NHL: Kings tracą ważne punkty (WIDEO)
Eddie Lack zanotował 36 udanych interwencji i obronił wszystkie strzały hokeistów Los Angeles Kings w serii rzutów karnych. Dzięki postawie szwedzkiego bramkarza Vancouver Canucks pokonali obrońców mistrzowskiego tytułu 2:1 i wypchnęli ich z czołowej ósemki Konferencji Zachodniej.
Do play-offów pozostał jeszcze tydzień, jednak wczoraj w Rogers Arena mogło się kibicom wydawać, że rywalizacja o Puchar Stanleya już się rozpoczęła. - Podeszliśmy do tego meczu, jakby to były już play-offy i sądzę, że przeciwnicy zrobili to samo- powiedział po spotkaniu obrońca Canucks Kevin Bieksa. - To były bardzo ważne punkty dla nas, do tego zdobyte po tym, jak pierwsi straciliśmy bramkę.
Już w drugiej minucie Dwight King umieścił krążek za parkanami golkipera gospodarzy. Jeff Carter objechał obrońców drużyny z Kolumbii Brytyjskiej i podał przed maskę Lacka. King już tam był i tylko dołożył kija, a guma znalazła drogę do siatki. Hokeiści z Kalifornii przeszli do defensywy, w końcu mieli ten mecz pod kontrolą. Wytrzymali prawie 50 minut. W ostatniej odsłonie Henrik Sedin zza bramki bez oglądania się za siebie podał krążek do brata. Daniel uderzył bez zastanowienia i doprowadził do wyrównania. Dla kapitana "Orek" była to okrągła 700. asysta w karierze. Kolejnych goli już się nie doczekaliśmy i zwycięzcę miał wyłonić konkurs najazdów.
Obaj bramkarze stawali na głowie, aby tylko utrzymać swój zespół w grze. Jonathan Quick zaliczył 37 obron, Lack o jedną mniej, jednak to właśnie 27-letni Szwed, według dziennikarzy zasłużył na miano najlepszego zawodnika meczu.Przeważyła seria rzutów karnych, w której golkiper Canucks nie pozwolił, żeby lampa za jego plecami zapaliła się choć raz. Decydującego gola strzelił w trzeciej rundzie Chris Higgins, który poczekał aż Quick zrobi pierwszy ruch i ze spokojem wpakował gumę do siatki.
Podopieczni Darryla Suttera nienajlepiej radzą sobie w tym sezonie, kiedy dochodzi do konkursu najazdów. Na dziesięć meczów, które kończyły się w ten sposób wygrali zaledwie dwa. Na pewno hokeistom z "Miasta Aniołów" przydałoby się teraz kilka z tych punktów zgubionych po rzutach karnych. "Królowie" mają tyle samo "oczek" co Calgary Flames, ale w związku z mniejszą liczbą zwycięstw w regulaminowym czasie gry to właśnie "Płomienie" wciąż zajmują trzecią lokatę w Dywizji Pacyfiku.
Vancouver Canucks - Los Angeles Kings (0:1, 0:0, 1:0, 0:0, 1:0)
0:1 King - Carter, Toffoli (1:13)
1:1 D. Sedin - H. Sedin, Edler (49:54)
2:1 Higgins (decydujący rzut karny)
Minuty kar: 4-6
Strzały na bramkę: 38-37
Z czołowej ósemki Konferencji Zachodniej Kings wylecieli kosztem Winnipeg Jets. "Odrzutowce" wygrały wczoraj na wyjeździe z Minnesotą Wild 2:0. Pierwszy raz od połowy stycznia hokeiści z St. Paul zostali pokonani różnicą większą niż jedna bramka. Za ten wynik Jets podziękować muszą Ondřejowi Pavelcowi. Bramkarz kanadyjskiej drużyny obronił wszystkie 32 strzały przeciwników i zanotował trzecie w tym sezonie czyste konto. Podopieczni Paula Maurice'a mają o punkt więcej od "Królów" i okupują aktualnie ostatnią pozycję premiowaną awansem do fazy mistrzowskiej. Wild w tym zestawieniu są o jedno miejsce wyżej i wczoraj, gdyby nawet przegrali w doliczonym czasie gry zapewniliby sobie miejsce w play-offach.
Na dziewięciu wygranych z rzędu zakończyła się niesamowita seria hokeistów Columbus Blue Jackets. Wczoraj "Kurtki" musiały uznać wyższość dywizyjnych rywali, chociaż jeszcze na chwilę przed końcem regulaminowego czasu gry wydawało się, że to drużyna z Ohio będzie świętować kolejne zwycięstwo. New York Rangers sporo się napracowali by wyrwać wygraną. Bohaterem meczu został Derek Stepan, który najpierw na pół minuty przed końcem trzeciej tercji umieścił krążek za linią bramkową, a następnie strzelił decydującego gola w dogrywce. Nowojorczycy są o krok od tytułu najlepszego zespołu sezonu zasadniczego. Pierwsze od 1994 roku trofeum Presidents' będzie ich, jeśli wygrają we wtorek z New Jersey Devils.
Szalony mecz oglądali wczoraj kibice zgromadzeni w First Niagara Center, gdzie Buffalo Sabres podejmowali Carolina Hurricanes. "Szable" zaskakująco łatwo wywalczyły spore prowadzenie, którego w końcówce omal nie straciły. Gospodarze pozwolili rywalom na oddanie aż 52 strzałów, na szczęście dla hokeistów z Buffalo Anders Lindback był wczoraj w dobrej formie. Podopiecznym Billa Petersa zabrakło jednego gola do wyrównania i mecz zakończył się zwycięstwem Sabres 4:3. Pierwszy raz w tej kampanii sędziowie nie podyktowali w meczu ani jednej kary.
San Jose Sharks polegli przed własną publicznością w starciu przeciwko Dallas Stars 1:5. Na chwilę przed pierwszym wznowieniem było już wiadomo, że oba zespoły utraciły szansę na włączenie się do walki o Puchar Stanleya i grają o nic. Kapitan teksańskiej drużyny Jamie Benn zanotował dwa trafienia i dołożył asystę, dzięki czemu zbliżył się w zestawieniu najlepiej punktujących zawodników do Sidneya Crosby'ego. 25-letni Kanadyjczyk nie cieszył się jednak ze swojego występu. - Nie ma czego świętować - przyznał Benn po meczu. - Nie zrobiliśmy tego, co należało zrobić w tym roku. W hokeju liczy się obrona, a my w tym elemencie zawiedliśmy.
Wyniki i skróty wszystkich wczorajszych spotkań znajdziecie tutaj.
Komentarze