Capitals strzelają bez Owieczkina
Jeśli tak dalej pójdzie obecny sezon będzie pod względem bramek najgorszy w karierze Aleksandra Owieczkina w NHL. Jego koledzy jednak się tym zupełnie nie przejmują, dzięki czemu Washington Capitals są najlepszym i najskuteczniejszym zespołem ligi.
"Stołeczni" pokonali wczoraj w St. Louis tamtejszych Blues 4:1 i umocnili się na prowadzeniu w ligowej tabeli z 38 punktami. Dodatkowo podopieczni Bruce'a Boudreau mają na koncie 90 goli - najwięcej w całej lidze. Tylko 10 z nich strzelił Aleksandr Owieczkin. Gdyby Rosjanin utrzymał obecne tempo zdobywania bramek zakończyłby sezon z wynikiem 32, zdecydowanie najgorszym w karierze w NHL. Owieczkin nie strzelił gola w żadnym z ostatnich ośmiu spotkań, a dłuższą serię miał dotąd tylko raz. Warto jednak pamiętać, że we wspomnianych 8 meczach 8 razy asystował, a z 33 punktami wciąż jest najlepiej punktującym graczem swojej drużyny. Wczoraj w St. Louis w ofensywie drużynę prowadził nie najlepszy jej strzelec, Aleksandr Siomin, a Nicklas Bäckström.
Szwed trafił dwa razy w trzeciej tercji rozwiewając marzenia gospodarzy o odrobieniu strat i ustalił wynik spotkania na 4:1. Wcześniej prowadzenie Capitals dali gracze stojący zazwyczaj w cieniu. Wynik otworzył Brooks Laich, a na 2:0 podwyższył Boyd Gordon. Dla Blues trafił jedynie Alexander Steen. Pierwszy w sezonie gola Boyda Gordona był z kategorii zupełnie przypadkowych, ale wyjątkowo ucieszył fanów "Caps". Bramki by nie było, gdyby nie błąd Jaroslava Haláka, który odbił krążek od nogi swojego kolegi, Erica Brewera. Przypomnijmy, że Halák był koszmarem Capitals jeszcze jako bramkarz Montréal Canadiens w pierwszej rundzie ostatnich play-offów. Słowak bronił w tamtej serii ze skutecznością 93,9 %.
Tym razem gracze ze stolicy USA nie zarzucili Haláka strzałami, tak jak wówczas, gdy w 6 meczach 3 razy musiał on bronić ponad 40 uderzeń. Wczoraj było ich tylko 26. - Nie mieliśmy zbyt wielu strzeleckich okazji - mówił po meczu trener Boudreau. - Nie stworzyliśmy w ofensywie zbyt wiele, po prostu wykorzystaliśmy to, co było. Blues oddali 38 strzałów, z których 37 obronił stojący w bramce "Caps" Siemion Warłamow. Ekipa z St. Louis przegrała czwarty mecz z rzędu i dopiero drugi w regulaminowym czasie u siebie w tym sezonie. - Oni wykorzystali swoje okazje, ale nie wiem, czy naprawdę zasłużyli na te gole - powiedział po meczu środkowy gospodarzy, David Backes. Washington Capitals wygrali w St. Louis po raz pierwszy w XXI wieku.
St. Louis Blues - Washington Capitals 1:4 (0:1, 1:1, 0:2)
0:1 Laich - Bäckström - Siomin 08:12 PP
0:2 Gordon - Poti - King 30:02
1:2 Steen - Crombeen - Johnson 39:28
1:3 Bäckström - Knuble - Carlson 47:06
1:4 Bäckström - Owieczkin - Erskine 59:25 EN
Strzały: 38-26.
Minuty kar: 2-8.
Widzów: 19 150.
Najsłabszy w Konferencji Zachodniej zespół Edmonton Oilers wywiózł 2 punkty z Montréalu. "Nafciarze" po dogrywce pokonali obchodzących za 2 dni swoje 101. urodziny Canadiens 4:3. Aleš Hemský zaliczył gola i dwie asysty, Sam Gagner wyrównał w trzeciej tercji w osłabieniu i raz asystował, a Dustin Penner rozstrzygnął mecz w dodatkowym czasie. Gola i asystę dla Canadiens zaliczył Roman Hamrlík, który ma już na koncie 600 punktów w NHL, a Jaroslav Špaček rozegrał osiemsetny mecz w sezonie zasadniczym. Do 51. minuty drużyna z Montréalu prowadziła wczoraj 3:1. Devan Dubnyk stojący w bramce Oilers obronił 36 strzałów.
Boston Bruins pokonali Philadelphia Flyers 3:0, a więc wynikiem, który po ostatnich play-offach musi im się źle kojarzyć akurat z tym rywalem. Drużyna z Bostonu w drugiej rundzie ostatniej rywalizacji o Puchar Stanleya prowadziła z "Lotnikami" 3:0 w serii, a później także w meczu numer 7, ale w obu przypadkach przegrywała 3:4. Tym razem prowadzenie udało się utrzymać głównie dzięki fenomenalnej grze w bramce Tima Thomasa. Amerykanin obronił 41 strzałów, w tym rzut karny Scotta Hartnella i z 5 "shutoutami" prowadzi w ligowej klasyfikacji. Thomas jest także najlepszy pod względem skuteczności obron (95,5 %) i drugi w golach wpuszczonych na mecz (1,46). Bramki dla Bruins strzelili Patrice Bergeron, Tyler Seguin i Milan Lucic. Flyers spadli z pierwszego miejsca w Dywizji Atlantyckiej.
Rzuty karne przesądziły o zwycięstwie Nashville Predators 4:3 nad Columbus Blue Jackets. Jako jedyny karnego wykorzystał doświadczony Steve Sullivan, a wcześniej dla "Preds" trafili Colin Wilson, Siarhiej Kascicyn i Kevin Klein. Przy wszystkich bramkach Blue Jackets udział miał Antoine Vermette, który strzelił dwa gole i raz asystował, ale rzutu karnego nie wykorzystał. Vermette strzelił w NHL już 200 goli. Nashville Predators w ósmym meczu z rzędu nie stracili bramki w osłabieniu, co jest rekordem klubu.
Phoenix Coyotes pokonali 4:2 Minnesota Wild. Scottie Upshall strzelił dwa gole i raz asystował, a do bramki Wild trafili również Ed Jovanovski i Lauri Korpikoski. Stojący w bramce "Kojotów" Jason LaBarbera, który rozegrał pierwszy mecz od 10 listopada obronił 33 strzały. Coyotes mimo zwycięstwa nie awansowali na pierwsze miejsce Dywizji Pacyfiku. Prowadzący Dallas Stars wyprzedzają ich mniejszą liczbą rozegranych spotkań. Wild są w Dywizji Północno-zachodniej na trzeciej pozycji.
Jej liderami zostali wczoraj Vancouver Canucks, którzy rozbili w Calgary tamtejszych Flames 7:2. Perfekcyjny mecz rozegrał pochodzący z położonego 18 kilometrów od Calgary Cochrane Mason Raymond, który zaliczył bardzo małą wersję "quintelli" Mario Lemieux notując hat trick dzięki trafieniom w równych składach, w przewadze i osłabieniu. Raymond dołożył do tego asystę, bramkę i punktowe podanie zaliczył Jeff Tambellini, a trafili także Daniel Sedin, Alexandre Burrows i Dan Hamhuis. Asystujący dwukrotnie Henrik Sedin ma na koncie już 27 podań przy golach w tym sezonie - najwięcej w NHL. Canucks o jeden punkt wyprzedzają w swojej dywizji Colorado Avalanche.
Anaheim Ducks pokonali Florida Panthers 5:3. Niespodziewanym bohaterem meczu był George Parros, którego dziewiąta w sezonie bójka nie była niczym nadzwyczajnym, ale dwa zdobyte gole już tak. Potężny skrzydłowy pierwszy raz w karierze strzelił dwie bramki w jednym meczu, a w poprzednich pięciu sezonach w NHL łącznie trafił 13 razy. Gdy strzelał Parros gorszy nie mógł być Ryan Getzlaf, który przerwał serię ośmiu meczów bez trafienia i asystował. Identyczny bilans zaliczył Corey Perry. Dla Panthers dwa gole w przewadze i asystę uzyskał wracający po kontuzji Steve Bernier. W poprzednich 14 występach w tym sezonie trafił tylko raz.
WYNIKI
TABELE
Komentarze