NHL: Były wicemistrz świata przestał przychodzić na treningi i mecze. Został wyrzucony z klubu (WIDEO)
Patrik Berglund kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia stracił swój kontrakt z Buffalo Sabres. Po upływie miesiąca od opuszczenia najlepszej ligi świata wyjawił powody, dla których zmuszony był opuścić NHL po jedenastu sezonach gry. 30-letni napastnik zgubił całkowicie pasję i radość z hokeja, które towarzyszyły mu do tej pory.
Szwed po rozstaniu z ostatnim pracodawcą wrócił do swojej ojczyzny. Przepisy nie pozwalają mu na dokończenie bieżących rozgrywek w innej drużynie. Berglund chce poświęcić ten czas na poprawę swojego zdrowia psychicznego.
–Patrząc na to jak bardzo źle się czułem i jak odmiennie wygląda to dzisiaj …wiem, że podjąłem właściwą decyzję – powiedział hokeista pochodzący z Västerås dziennikarzowi lokalnej gazety Vestmanlands Läns Tidning. – Pieniądze to ostatnia rzecz, która liczy się teraz dla mnie.
W innym z wywiadów, udzielonym szwedzkiemu portalowi branżowemu hockeypuls.se opowiedział o swoim stanie w bardziej dosadnych słowach.
–Czułem się po prostu jak gówno. Pieniądze nie czyniły mnie szczęśliwym – powiedział doświadczony napastnik. – Teraz jest znacznie lepiej. Moim celem był powrót do domu. Zaczynam na nowo odnajdywać siebie z pomocą rodziny oraz przyjaciół. Czuję się bezpieczniej, gdy jestem u siebie. Zaczynam oddychać.
Srebrny medalista mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich nie przyszedł na trening, coszkoleniowiec "Szabel” Phil Housley zrzucił na karb choroby, ale odmowa wyjazdu z drużynąna dwumeczową serię do Waszyngtonu i Bostonu, w którą zespół udał się w połowie grudnia, to już było za wiele. Zakończyło się to decyzją o zawieszeniu zawodnika na czas nieokreślony.
Berglund natychmiastowo zniknął ze składu drużyny widniejącego na oficjalnej stronie internetowej klubu, jak również nie został umieszczony na tak zwanej liście odrzuconych, co oznaczało w prostej linii rozwiązanie kontraktu. Doszło do tego z dniem 21 grudnia.
–Zostałem zawieszony za to, że przestałem pojawiać się na treningach i meczach – szczerze wyznał. – To była całkowicie właściwa decyzja, żeby mnie wyrzucić w tej sytuacji.
Szwed stracił na tym 12,5 miliona dolarów, które miał zarobić w ciągu następnych czterech lat, w tym ponad 2 miliony za bieżący sezon. Jego odejście spowodowało „dziurę” w składzie Sabres. W klubie z Buffalo pojawił się w lipcu jako część transakcji za przejście do St.Louis Ryana O'Reilly’ego. Oczekiwano, że Szwed wzmocni linię ataku „Szabel”, mogąc grać zarówno na środku, jak i na skrzydle. Przez dekadę gry dla „Nutek” udowodnił swoją przydatność w wielu sytuacjach, o czym świadczą 168 bramki zdobyte w tym czasie i trzy sezony, w których zdobywał co najmniej 20 goli.
–Chcę powiedzieć, że jest mi przykro, że musiałem opuścić ekipę z Buffalo – powiedział były wicemistrz świata juniorów. – Zawodnicy byli tam wyśmienici. Życzę im, jak również całemu klubowi, żeby w przyszłości okazali się najlepsi. Nie mogę mieć do nikogo żadnych pretensji.
Berglund przyznał, że w sytuacji, gdy podjął decyzję o swoim nagłym odejściu, doświadczył również pomocy ze strony ligi oraz Stowarzyszenia Graczy NHL (NHLPA), którzy nie zostawili go w potrzebie. Zaraz po ogłoszeniu zawieszenia Szweda, bodajże największy autorytet dziennikarski w sprawach NHL, Elliotte Friedman z portalu Sportsnet napisał, że dysponujący doskonałymi warunkami fizycznymi (192 cm) napastnik zmagał się w tym sezonie z permanentnym poczuciem niespełnienia i porażki wiedząc, że jego wyniki nie idą w parze z oczekiwaniami, które klub z Buffalo pokładał w nim, dokonując latem transakcji.
Były brązowy medalista mistrzostw świata powiedział, że na zewnątrz zachowywał się tak, jakby był zadowolony z przeprowadzki do Buffalo, ale jego problemy z tego tytułu zaczęły się już w momencie, gdy musiał wcześniej niż zwykle opuścić Szwecję, by zorganizować swoje życie za Oceanem w nowym miejscu.
Berglund w 23 spotkaniach w barwach Sabres zdobył zaledwie dwa gole i tyle samo asyst. To najsłabszy wynik w jego karierze. Dla porównania trzeba powiedzieć, że do tej pory najgorzej wypadł w sezonie 2015/16, gdy w 42 grach zanotował 15 punktów (10G + 5A). Nie wyklucza powrotu do hokeja, ale na razie skupia się tylko na poszukiwaniu szczęścia i równowagi.
–Nie chcę powiedzieć, że to już koniec. Mam nadzieję, że odnajdę jeszcze radość z gry – powiedział laureat Årets Junior z 2007, czyli nagrody dla najlepszego juniora Szwecji. –Na razie nie potrafię powiedzieć, czy jeszcze zagram, czy już nie. Powracam powoli do zdrowia. Zobaczymy, gdzie ten proces mnie zawiedzie.
Berglund wyjaśnił jakie było jego podejście do hokeja i jak ono zmieniło się z czasem. Ten stan ewoluował od całkowitej pasji i oddania do poczucia, iż odchodząc nie stracił nic ważnego.
–Hokej był całym moim życiem – wyjawił zawodnik – To nie była tylko moja praca, ale coś w czym byłem rozkochany. Kiedy tracisz taką rzecz, to naturalnym jest, że czujesz się na wskroś źle. Ja nie poczułem jakiejkolwiek straty.
Trener Housley odmówił komentarza po tym jak zawiesił swojego zawodnika, ale teraz kiedy emocje już trochę opadły postanowił przemówić w jego sprawie.
–Patrik est wspaniałym człowiekiem – oświadczył 54-letni Amerykanin. – Chciał dobrze. To taki typ gracza pracującego dla drużyny. Świetny kolega dla pozostałych członków zespołu. Po prostu doszło do jakiegoś niefortunnego zbiegu niekorzystnych okoliczności. Życzę mu wszystkiego najlepszego w jego dalszej drodze. To przykre, że musieliśmy się z nim rozstać, ale dyrektor generalny Jason Botterill i kierownictwo klubu postąpiło właściwie. Jeszcze raz podkreślam, że życzę mu wszystkiego najlepszego. To trudna sytuacja, ale ufam tej decyzji, która została podjęta.
Berglund rozegrał w NHL 717 spotkań fazy zasadniczej, w których strzelił 170 bramek, a przy 156 asystował, co łącznie daje 326 punktów. Do tego wystąpił w 60 meczach play-off, zdobywając 10 goli oraz zaliczając 16 kluczowych podań. W poprzednim sezonie, który był jego ostatnim w St.Louis Blues, rozegrał 57 gier, w których uzbierał 26 „oczek” (17G + 9A). Do „Nutek” trafił z draftu 2006. Wybrany został w pierwszej rundzie z numerem 25.
Najlepsze akcje Patrika Berglunda z pierwszych lat gry w St.Louis Blues.
Berglunda stać z całą pewnością w przyszłości na grę na najwyższym poziomie, czy to z powrotem w NHL, czy też w rodzimej SHL. Na tę chwilę gracz wybierany do Drużyny Gwiazd MŚ 2011, MŚ juniorów 2008 i debiutantów NHL 2009 nie żałuje podjętej przez siebie decyzji.
–Kontrakt, który straciłem oraz pieniądze, które mi przepadły nie znaczą dla mnie obecnie nic – tłumaczy były już gracz najlepszej ligi świata. – Wiem, że to wyświechtany slogan, ale to prawda, że pieniądze szczęścia nie dają. Ja nie mam najmniejszego problemu z tym, żeby zrezygnować z moich zarobków, tylko po to, żeby znów poczuć się szczęśliwym.
Komentarze