Pingwiny przejęły inicjatywę
Trwało to długo, ale hokeiści Pittsburgh Penguins znaleźli wczoraj wreszcie sposób na Jaroslava Haláka i znów znajdują się w rywalizacji z Montréal Canadiens w znacznie lepszej sytuacji.
Mistrzowie NHL wygrali wczoraj w hali Centre Bell w Montréalu trzeci mecz półfinału Konferencji Wschodniej 2:0, a w całej serii objęli prowadzenie 2-1. Kluczowy okazał się być początek trzeciej tercji. Hal Gill, który przed rokiem zdobył w barwach Penguins Puchar Stanleya jeszcze w końcówce drugiej odsłony dwa razy trzymał za bramką Sidneya Crosby'ego, aż wreszcie zauważył to sędzia, więc obrońca Canadiens musiał wylądować na ławce kar. Po przepychance z końca drugiej tercji był na niej także drugi najlepiej broniący w osłabieniu gracz "Habs", Josh Gorges. "Pingwiny" zastosowały więc swój ulubiony manewr z Jewgienijem Małkinem strzelającym bez przyjęcia krążka z prawego koła wznowień po podaniu Siergieja Gonczara. Działało przeciwko Ottawa Senators, zadziałało i tym razem.
- Strzelilismy kilka razy w takich sytuacjach, ale trzeba zrozumieć, że do tego trzeba być cierpliwym w rozgrywaniu krążka - mówi Gonczar. - Dobrze też zasłoniliśmy bramkarza, żeby nie widział strzału. To był pięcioosobowy wysiłek, by zdobyć tę bramkę. Gol Małkina dał prowadzenie, którego już do końca Penguins nie oddali. Do tego kiedy gospodarze wycofali już bramkarza na 15 sekund przed końcem Pascal Dupuis trafił do pustej bramki i ustalił wynik na 2:0. Być może byłoby inaczej, gdyby nie świetna dyspozycja Marc-André Fleury'ego. W meczu w którym obie drużyny skupiły się przede wszystkim na obronie nie miał on zbyt wiele pracy, ale obronił wszystkie 18 strzałów rywali.
Penguins dla których zwykle najlepszą obroną jest atak i którzy w tych play-offach już 6 razy tracili w meczu przynajmniej 3 gole tym razem mogli polegać na swoim przeciętnym w tegorocznych rozgrywkach posezonowych bramkarzu. Fleury miał kilka ważnych interwencji w pierwszej tercji, kiedy gospodarze atakowali odważnie, ale jego najlepsze parady nastąpiły w ostatnich minutach. W połowie trzeciej tercji nogą odbił potężny strzał Briana Gionty, a na niespełna 4 minuty przed końcem w sobie tylko wiadomy sposób także nogą zatrzymał uderzającego z bliska Tomáša Plekanca. Trener Canadiens, Jacques Martin miał nadzieję, że jego zespół, który wygrywał dotąd przede wszystkim momentami desperacką obroną wreszcie zdoła rozegrać spotkanie w którym to on będzie częściej panował nad krążkiem.
Jeśli wczoraj tak było to tylko w pierwszej tercji i drugiej połowie ostatniej odsłony. Maxim Lapierre mógł żałować swojego strzału z bliska, który zatrzymał się na poprzeczce, bowiem miał szansę otworzyć wynik w sposób pożądany dla gospodarzy. Penguins w pierwszej tercji strzelali tylko trzykrotnie. Drugi z rzędu słaby mecz rozegrał Sidney Crosby, choć miał on swój udział przy zwycięskim golu zasłaniając Haláka. Kapitan Penguins grający przeciwko drużynie, która draftowała w 1984 roku jego ojca i której kibicował w dzieciństwie znów jednak wyładowywał swoją frustrację prowokując konfliktowe sytuacje i nie był w stanie prowadzić swojej drużyny w ataku. Nieco lepiej było we wznowieniach, których wygrał 13 z 21 możliwych, ale tylko 3 razy na 10 prób był w nich lepszy w tercji ataku.
Małkin z kolei nadal strzela głównie w przewagach (4 z 5 goli w play-off), ale to on był najjaśniejszym obok Fleury'ego punktem w składzie Penguins. Tymczasem Canadiens w tych play-offach wygrali w Centre Bell tylko jedno z czterech rozegranych spotkań. Jeśli nie uda im się to również w jutrzejszym meczu numer 4 znajdą się w bardzo trudnym położeniu. Dokładnie takim, w jakim byli grając z Washington Capitals, ale na drugi podobny cud trudno będzie liczyć. - W trzeciej tercji mieliśmy swoje okazje, ale Fleury wykonał kilka świetnych parad - mówi Brian Gionta. -Cóż, takie są play-offy. We wczorajszym porannym rozjeździe "Pingwinów" wziął udział Jordan Staal, który miał nie grać przez kilka tygodni. Nie wiadomo jednak na razie, kiedy znów Staal wystąpi w meczu.
Montréal Canadiens - Pittsburgh Penguins 0:2 (0:0, 0:0, 0:2)
0:1 Małkin - Gonczar - Goligoski 41:16 PP
0:2 Dupuis - Kunitz - Eaton 59:45 EN
Strzały: 18-25.
Minuty kar: 12-8.
Widzów: 21 273.
Stan rywalizacji: 1-2. Czwarty mecz w czwartek w Montréalu.
Finał Konferencji Zachodniej na wyciągnięcie ręki ma zespół San Jose Sharks, który wczoraj w Detroit wygrał z Red Wings po dogrywce 4:3 i w całej rywalizacji prowadzi już 3-0. Jeśli umiejętność wygrywania trudnych meczów, której "Rekinom" brakowało przez lata jest miernikiem możliwości zdobycia Pucharu Stanleya to Sharks są w świetnej sytuacji. Grając z zespołem, który w ostatnich latach potrafił wygrywać tak dobrze, jak żaden inny w NHL zespół Todda McLellana trzy razy zwyciężał jednym golem (zawsze 4:3), a wczoraj dokonał tego mimo, że po dwóch tercjach było 1:3. Gole Joe Thorntona i Logana Couture'a pozwoliły w trzeciej tercji wyrównać, a trafienie Patricka Marleau, którego "twardość" w play-off wielokrotnie kwestionowano dało zwycięstwo w dogrywce.
Wcześniej bramkę dla ekipy z Kalifornii strzelił także Devin Setoguchi, któremu asystował najlepszy strzelec play-off, Joe Pavelski. Gola i asystę dla Red Wings uzyskał Henrik Zetterberg, ale ten sam gracz w 17. minucie nie wykorzystał rzutu karnego po tym jak Logan Couture nakrył krążek ręką w polu bramkowym. San Jose Sharks już jutro mogą świętować drugi w historii klubu awans do finału Konferencji Zachodniej. Tylko raz w dziejach NHL drużyna grająca u siebie mecz numer 4 i przegrywająca 0-3 wygrała serię. Miało to miejsce w 1975 roku, kiedy New York Islanders pokonali Pittsburgh Penguins i do dziś jest to najbardziej szokujący "powrót" w historii sportowych play-offów. Na razie jednak Red Wings muszą myśleć o tym, by po raz pierwszy od 2003 roku nie przegrać serii do zera.
Detroit Red Wings - San Jose Sharks 3:4 (2:1, 1:0, 0:2, 0:1)
1:0 Holmström - Franzén - Lidström 13:33
2:0 Cleary - Miller - Zetterberg 18:37
2:1 Setoguchi - Pavelski - Clowe 19:56
3:1 Zetterberg - Filppula - Rafalski 21:42
3:2 Thornton 46:42
3:3 Couture - Mitchell - Vlašić 53:17
3:4 Marleau - Thornton 67:07
Strzały: 35-33.
Minuty kar: 12-4.
Widzów: 20 066.
Stan rywalizacji: 0-3. Czwarty mecz w czwartek w Detroit.
Komentarze