NHL: Kolejny wielki powrót "Błyskawicy" (WIDEO)
Jedną z wielu rzeczy, które Tampa Bay Lightning robią w tym sezonie najlepiej w NHL jest odrabianie strat w trzecich tercjach. Boston Bruins przekonali się tej nocy o tym na własnej skórze w meczu na szczycie konferencji wschodniej najlepszej ligi świata.
"Nasza pewność siebie sprawia, że w żadnym momencie nie czujemy, że jesteśmy poza meczem" - powiedział w poniedziałek o swojej drużynie napastnik "Błyskawicy" Ryan Callahan. Nie mówił tego jednak wieczorem, po meczu z Boston Bruins, a przed nim. Wieczorem on i jego koledzy pokazali jednak, jak prawdziwe są te słowa.
Lightning po 40 minutach rywalizacji dwóch najlepszych drużyn konferencji wschodniej NHL przegrywali z Bruins 2:4, a mimo to zjechali z lodu jako zwycięzcy i to bez konieczności grania dogrywki. W 46. minucie Victor Hedman zdobył gola kontaktowego, gdy pojechał za akcją Stevena Stamkosa. Kapitan gospodarzy sam w bramkę nie trafił, ale krążek odbił się od bandy i wrócił przed bramkę, gdzie Szwed skierował go między słupki. W 54. minucie do remisu doprowadził zaś najskuteczniejszy gracz ligi Nikita Kuczerow, który popisał się fantastycznym strzałem w samo "okienko" bramki strzeżonej przez Tuukkę Raska.
A decydujący cios podopieczni Jona Coopera zadali w ostatniej minucie trzeciej tercji. Stojący przed bramką specjalista od goli w osłabieniu Anthony Cirelli tym razem trafił w równych składach i przesądził o wygranej 5:4. To był jeszcze efekt zamknięcia rywali w ich tercji obronnej podczas gry w przewadze po karze dla Charlie'ego McAvoya, ale ten ostatni zdążył już wrócić na lód, gdy Cirelli trafił do siatki. Zespół z Florydy tym razem zawiódł podczas gier w przewagach, mimo że w całym sezonie rozgrywa je z najlepszą w lidze skutecznością 28,4 %. Tej nocy polskiego czasu nie wykorzystał żadnej z sześciu, ale i to nie przeszkodziło mu w odniesieniu zwycięstwa.
Lightning po pierwszej tercji prowadzili 2:1. Steven Stamkos trafił do siatki dwukrotnie w niemal identyczny, charakterystyczny dla siebie sposób, czyli strzałami z "klepy"z lewego koła wznowień w tercji ataku, patrząc z perspektywy atakującego zespołu. Popularny "Stammer" po raz piąty w karierze w NHL przekroczył granicę 40 goli w jednych rozgrywkach. Odpowiedział w przewadze Brad Marchand. A później miały miejsce dwie zupełnie różne tercje. Zanim bowiem trzecią "Błyskawica" wygrała 3:0, w takim samym stosunku przegrała drugą i to dlatego trzeba było odrabiać straty w ostatnich 20 minutach. W drugiej odsłonie dla Bruins trafiali: Charlie Coyle, Brandon Carlo i wreszcie w kuriozalnych okolicznościach Marchand po raz drugi. Jego strzał bramkarz gospodarzy Andriej Wasilewski obronił, ale krążek odbił się wysoko za bramką od pleksiglasowej odsłony i spadł przed nią tak szczęśliwie dla Bruins, że trafił rosyjskiego bramkarza w nogę, by wpaść do bramki.
Stamkos w trzeciej tercji do swoich dwóch goli dorzucił jeszcze dwie asysty. A Lightning już po raz 9. w tym sezonie wygrali mecz, w którym przegrywali po dwóch tercjach. Żaden inny zespół nie może się pochwalić takim samym wynikiem. Co ciekawe, w zeszłym sezonie także mieli 9 takich wygranych i również byli pod tym względem najlepsi w NHL. Anthony Cirelli twierdzi, że tajemnica sukcesu jego drużyny w takich sytuacjach jest bardzo prosta. - Po prostu wychodzimy i gramy. Nigdy się nie poddajemy, "jedziemy" cały czas. A mamy umiejętności, które pozwalają nam strzelać gole. I to było widać w trzeciej tercji - skomentował. Gracze z Tampy strzelili już w tych rozgrywkach 306 goli i mają niesamowitą różnicę bramek +100.
A po stronie punktów w tabeli zapisali już na swoje konto 122. Dawno zapewnili sobie triumf w sezonie zasadniczym, a wczoraj odnieśli 59. zwycięstwo w tych rozgrywkach. Już tylko trzy wygrane dzielą ich od wyrównania liczby triumfów w jednym sezonie zasadniczym, należącego od 23 lat do Detroit Red Wings. Do końca rozgrywek regularnych pozostało im pięć spotkań. Z kolei Nikita Kuczerow ma już 121 punktów, czyli więcej niż kiedykolwiek w NHL zdobył np. Aleksandr Owieczkin. Jest już drugim najskuteczniejszym Rosjaninem pod względem zdobyczy w jednym sezonie. Lepszy był tylko w rozgrywkach 1992-93 Aleksandr Mogilny, który uzbierał 127 "oczek". Kuczerow ściga się także z najlepszym w XXI wieku dorobkiem 125 punktów, osiągniętym 13 lat temu przez Joe Thorntona.
Tymczasem Bruins zakończyli serię czterech zwycięstw i z wynikiem 101 punktów są na drugim miejscu w dywizji atlantyckiej. Ich drugi najlepszy dorobek w całej konferencji wschodniej i tak oznacza aż 21 punktów straty do najlepszych w niej Lightning. Przed meczem zawodnicy ekipy z Bostonu dużo mówili o uważaniu na tracenie krążka, bo nikt tak, jak ich rywale nie potrafi błyskawicznie przechodzić z obrony do ataku. Po spotkaniu jednak trener Bruce Cassidy narzekał, że jego gracze nie wykonali założeń taktycznych. - Podejmowaliśmy złe decyzje, np. włączając się za dużą liczbą zawodników do ataku i zostawiając ich najlepszych graczy za naszymi plecami, gdy prowadziliśmy - mówił. - Mogę zrozumieć, że to się zdarza, gdy przegrywamy i próbujemy ich naciskać. Ale w takiej sytuacji to się nigdy nie powinno zdarzyć.
Obie ekipy okupiły mecz na szczycie "stratami w ludziach". W pierwszej tercji z urazem wyglądającym na kontuzję barku taflę opuścił napastnik gospodarzy Ondřej Palát, a w zespole Bruins urazu doznał obrońca John Moore.
Tampa Bay Lightning - Boston Bruins 5:4 (2:1, 0:3, 3:0)
1:0 Stamkos - Callahan - Siergaczow 06:42
1:1 Marchand - Pastrňák - Bergeron 08:30 (w przewadze)
2:1 Stamkos - Hedman - Siergaczow 14:58
2:2 Coyle - Backes 28:42
2:3 Carlo - Krejčí - DeBrusk 33:41
2:4 Marchand - Pastrňák - Bergeron 34:32
3:4 Hedman - Stamkos - Miller 45:35
4:4 Kuczerow - Stamkos 53:15
5:4 Cirelli - Joseph - McDonagh 59:07
Strzały: 28-17.
Minuty kar: 6-12.
Widzów: 19 092.
W "wymianie ognia" w Toronto miejscowi Maple Leafs pokonali Florida Panthers 7:5. Wieczór należał do Johna Tavaresa, który po raz pierwszy w meczu NHL strzelił cztery gole. Bramkę i dwie asysty zaliczył Zach Hyman, trafili także: Patrick Marleau i Jake Muzzin, a Mitch Marner asystował trzykrotnie i po raz pierwszy w NHL osiągnął granicę 90 punktów w jednych rozgrywkach. Tavares ma już 45 goli w tym sezonie, co jest jego najlepszym wynikiem w karierze. W klasyfikacji strzelców zajmuje drugie miejsce, tracąc trzy bramki do prowadzącego Aleksandra Owieczkina. A Marleau golem uczcił swój występ numer 1 651 w NHL, który pozwolił mu zrównać się z Chrisem Cheliosem na szóstym miejscu w klasyfikacji zawodników z największą liczbą gier w sezonach zasadniczych. Po kolejnym spotkaniu awansuje na piątą pozycję ex aequo z Markiem Recchim. Więcej meczów mają tylko: Gordie Howe, Mark Messier, Jaromír Jágr i Ron Francis. Zespół z Toronto ma 96 punktów i jest trzeci w dywizji atlantyckiej ze stratą 5 "oczek" do drugich Bruins, z którymi zapewne zagra w pierwszej rundzie play-offów. Panthers z 78 punktami są na piątym miejscu w klasyfikacji "dzikiej karty" w konferencji wschodniej i nie mają już realnych szans na play-offy. Wczoraj z ich bramki w 5. minucie zjechał Sam Montembeault, który wpuścił 2 z 4 strzałów i został zmieniony przez Roberto Luongo.
Trzecie zwycięstwo z rzędu odniósł zespół Pittsburgh Penguins, który pokonał wyeliminowanych już z walki o play-offy New York Rangers 5:2. Łotysz Teodors Bļugers strzelił dwa gole, najstarszy gracz NHL Matt Cullen po raz pierwszy w tym sezonie zdobył bramkę zwycięską, a na listę strzelców wpisali się w drużynie "Pingwinów" także: Nick Bjugstad i Justin Schultz. 42-letni Cullen ma w NHL już 36 zwycięskich goli. Przynajmniej jednego strzelał w 18 sezonach. Drużyna z Pittsburgha rozegrała już piąty kolejny mecz bez Jewgienija Małkina, który po urazie trenuje indywidualnie. Wczoraj zabrakło także lekko kontuzjowanego Krisa Letanga. 95 punktów daje podopiecznym Mike'a Sullivana tylko jedno "oczko" straty do prowadzących w dywizji metropolitalnej Washington Capitals, od których jednak "Pens" rozegrali o jeden mecz więcej. Mają także o jedno spotkanie więcej od legitymujących się identycznym punktowym dorobkiem New York Islanders.
Szansy na zapewnienie sobie awansu do play-offów nie wykorzystali gracze Vegas Golden Knights, którzy ulegli 1:3 St. Louis Blues. Zach Sanford strzelił dla Blues gola i zaliczył asystę, Ryan O'Reilly trafił na wagę zwycięstwa, a strzelanie rozpoczął w pierwszej tercji Iwan Barbaszew. Pierwszą gwiazdą meczu wybrano jednak znów bramkarza ekipy ze stanu Missouri Jordana Binningtona, który obronił 24 strzały. Od 7 stycznia, gdy Binnington wszedł na stałe do bramki Blues, wygrał 21 meczów i jest w tym okresie pod tym względem najlepszy w lidze razem z Andriejem Wasilewskim, który w ogóle ma najwięcej zwycięstw w sezonie (37). O'Reilly w tym sezonie pięć razy dawał swojej drużynie zwycięstwa, w tym dwukrotnie nad Golden Knights. 16 listopada ubiegłego roku strzelił im dwa gole w meczu wygranym przez Blues 4:1. Obie ekipy mają po 90 punktów i są trzecie w swoich dywizjach - Blues centralnej, a Golden Knights Pacyfiku.
Lepiej od "Złotych Rycerzy" z przesądzeniem o awansie do play-offów poradził sobie zespół Nashville Predators. Wystarczył do tego jeden gol strzelony w wygranym 1:0 meczu z Minnesota Wild. Już w 5. minucie podczas gry w osłabieniu zdobył go Ryan Johansen, a zastępujący między słupkami odpoczywającego Pekkę Rinne Juuse Saros obronił wszystkie 29 strzałów "Dzikich" i po raz siódmy w NHL zachował "czyste konto". Saros w swojej karierze w tej lidze rozegrał trzy mecze przeciwko Wild i w dwóch z nich nie wpuścił gola. Predators mają 92 punkty i są na drugim miejscu w dywizji centralnej. Do prowadzących Winnipeg Jets tracą dwa "oczka", ale mają rozegrane o jedno spotkanie więcej. Wild na awans do play-offów ze względu na miejsce w dywizji nie mają już żadnych szans i mogą liczyć tylko na "dziką kartę". Ich 79 punktów w tym wyścigu w konferencji zachodniej daje im jednak dopiero czwartą pozycję ze stratą dwóch punktów do premiowanego drugiego miejsca.
Najbliżej "dzikiej karty" na Zachodzie są Dallas Stars, którzy tej nocy pokonali prowadzących w dywizji centralnej Jets 5:2. Kluczowa była druga tercja, wygrana przez "Gwiazdy" 3:0. Radek Faksa i Tyler Seguin strzelili po dwa gole, a wynik swoim trafieniem otworzył w połowie drugiej tercji Esa Lindell. Seguin strzelił 45. zwycięskiego gola w swoim... 666. meczu w NHL. Ben Bishop obronił 21 strzałów i wygrał 7 z ostatnich 8 meczów. Amerykanin broni z najlepszą w całej NHL skutecznością 93,2 %. Jego drużyna ma 84 punkty i prowadzi w klasyfikacji "dzikiej karty" w konferencji zachodniej. Z kolei Jets, którzy już wcześniej zapewnili sobie awans do play-offów, mają 94 punkty i ciągle jeszcze muszą bronić prowadzenia w dywizji.
Przegrał wczoraj niespodziewanie także lider całej konferencji zachodniej. Calgary Flames ulegli najgorszej na Zachodzie drużynie Los Angeles Kings 0:3. Żaden z ich 42 strzałów nie znalazł drogi do bramki znakomicie dysponowanego bramkarza "Królów" Jacka Campbella. To o tyle zaskakujące, że "Płomienie" były ostatnio w dobrej formie i wygrały trzy poprzednie spotkania. Mają już jednak pewny awans do play-offów i 101 punktów. O 6 wyprzedzają drugich w dywizji Pacyfiku San Jose Sharks, którzy też mogą się pochwalić drugim najlepszym dorobkiem w konferencji zachodniej. Flames sami zajmują drugie miejsce w tabeli całej ligi, ale tracą aż 21 "oczek" do najlepszych w sezonie zasadniczym Lightning. Tak dużej różnicy między dwiema najlepszymi drużynami rozgrywek zasadniczych nie było w NHL od sezonu 1995-96, gdy Detroit Red Wings wyprzedzili Colorado Avalanche o 27 punktów.
San Jose Sharks nie wykorzystali potknięcia "Płomieni" i przegrali 2:3 z Red Wings, którzy tak jak Kings grają już tylko o honor. Drużyna "Rekinów" jest ostatnio w bardzo słabej formie i poniosła szóstą porażkę z rzędu, co jest jej najdłuższą serią od dwóch lat. Nie pomogło nawet 18 odbiorów krążka. Sam Brent Burns zabierał go rywalom 6 razy i wyrównał swój prywatny rekord kariery w NHL. Sharks mają 95 punktów. Na ich szczęście zapewnili sobie już awans do play-offów, choć nie zrobili tego swoim zwycięstwem, a dzięki korzystnym wynikom spotkań innych drużyn.
W meczu drużyn, które już wcześniej straciły szanse na awans do play-offów New Jersey Devils pokonali Buffalo Sabres 3:1.
Drużyny pewne awansu do play-offów:
Konferencja wschodnia: Tampa Bay Lightning, Boston Bruins.
Konferencja zachodnia: Calgary Flames, San Jose Sharks, Winnipeg Jets, Nashville Predators.
Komentarze