Stempel Blackhawks na Presidents' Trophy
Chicago Blackhawks wygrywając ostatni w sezonie zasadniczym mecz przed własną publicznością postawili stempel na trofeum dla najlepszej drużyny rozgrywek regularnych. Teraz będą się starać odczarować klątwę Presidents' Trophy.
Podopieczni Joela Quenneville'a już wcześniej zapewnili sobie zdobycie nagrody dla najlepszej drużyny rozgrywek zasadniczych, a wczorajszy mecz z Calgary Flames nie miał wielkiego ciężaru gatunkowego. Blackhawks żegnali się jednak z meczami sezonu zasadniczego rozgrywanymi w United Center i nie mogli zawieść swoich kibiców. Gospodarze wygrali z Flames, którzy dawno nie mają już szans na awans do play-offów 3:1. Patrick Kane otworzył wynik w 10. minucie, Jonathan Toews z najbliższej odległości podwyższył na 2:0, a gdy goście zmniejszyli straty, Marcus Krüger ustalił wynik spotkania zdobywając swoją czwartą bramkę w sezonie. W bramce "Hawks" dobrze spisał się wybrany pierwszą gwiazdą meczu Corey Crawford, który obronił 25 strzałów.
Wobec faktu, że mecz nie miał wielkiego znaczenia dla kształtu tabeli NHL, ponad 22 tysiące widzów w United Center mogło się emocjonować pojedynkiem o miano najlepszego strzelca ekipy z Chicago. Zarówno Patrick Kane, jak i Jonathan Toews zdobyli po bramce, więc obaj wciąż mają tyle samo goli - po 23. Kane ma za to na koncie więcej asyst od swojego kanadyjskiego kolegi (32 do 25). - Mamy sporo zabawy w związku z tą rywalizacją - mówił po meczu Kane. - Najważniejsze jednak, że obaj gramy dobrze i że pomogliśmy drużynie rozegrać taki sezon, który już jest świetny, a jeszcze się nie skończył.
Blackhawks w skróconym przez lockout sezonie zdobyli dotąd w 47 meczach 77 punktów - zdecydowanie najwięcej w całej lidze. Dziś zakończą rozgrywki zasadnicze meczem z St. Louis Blues, w którym kilku czołowych graczy może dostać wolne. Drużyna z "Wietrznego Miasta" już wie, że w play-offach przeciwko każdemu rywalowi będzie miała przewagę własnego lodu, ale bycie najlepszym zespołem sezonu zasadniczego wcale nie musi być dobrym znakiem przed walką o Puchar Stanleya. W ostatnich 10 latach tylko raz zdarzyło się, by zespół w jednym sezonie wygrał i sezon zasadniczy, i Puchar Stanleya. W 26 sezonach od kiedy przyznawane jest Presidents' Trophy tylko 7 razy jego zdobywca wygrywał później również najważniejsze hokejowe trofeum świata.
Chicago Blackhawks - Calgary Flames 3:1 (2:0, 0:1, 1:0)
1:0 Kane - Sharp - Keith 09:34
2:0 Toews - Saad - Hossa 13:02
2:1 Butler - Stempniak - Street 30:43 SH
3:1 Krüger 47:06
Strzały: 38-26.
Minuty kar: 0-4.
Widzów: 22 048.
New York Islanders nie dali rady Buffalo Sabres, którym ulegli 1:2 po rzutach karnych, ale zdobyty w Buffalo punkt dał im awans na 6. miejsce w Konferencji Wschodniej NHL. Karnego jako jedyny wykorzystał Austriak Thomas Vanek, który wcześniej również asystował przy golu Briana Flynna, a Ryan Miller obronił 30 strzałów w swoim meczu numer 500 w NHL. Sabres szanse na play-offy stracili już wcześniej, bowiem wszystkie miejsca na Wschodzie są w nich obsadzone. Islanders mają teraz o jeden punkt więcej niż zajmujący miejsca 7. i 8. - odpowiednio - Ottawa Senators i New York Rangers.
Minnesota Wild stanęli wczoraj przed szansą zapewnienia sobie miejsca w play-offach, ale zmarnowali ją w fatalnym stylu. Ekipa z St. Paul uległa przed własną publicznością grającym już tylko o honor Edmonton Oilers aż 1:6. "Nafciarzom" do zdobycia 6 goli wystarczyło 17 strzałów, podczas gdy ich bramkarz, Nikołaj Chabibulin obronił 38 z 39 uderzeń gospodarzy. Naił Jakupow i Corey Potter strzelili po dwie bramki, a Jordan Eberle i Taylor Hall do swoich goli dołożyli po dwie asysty. Wild zajmują obecnie w Konferencji Zachodniej 8. miejsce i mają na koncie 53 punkty - tyle samo, ile znajdujący się na 9. pozycji Columbus Blue Jackets. O jedno "oczko" wyprzedzają obie drużyny Detroit Red Wings. Wszystkie trzy ekipy rozegrają jeszcze po jednym spotkaniu.
W spotkaniu dwóch drużyn, które straciły już szanse na awans do play-offów Colorado Avalanche pokonali po rzutach karnych 5:4 Phoenix Coyotes.
Komentarze