Nierówny start sezonu w Chicago
Sobotnie rozpoczęcie nowego sezonu NHL w Chicago pod względem organizacyjnym wypadło doskonale. Od strony sportowej, dla kibiców Blackhawks, było już nieco gorzej.
Dwie godziny przed meczem z Detroit Red Wings, pod United Center podjechaly limuzyny z zawodnikami, trenerami i... Pucharem Stanley'a. Podobnie jak w Hollywood w czasie ceremonii wręczania Oscarów, tak w sobotę w Chicago, gwiazdy hokeja przechodziły przez czerwony dywan ułożony przed wejściem na stadion. Kibice szaleli, a apogeum radości osiągnięto już w środku hali, kiedy to ponad 22 tysiące ludzi, na stojąco, przez 40 minut, wiwatowało zawieszenie mistrzowskiej flagi pod dachem United Center.
W tym ogromnym, świątecznym zamieszaniu nie zabrakło polskiego akcentu. Przy prezentacji trenerów, zawodników, działaczy i lekazy, spośród tych ostatnich, największe brawa otrzymał pochodzący z Kalisza, absolwent Akademii Wychowania
Fizycznego w Poznaniu, masażysta Hawks - Paweł Pryliński, który z klubem związany jest od 1992 roku.
Prowadzący całą ceremonię otwarcia, również rodowodem rodziców związany z Polską, niegdyś świetny hokeista, a obecnie komentator meczów Blackhawks - Ed Olczyk, zażartował, że w United Center jest również silna grupa polskich kibiców. Nasi miłośnicy hokeja w Chicago mieli także okazję z bliska oglądać Puchar Stanley'a, kiedy to wspomniany Paweł Pryliński gościł przez 24 godziny to trofeum w swoim domu.
Podczas tego dnia puchar był wystawiony między innymi w Konsulacie Polski w Chicago (o ironio, polscy politycy naszej placówki nie wiedzieli nawet, że Hawks zdobyło mistrzostwo NHL) i paru szczęśliwców mogło sobie podziwiać i fotografować trofeum z bliska. Prawdę powiedziawszy jeszcze większe wrażenie niz puchar, wywarł na mnie mistrzowski pierścień, który otrzymali wszyscy związani z sukcesem Blackhawks, w tym również nasz rodak.
Wykonany z ośmiokaratowych diamentów pierścień jest imponujący. Za każdy z nich, właściciel Hawks - Rocky Wirtz, musiał zapłacić blisko 30 tysięcy dolarów! Do tego, małżonka każdego z panów otrzymała łańcuszek z mistrzowskim wisiorkiem wartości 10 tysięcy dolarów.
Wracając jednak do samego meczu z Detroit Red Wings to bałem się, że wystepujący w najmocniejszym, a co najważniejsze "wyleczonym" składzie goście, rozniosą chicagowską drużynę. Opierałem to myślenie na fakcie, że Hawks nie tylko straciło w trasferach latem 8 zawodników z podstawowego składu, to jeszcze kontuzji doznali Brian Campbell i Patrick Sharp.
Tak więc, w sobotni wieczór na lodowisku United Center, z mistrzowskiej drunyny pojawilo sie zaledwie 9 graczy. Pozostali to głównie hokeiści z zaplecza Blackhawks z
Rackford Ice Hogs. Na szczęście dla sportowego widowiska, młodzi hokeiści radzili sobie całkiem nieźle, ale ostatecznie wygrali lepsi tego dnia goście 3:2.
Jak dalej będzie przebiegał sezon dla mistrzów? Z oceną trzeba będzie poczekać około miesiąca. Trzon drużyny jest mocny (oby obeszło się bez dalszych kontuzji), a nowi gracze muszą pokazać, że chcą i mogą walczyć w NHL.
Specjalnie z United Center, Chicago dla hokej.net
Leszek Zuwalski
Komentarze