Play-offy NHL: Awans "Kaczorów", Rangers wciąż w grze (WIDEO)
Pięć spotkań wystarczyło Anaheim Ducks aby wyeliminować Calgary Flames z fazy pucharowej. Wczoraj Kalifornijczycy pokonali "Płomienie" 3:2 po dogrywce i awansowali do Finału Konferencji, gdzie już czekają na nich hokeiści Chicago Blackhawks.
Kiedy w drugiej tercji po zderzeniu z Mattem Stajanem Corey Perry zjeżdżał z lodu na jednej nodze wydawało się, że drużyna z zachodniego wybrzeża straci na dłużej jednego z najlepszych zawodników. 29-letni Kanadyjczyk poza lodowiskiem wytrzymał jednak zaledwie trzy minuty, powrócił na taflę jeszcze silniejszy i bardziej zdeterminowany - dał "Kaczorom" zwycięstwo.
Kolejny raz w tej serii podopieczni Bruce'a Boudreau od samego początku spotkania zdominowali przeciwnika. Grali ostrożnie w defensywie, nie pozwalali hokeistom z Calgary na oddanie zbyt wielu strzałów, a po drugiej stronie lodowiska nierzadko stwarzali groźne sytuacje. Ciągłe ataki odpierać musiał Karri Ramo. 28-letni Fin, który wcześniej zagarnął miano pierwszego bramkarza kanadyjskiej ekipy bronił wczoraj niesamowicie. Ramo zanotował 44 obrony, w głównej mierze to właśnie dzięki niemu Flames utrzymywali się w grze.
Po raz pierwszy fiński golkiper skapitulował dopiero w drugiej odsłonie. Jakob Silfverberg podał zza bramki do nadjeżdżającego Ryana Keslera. 30-letni Amerykanin bez zastanowienia wystrzelił krążek, Ramo nie zdążył w porę zareagować i guma zatrzepotała w siatce. Niecałą minutę później remis przełamał Johnny Gaudreau i na drugą przerwę "Kaczory" zjeżdżały ze stratą. Na jej zniwelowanie nie musieliśmy czekać długo, już w pierwszej minucie trzeciej tercji Matt Beleskey doprowadził do wyrównania.
W końcówce regulaminowego czasu gry zrobiło się naprawdę gorąco. Po nieudanej akcji ze Ducks, podopieczni Boba Hartleya wyszli z kontrą dwóch na jednego, ale Frederik Andersen z małą pomocą Hampusa Lindholma powstrzymał rywali. W dogrywce atakowali już tylko hokeiści z zachodniego wybrzeża. Swoich szans nie wykorzystali Kesler i Beleskey, ale już w trzeciej minucie doliczonego czasu gry lampka za plecami Ramo ponownie się zapaliła. Zamieszanie pod bramką przyjezdnych po strzale Cama Fowlera wykorzystał Perry. Prawoskrzydłowy "Kaczorów" mimo widocznego bólu rzucił się na kolana i zdołał przepchnąć krążek za linię bramkową.
- Przegraliśmy i musimy pożegnać się z play-offami, ale nasza ekipa grała niesamowicie, dostaliśmy się do fazy mistrzowskiej i wygraliśmy pierwszą rundę - powiedział po spotkaniu David Jones, prawoskrzydłowy Flames. - Jestem dumny z naszej drużyny. Przerwaliśmy passę Ducks i byliśmy dzisiaj blisko zwycięstwa. Ducks to bardzo mocny zespół, mam wrażenie, że mogą zdobyć Puchar.
Kalifornijczycy w półfinałach Pucharu Stanleya zagrają po raz pierwszy od ośmiu lat. Dla Boudreau, który stanowisko trenera "Kaczorów" przejął pod koniec 2011 roku będzie to pierwszy Finał Konferencji w karierze.
Anaheim Ducks - Calgary Flames 3:2 (0:1, 1:1, 1:0, 1:0)
0:1 Hudler - Wideman, Russell (10:43, 5/4)
1:1 Kesler - Silfverberg, Fowler (24:59, 5/4)
1:2 Gaudreau - Hudler, Wideman (25:55)
2:2 Beleskey - Beauchemin, Silfverberg (40:59, 5/4)
3:2 Perry - Maroon, Fowler (62:26)
Minuty karne: 12-12
Strzały na bramkę: 47-19
Widzów: 17,284
Stan serii: 4-1
O awansie do trzeciej rundy w parze New York Rangers - Washington Capitals zadecyduje mecz numer siedem. Nowojorczycy wygrali minionej nocy 4:3 i ostatnie spotkanie tej serii rozegrają przed własną publicznością.
W szczególności podobać mogła się pierwsza tercja wczorajszego starcia. Zawodnicy zmuszali bramkarzy do nielada wysiłku, w ciągu dwudziestu minut Braden Holtby i Henrik Lundqvist łącznie wybronili aż 37 strzałów. Lepszy w tej konfrontacji okazał się "Król Henryk", bramkarz "Stołecznych" został dwukrotnie pokonany przez Chrisa Kreidera. W tym raz na niecałą sekundę przed przerwą.
W drugiej odsłonie "Strażnicy" wycofali się do obrony. Podopieczni Barry'ego Trotza atakowali bramkę Lundqvista osiemnaście razy, ale tylko Jason Chimera zdołał przełamać szwedzkiego bramkarza. Po drugiej stronie lodowiska golkiper Caps nie zobaczył zbyt wiele akcji, Rangers strzelali w światło bramki "Stołecznych" zaledwie cztery razy.
Jeszcze na trzynaście minut przed końcową syreną podopieczni Alaina Vigneaulta prowadzili 4:1, ale gospodarze zwiększyli tempo, zniwelowali stratę do jednej bramki i sprawili, że końcówka meczu była emocjonująca. Ostatecznie hokeiści ze stolicy Stanów Zjednoczonych nie doprowadzili do wyrównania i drugi raz z rzędu musieli uznać wyższość nowojorczyków.
"Blueshirts" są specjalistami od spotkań numer siedem. Od 2012 roku "Strażnicy" wygrali pięć takich starć z rzędu.
Washington Capitals - New York Rangers 3:4 (0:2, 1:0, 2:2)
0:1 Kreider - Fast, Klein (0:40)
0:2 Kreider - Brassard, Stepan (19:59, 5/4)
1:2 Chimera - Kuzniecow, Ward (20:28)
1:3 Nash - St. Louis, Brassard (40:54)
1:4 Boyle - Sheppard, Miller (44:24)
2:4 Kuzniecow - Alzner, Ward (47:40)
3:4 Ward - Chimera, Carlson (50:33)
Minuty karne: 6-8
Strzały na bramkę: 45-28
Stan serii: 3-3
Komentarze