathieu Schneider, Radim Vrbata, Wojtek Wolski i Taylor Pyatt. Dwie asysty zanotował Keith Yandle, a Ilia Bryzgałow obronił 31 strzałów. Coyotes strzelili trzy gole w przewadze i jednego w osłabieniu. Rywalizacja zostanie rozstrzygnięta we wtorek w Glendale, ale w tej serii dotąd tylko dwa mecze wygrali gospodarze. Detroit Red Wings po raz ostatni wyjazdowy mecz nr 7 wygrali w 1964 roku z Chicago Black Hawks. Od tego czasu 5 razy grali siódme spotkania w pierwszej rundzie play-off i tylko raz udało im się wygrać. Coyotes ani meczu nr 7 ani serii w play-off nie wygrali nigdy.
Detroit Red Wings - Phoenix Coyotes 2:5 (0:1, 1:3, 1:1)
0:1 Korpikoski 04:10 SH
0:2 Schneider - Stempniak - Pyatt 22:27 PP
1:2 Stuart - Daciuk - Franzén 22:51
1:3 Vrbata - Lang - Yandle 30:09 PP
1:4 Wolski - Průcha - Michálek 34:01
1:5 Pyatt - Yandle - Morris 45:25 PP
2:5 Helm - Kronwall 56:29
Strzały: 33-29.
Minuty kar: 29-17.
Widzów: 20 066.
Stan rywalizacji: 3-3. Siódmy mecz we wtorek w Glendale (PHX).
Parada Roberto Luongo
Komentarze