Na ostrzu łyżwy
Czyli co, finał Pucharu Stanley’a? Nigdy bym się nie spodziewał, że tak szybko skończy się rywalizacja w obu finałach konferencji. Tymczasem na placu boju pozostały już tylko dwie ekipy – Boston Bruins i Chicago Blackhawks. Niedźwiadki bez straty meczu rozprawiły się z Pittsburgh Penguins, a wygrana do zera to wręcz sensacja tego sezonu. Jastrzębie raz tylko potknęły się w Los Angeles, ale ostatecznie wygrały w pięciu pojedynkach. Jedno trzeba przyznać – decydujące mecze obu serii przyniosły wielkie emocje.
FINAŁY KONFERENCJI
Konferencja wschodnia:
Pittsburgh Penguins (1) vs Boston Bruins (4)
Zawsze trudno odrabia się straty z 0-2. Jeszcze trudniej, gdy trzeba je odrabiać na wyjeździe. W takiej sytuacji byli Pittsburgh Penguins, choć ekipa ta z pewnością jest jedną z niewielu, które mogły wyjść z takiej opresji. Nie w tym roku jednak. Nie przeciwko tak grającym Bruins, z ich fińską ostoją bramki (Tuukka Rask). Mimo to, przyznać trzeba, że Pingwiny rzuciły na szalę wszystko co miały i naprawdę były bliskie, choćby jednej wygranej.
W trzecim meczu rywalizacji o prymat na Wschodzie o wygranej musiała rozstrzygać dogrywka, a nawet dwie. Rask obronił aż 53 strzały a szybkiego gola, bo już w 102 sekundzie spotkania zdobył lider punktowy tych playoff, czyli David Krejci (9G, 12A). Potem powoli inicjatywę przejmowali goście, którzy byli zdecydowanie aktywniejsi pod bramką Bruins (39-25 w strzałach w regulaminowym czasie, z czego 14-4 w trzeciej tercji). Cóż z tego, skoro jedynym efektem tych starań był 5. gol w tej fazie Chrisa Kunitza, strzelony w połowie drugiej tercji. Ostateczny ruch należał jednak do gospodarzy. – Tak naprawdę to te regulaminowe 60 minut nie było najlepsze w naszym wykonaniu, ale powiedzieliśmy sobie, że musimy znaleźć jakiś sposób i udało się to w dogrywce – tak skomentował trzeci pojedynek Patrice Bergeron, który był bohaterem wieczoru, pokonując Tomasa Vokouna (38 obron) w 15 minucie drugiej dogrywki.
Skróty meczu numer trzy
Zwycięski gol Bergerona
Czwarte spotkanie także było na przysłowiowym styku, a w dodatku zobaczyliśmy tylko jedną bramkę autorstwa defensora Adama McQuaida. Był to drugi gol tego zawodnika w tych playoff, a co ciekawe w fazie zasadniczej McQuaid trafił tylko raz w 32 spotkaniach. Z kolei Tuukka Rask obronił wszystkie 26 strzałów i zakończył serię z imponującym wynikiem zaledwie dwóch straconych goli, broniąc łącznie w czasie całej rywalizacji z Penguins 134 z 136 oddanych w jego kierunku strzałów. Fenomen! Ten wynik to wraz z czterema innymi seriami drugi taki rezultat w historii NHL. Tylko Anaheim Ducks byli lepsi, tracąc gola w całej rywalizacji z Minnesota Wild w 2003 roku. Zresztą krótka seria Pingwinów z Bruins przyniosła sporo takich ciekawostek statystycznych, niestety w większości na niekorzyść zespołu z Pittsburgha. Zespół ten przegrał po raz pierwszy rywalizację do zera od 47 serii (jako ostatni uczynili to… Bruins w 1979 roku). Dodatkowo aż dwukrotnie nie strzelał gola w meczu, co przydarzyło im się wcześniej tylko dwa razy na 147 spotkań. Co więcej liderzy zespołu – Sidney Crosby, Jewgienij Małkin i Jarome Iginla, nie zdobyli choćby punktu a ten ostatni kończył nawet sezon w trzeciej linii ataku. To tak na podsumowanie finałów konferencji w wykonaniu najbardziej… bramkostrzelnej ekipy sezonu zasadniczego, ale także potwierdzenie bardzo dobrej defensywy Bruins na najlepszych graczach rywali.
I jak wygrać przeciwko tak broniącym Bruins?
No i na koniec wręcz kuriozum. Żaden z zespołów nie zdobył gola w przewadze. Nie jest to jednak przypadek odosobniony, gdyż drugi tegoroczny finalista (Blackhawks) trafił w finałach konferencji tylko raz w liczebnej przewadze.
Skróty meczu numer cztery
Gol Adama McQuaida
FINAŁY KONFERENCJI
Konferencja zachodnia:
Chicago Blackhawks (1) vs Los Angeles Kings (5)
Ostatnie dwie gry finałów Zachodu potoczyły się podobnie do pojedynku Penguins-Bruins. Jednobramkowe wygrane ekipy prowadzącej w serii i podwójna dogrywka, tyle że ta ostatnia miała miejsce w piątym meczu zmagań. Najpierw jednak Jastrzębie zadały Królom bardzo bolesny cios w postaci wygranej 3-2, która zakończyła ich 15-meczową serię zwycięstw na własnym lodowisku (seria trwała od 2009 roku). Co ciekawe Blackhawks musieli przez całe spotkanie odrabiać straty, wychodząc na prowadzenie dopiero po golu Mariana Hossy na początku ostatniej odsłony. Dla Chicago trafiali jeszcze Bryan Bickell i Patrick Kane a wygrana miała tym większe znaczenie, gdyż goście grali osłabieni brakiem Duncana Keitha, który był zawieszony za atak wysokim kijem na Jeffa Cartera w meczu numer trzy.
Skróty meczu numer cztery
Marian Hossa zdobywa zwycięską bramkę w czwartym pojedynku
Jeszcze więcej dramaturgii mieliśmy w spotkaniu numer pięć. Blackhawks, którzy marzyli o tym, aby rozstrzygnąć serię u siebie, długo musieli męczyć się z broniącymi do końca honoru mistrzów Kings. W końcowym zwycięstwie pomogły między innymi 33 obrony Corey’a Crawforda, bramka powracającego Keitha i hattrick Patricka Kane’a. Tym samym Kane został dopiero czwartym graczem w ostatnim 30-leciu, którzy zdobył trzy gole w spotkaniu decydującym o wygranej w finale konferencji. Wcześniej dokonały tego same sławy: Wayne Gretzky (1993), Jari Kurri (1985) i Mike Bossy (1983). Trzeba jednak przyznać, że Kings walczyli bardzo dzielnie, tym bardziej, iż po sześciu minutach meczu przegrywali już 0-2. Pogoń była jednak bardzo udana. Najpierw w osłabieniu trafił Dwight King, na początku trzeciej tercji swoją dopiero trzecią bramkę w playoff zdobył Anze Kopitar a na 9,4 sekundy przed końcem wyrównał Mike Richards. Do szczęścia zabrakło gola w dogrywce, który mógłby odmienić losy nawet całej serii, gdyż po takim zwycięstwie Kings zdominowaliby zapewne szósty mecz w Los Angeles. Do tego jednak nie doszło a w 11 minucie i 40 sekundzie drugiej dogrywki sezon obrońcom tytułu zakończył Kane. Było to najdłuższe w historii Krolów spotkanie w playoff. Niestety przegrane.
Mike Richards wyrównuje na 9,4 sekundy przed końcem 5. meczu
Zwycięski gol Kane’a, pomeczowe pozdrowienia i wywiady
Podsumowując, warto zauważyć słabszą postawę liderów Kings – Dustina Browna i Anze Kopitara. Pierwszy strzelił w ostatnich 10 grach tylko jedną bramkę a Słoweniec dwie w 13 pojedynkach. Mało, choć Brown przyznał po zakończeniu serii, że w finale Zachodu grał z urazem kolana.
Przed nami więc Wielki Finał. Dwie bezsprzecznie najlepsze ekipy tych playoff. Zdobywcy Pucharu Stanley’a z 2010 roku (Blackhawks) i 2011 (Bruins). Co ciekawe to pierwszy przypadek od 1979 roku kiedy to w finale zagrają przedstawiciele z tzw. Original Six (zespoły tworzące ligę). 24 lata temu zmagali się Montreal Canadiens z New York Rangers a rok wcześniej (1978) miał miejsce ostatni pojedynek obecnych pretendentów, który Bruins rozstrzygnęli w ćwierćfinałe w czterech grach. – Oba kluby mają wielkie tradycje. To dobre dla ligi i hokeja. Jesteśmy podekscytowani, że jesteśmy tego częścią i wiem, że rywalizacja rozgorzeje od pierwszego meczu – zapowiada trener Blackhawks Joel Quenneville.
Zapowiada się więc rewelacyjny, ostatni akt sezonu. Sezonu, który mógł się nie odbyć, a przyniósł nam tyle wrażeń. Będzie się działo! Nie mam co tego wątpliwości!
Wideo-zapowiedź pierwszego meczu finałów
Komentarze