Kiprusoff razy 300
Historia kariery Miikki Kiprusoffa w NHL zatoczyła wczoraj koło. Fińskiego bramkarza jubileuszowe zwycięstwo naprawdę będzie jednak cieszyło tylko, jeśli pomoże jego drużynie awansować do play-offów.
Kiprusoff stał wczoraj w bramce Calgary Flames w wygranym 4:3 meczu z San Jose Sharks. Było to jego trzysetne zwycięstwo w NHL. Fin został 27. bramkarzem, który osiągnął taki wynik, ale ten sukces mógł być dla niego szczególny, bo "Płomienie" wygrały na wyjeździe z zespołem, który draftował go do NHL w 1995 roku i w którym popularny "Kipper" rozegrał swoje pierwsze trzy niepełne sezony w NHL. Po meczu 35-letni Fin twierdził jednak, że nie miało to wielkiego znaczenia. - To, że wygrałem ten trzysetny mecz akurat w San Jose nie jest dla mnie osobiście bardzo ważne, ale trzeba przyznać, że nie jest łatwo tu wygrywać - mówił. - Starałem się zresztą zbyt dużo o tym nie myśleć. Najważniejsze, że drużyna wygrała. Kiprusoff obronił 34 strzały i choć wpuścił 3 gole, to i tak mógł cieszyć się z dwóch punktów.
To z kolei zawdzięcza świetnemu występowi walczącego o nowy kontrakt w Calgary swojego rodaka, Ollego Jokinena. Fin, który w styczniu znalazł się w sondażu przeprowadzonym między zawodnikami NHL wśród 15 najbardziej przereklamowanych graczy ligi, wczoraj pokazał prawdziwą klasę. Jokinen miał udział przy wszystkich czterech golach swojej ekipy. Sam strzelił trzy i zanotował siódmy hat trick w NHL, a ponadto asystował, gdy trafiał Jarome Iginla, inny gracz Flames uznany przez hokeistów za jednego z najbardziej przereklamowanych w rankingu magazynu "Sports Illustrated". Jokinen miał udział przy zwycięskim golu "Płomieni" od początku, bo to on w 44. minucie za bramką rywali agresywnie zaatakował Colina White'a, który podał krążek wprost na kij Alexa Tanguaya. Ten obsłużył podaniem Fina, który nie mógł okazji zmarnować.
Zwycięstwo pozwoliło Flames awansować na trzecie miejsce w Dywizji Północno-zachodniej i dziesiąte w Konferencji Zachodniej. Do pozycji dającej prawo gry w play-offach podopieczni Brenta Suttera tracą tylko jeden punkt. - Na tym etapie sezonu potrzebujemy tego, by nasi najlepsi zawodnicy grali na swoim najwyższym poziomie. Tak było w San Jose i mam nadzieję, że tak będzie nadal - powiedział wczoraj trener Sutter. Sharks, dla których swój mecz numer 400 w NHL Joe Pavelski uczcił golem, o awans do play-offów na razie się nie martwią. 64 punkty dają im prowadzenie w dywizji i trzecie miejsce na Zachodzie.
Trener Todd McLellan nie jest jednak zadowolony z gry obronnej swojej drużyny. - 12 razy w tym sezonie traciliśmy przynajmniej 4 gole i tylko jeden taki mecz wygraliśmy. Jeśli zawodnicy myślą, że mogą tak nonszalancko podchodzić do zmian i dawać z siebie wszystko dopiero w ostatnich 10 minutach, to niech wiedzą, że w takich okolicznościach nie będą wygrywać - skomentował gorzko. Mecz symbolicznym pierwszym rzuceniem krążka rozpoczął mający za sobą 1 200 meczów w NHL były gracz zarówno Flames, jak i Sharks, Owen Nolan, który dzień wcześniej ogłosił zakończenie kariery.
San Jose Sharks - Calgary Flames 3:4 (0:1, 2:2, 1:1)
0:1 Jokinen - Butler - Iginla 12:30
0:2 Jokinen - Tanguay - Cammalleri 22:36 PP
1:2 Couture - Clowe - Thornton 26:29
2:2 Pavelski - Thornton - Marleau 27:52
2:3 Iginla - Jokinen 31:15
3:3 Handzuš - Burns 40:49 PP
3:4 Jokinen - Tanguay 43:25
Strzały: 37-36.
Minuty kar: 13-9.
Wznowienia: 39-31.
Ataki ciałem: 28-19.
Widzów: 17 562.
Buffalo Sabres sensacyjnie rozbili Boston Bruins 6:0. Jason Pominville strzelił dwa gole, Tyler Ennis miał bramkę i asystę, a trafiali także Christian Ehrhoff, Patrick Kaleta i Drew Stafford, ale bohaterem wieczoru był Ryan Miller. Bramkarz Sabres obronił 36 strzałów i zanotował 25. "shutout" w karierze. Miller był znacznie lepszy niż obaj bramkarze Bruins. Tuukka Rask wpuścił 3 z 10 strzałów rywali i ustąpił miejsca w bramce Timowi Thomasowi, ale ten także został pokonany 3 razy i przegrał pojedynek z graczem, którego zmiennikiem był w reprezentacji USA podczas Igrzysk Olimpijskich w Vancouver. W meczu doszło do trzech bójek, a Shawn Thornton (BOS) bił się dwukrotnie. Łącznie sędziowie nałożyli na oba zespoły 90 minut kar.
Osiemnaste z rzędu zwycięstwo we własnej hali odnieśli Detroit Red Wings, którzy pokonali 4:2 Edmonton Oilers i umocnili się na prowadzeniu w lidze. Gole dla "Czerwonych Skrzydeł" strzelali Johan Franzén, Cory Emmerton, Drew Miller oraz Henrik Zetterberg. Ich drużyna przed własną publicznością nie przegrała już od ponad trzech miesięcy, a od rekordu wszech czasów pod względem liczby zwycięstw u siebie dzielą ją tylko dwa triumfy. 74 punkty Red Wings to najlepszy wynik w całej lidze. Oilers tymczasem przegrali ósmy z rzędu mecz na wyjeździe. Oba gole strzelił dla nich Sam Gagner, który w czterech ostatnich meczach zdobył 8 bramek i 14 punktów. W pierwszej tercji Justin Abdelkader (DET) pobił się z Randym Jonesem, dzięki czemu Red Wings nie zajmują już tradycyjnie przez siebie okupowanego ostatniego miejsca w drużynowej klasyfikacji liczby bójek.
Błąd sędziowski w dogrywce dał Anaheim Ducks zwycięstwo nad Carolina Hurricanes. Corey Perry przy stanie 2:2 podciął za bramką Jussiego Jokinena, ale gwizdka nie było, więc MVP ubiegłego sezonu po wymianie podań z Sheldonem Brookbankiem pokonał Cama Warda i przesądził o zwycięstwie swojej drużyny. Wcześniej gole dla Ducks strzelali Nick Bonino i Saku Koivu. "Kaczory" wciąż zajmują w Konferencji Zachodniej dalekie, 13. miejsce, ale strata 8 punktów do pozycji dającej play-offy nie jest niemożliwa do odrobienia. Tyle tylko, że teraz Ducks udają się na serię ośmiu meczów wyjazdowych, a jedynie dwie drużyny grają w tym sezonie poza własną halą gorzej od nich.
WYNIKI
TABELE
Komentarze