Smutne losy Ricka DiPietro
Historia Ricka DiPietro doskonale nadaje się na scenariusz hollywoodzkiej produkcji. Niestety, na chwile obecną, bliżej jej do dramatu niż do biografii wybitnego sportowca. Z drugiej strony, nie jest powiedziane, że dramat nie może mieć dobrego zakończenia. Ta myśl trzyma DiPietro przy życiu. Dosłownie.
Wybrany z numerem 1 w Drafcie 2000 bramkarz miał być podstawą, na którejNew York Islanderszbudują bardzo mocny zespół. Znakomite występyw NCAA (Boston University), przekonały ówczesnego menadżeradrużynyz Long Island, Mike’a Milbury, że warto zainwestować w tego chłopaka.
Pierwszy sezon dorosłego hokeja był dla DiPietro przede wszystkim nauką „nowego, dorosłego życia”. Swój czas dzielił pomiędzy grę w Islanders (u boku Mariusza Czerkawskiego, lidera „Wyspiarzy” w tamtym sezonie) a podróżami do Chicago, gdzie reprezentował barwy Wolves grających w lidze IHL. Jego wyniki statystyczne nie były imponujące,natomiastpokazał się ze znakomitej strony podczas MistrzostwŚwiatadwudziestolatków, gdzie wybrano gonajlepszymbramkarzem turnieju. Kolejna kampania to roczny pobyt w farmie Islanders, czyli Bridgeport Sound Tigers. DiPietro okrzepł, nabrał doświadczenia, przystosował się do rytmu gry zawodowców. Nadszedł czas na poważne granie i awans do „big league”. Od sezonu 2003-04 DiPietro został bramkarzem nr 1 Islanders. Drużyna nadal grała bardzo słabo, ale amerykański goalkeeper był jednym z jej jaśniejszych punktów.
Do historii hokeja na lodzie przejdzie data 12 września 2006. To właśnie tego dnia DiPietro parafował „kontrakt życia”. Nowa umowa z Islanders została podpisana na 15 lat(!). Jej wartość to 67,5 milionów dolarów. Rick w jednej chwili stał się jednym z najlepiej opłacanych bramkarzy hokejowych na świecie. Miał 25 lat, grał w Nowym Jorku, mieście kochającym gwiazdy – czego chcieć więcej? Zdrowia.
To właśnie zdrowie, a raczej jego brak, jest głównym powodem gwałtownego załamania kariery tego zdolnego zawodnika. Od początku sezonu 2008-09 do startu bieżącej kampanii, DiPietro zagrał jedynie w 47 meczach, w których był cieniem samego siebie. Doznał kontuzji m.in. kolan, pachwiny, biodra. Brak pewności siebie, wiary w pełnie swojego zdrowia, strata zaufania kibiców – to wszystko składowe poważnego kryzysu tego zawodnika. Kilka dni temu szefowie Islanders zdecydowali się wystawić DiPietro na listę waivers, czyli zawodników dostępnych „do wzięcia” przez inne kluby. Jak łatwo jest się domyślić, nikt się po niego nie zgłosił. Po upływie 48 godzin, Islanders wysłali Ricka do Bridgeport. Oficjalna wersja to „umożliwienie regularnych występów”, a mniej oficjalna to „postawienie krzyżyka na zawodniku, którego kontrakt zostaniewykupionypo sezonie”.
DiPietro jest na bardzo ostrym zakręcie swojej kariery. Mam nadzieję, że uda mu się wrócić na prostą. Wtedy, jego kariera będzieidealnymmateriałem na dramat. Taki, ze szczęśliwym zakończeniem.
Komentarze