Kings o krok od finału
Los Angeles Kings nie zwalnia tempa. W trzecim meczu serii, „Królowie” pokonali „Kojoty” 2:1 i do upragnionego awansu do finału rozgrywek play-off brakuje im już tylko jednego zwycięstwa.
Kibice w Staples Center na pierwsze bramki musieli czekać do drugiej tercji, co nie oznacza, że w pierwszych dwudziestu minutach brakowało emocji. Phoenix wiedziało, że chcąc odwróć szalę zwycięstwa na swoją korzyść musiało wygrać spotkanie w Los Angeles. Coyotes już od pierwszych sekund ruszyli do ataku stwarzając kilka dobrych sytuacji, ale na ich drodze stał nieomylny Quick.
Druga tercja rozpoczęła się idealnie dla drużyny z Arizony. Yandle podał w tempo pod niebieską do Langkowa, ten wjechał do tercji gospodarzy i strzałem z nadgarstka wpakował krążek do siatki Quicka. Radość gości trwała zaledwie dwie minuty. Obrońcy Phoenix nie upilnowali Kopitara, który w sytuacji sam na sam nie dał szans Smithowi. Po pierwszej zdobytej bramce gospodarze zdecydowanie przejęli inicjatywę na lodzie. Los Angeles oddawało zdecydowanie więcej strzałów na bramkę przeciwnika i kolejne gol dla Kings był tylko kwestią czasu. Padł on w 42. minucie, a jego zdobywcą został Dwight King. „Kojoty” – oddając zaledwie cztery strzały w ostatniej odsłonie – nie zdołały już po raz drugi pokonać Quicka i Coyotes po całkiem dobrym spotkaniu po raz kolejny schodzili do szatni na tarczy.
– Phoenix było dzisiejszego wieczora o wiele lepszą drużyną, ale to my znaleźliśmy sposób na kolejne zwycięstwo – przyznał Brown.
– To jest nasz czas. Wiele chłopaków jeszcze nie doświadczyło w swojej karierze podobnego sukcesu, ale dzięki naszej ciężkiej pracy znajdujemy się w miejscu, w którym dzisiaj jesteśmy. Ponownie prowadzimy w serii 3-0.
„Królowie” są już jedną nogą w finale ligi. Swój awans mogą przypieczętować już w niedzielę kiedy to zaplanowane jest kolejne spotkanie serii.
– Wszyscy podjęli wyzwanie i jest coraz lepiej. Gramy dobrze, jesteśmy bardzo dobrze zgrani. Z tego powodu jesteśmy teraz niebywale trudni do pobicia – powiedział zdobywca decydującej bramki, Dwight King.
Z pewnością nie tak wyobrażała sobie tą serię drużyna z Arizony, która jeszcze nie składa broni. – Nadal mamy szansę na „powrót”. Kings to dobry zespół i wiemy, że będzie nam ich bardzo ciężko pokonać, ale seria nie jest jeszcze skończona. Mamy jeszcze czas, aby wygrać – powiedział po meczu Mikkel Boedker.
O tym czy „Kojoty” zdołają jeszcze podjąć walkę, przekonamy się już w niedzielę. Początek czwartego spotkania już o godzinie 21:00 czasu polskiego.
4. FINAŁ KONFERENCJI ZACHODNIEJ
Los Angeles Kings – Phoenix Coyotes 2:1 (0:0;1:1;1:0)
0:1 – Langkow (Yandle, Morris) 21:03
1:1 – Kopitar (Brown, Williams) 23:10
2:1 – Kings (Lewis, Stoll) 41:47
Kary: 2-6 min.
Strzały: 28-19
Komentarze