Arbitraż w sprawie Kowalczuka
Niezależny arbiter rozstrzygnie, czy 17-letni kontrakt Ilii Kowalczuka z New Jersey Devils jest zgodny z przepisami NHL.
Związek Zawodników NHL (NHLPA) zgodnie z oczekiwaniami złożył wczoraj zażalenie na odrzucenie przez władze ligi kontraktu rosyjskiej gwiazdy. Oznacza to, że sprawę będzie musiał rozstrzygnąć arbitraż. - Zgodnie z przepisami Zbiorowego Układu Pracy zawodnik i NHLPA mają prawo do przyspieszonego rozwiązania tej sprawy. NHLPA nie będzie więcej komentować tej kwestii aż do rozstrzygnięcia jej przez arbitraż - głosi stanowisko Związku.
W ubiegłym tygodniu władze ligi odmówiły zaakceptowania najdłuższej w historii ligi, 17-letniej umowy Kowalczuka z New Jersey Devils na mocy której Rosjanin miał zarobić 102 miliony dolarów. Władze NHL uznały warunki kontraktu za próbę obejścia (circumvention) Zbiorowego Układu Pracy (CBA) w rozumieniu jego art. 26. W momencie zakończenia umowy Kowalczuk będzie miał 44 lata, co rodzi podejrzenia, że nie wypełni jej do końca, wcześniej kończąc karierę.
Taką interpretację uprawdopodobnia fakt, że w ostatnich latach umowy zawodnik miałby zarabiać zaledwie 550 tys. dolarów za sezon, a 95 ze 102 milionów otrzymałby w pierwszych 10 latach obowiązywania kontraktu. Podpisanie tego typu umowy może być uznane za próbę obejścia "salary cap", bowiem po zakończeniu przez gracza kariery znika także konieczność wypłacania mu pensji, którą wlicza się do sumy wynagrodzeń. Przed rokiem NHL z podobnych powodów analizowała wieloletnie umowy Mariána Hossy i Chrisa Prongera, ale żadna z nich nie była aż tak długa i nie zakończy się gdy zawodnicy będą mieli 44 lata.
Ponadto długość kontraktu Kowalczuka sprawia, że do "salary cap" wliczana będzie suma 6 milionów dolarów, całkiem przystępna jak na gracza tej klasy. - Otrzymaliśmy formalne zawiadomienie o skardze NHLPA na naszą decyzję. Choć żaden terminarz nie jest wyznaczony chcemy wypracować ze Związkiem Zawodników szybkie rozwiązanie tej sprawy jeszcze przed arbitrażem. Nie będziemy więcej wygłaszać komentarzy na ten temat - poinformował Zastępca Komisarza NHL, Bill Daly. Na razie nie wiadomo, kiedy odbędzie się arbitraż.
Obie strony uważają jednak, że z porozumieniem się w sprawie wyboru arbitra nie będzie problemów. Zgodnie z CBA arbitrem powinna być osoba mająca znaczące doświadczenie w sprawach finansowych, status eksperta biznesowego i arbitrażowego. Na podjęcie decyzji wybrana osoba będzie miała 48 godzin. Jeśli uzna, że umowa Kowalczuka z Devils jest zgodna z przepisami CBA kontrakt wejdzie w życie. W innym przypadku zawodnik stanie się "wolnym agentem".
Dodatkowo jeśli arbiter uzna, że klub lub zawodnik złamał przepisy może nałożyć surowe kary. W przypadku klubu może to być kara finansowa do 5 milionów dolarów, ale w żadnym przypadku nie niższa niż 1 milion oraz odebranie wyborów w Drafcie według uznania Komisarza NHL.
Zawodnik może być natomiast ukarany grzywną nie mniejszą niż 250 tys. i nie większą niż milion dolarów lub 25 % wynagrodzenia oraz dodatkowo karą w wysokości sumy o którą ewentualnie niesłusznie wzbogacił się w wyniku obejścia przepisów. Ponadto wśród wielu kar zapisanych w CBA tak zawodnik, jak i pracownicy klubu mogą zostać zawieszeni. Co ciekawe za obejście przepisów w rozumieniu CBA może być uznany nawet brak sprawozdania klubu o przychodach z występów klubowej maskotki.
Całej sprawie kontraktu Kowalczuka pikanterii dodaje fakt, że Generalny Menedżer New Jersey Devils, Lou Lamoriello ma za sobą długa historię walki ze Związkiem Zawodników NHL, który tym razem występuje także w jego interesie. Sam Lamoriello jest uważany za "jastrzębia" w sprawach wynagrodzeń zawodników i przyznaje, że kiedy bardzo długie umowy podpisywali Rick DiPietro, Aleksander Owieczkin, czy Roberto Luongo miał spore wątpliwości. - Były już w przeszłości takie przypadki, choć zgadzam się, że może nie powinno ich być - mówi szczerze. - Ale nie zrobiliśmy niczego niezgodnego z przepisami.
Komentarze