Finał NHL: Udany powrót. Pierwsza bitwa dla Bruins (WIDEO)
Boston Bruins zaczęli pierwszy mecz finału Pucharu Stanleya przegrywając dwoma golami. Zdołali jednak odwrócić losy spotkania i to oni objęli prowadzenie w całej serii.
Nie tak wyobrażali sobie początek rywalizacji Bruins z St. Louis Blues kibice gospodarzy zgromadzeni w hali TD Garden w Bostonie. W 8. minucie Brayden Schenn dał gościom prowadzenie, a po minucie gry w drugiej tercji było 2:0 dla Blues. Nie po raz pierwszy w tegorocznych play-offach problem sprawił swojej drużynie niecelnym podaniem David Pastrňák. Czech próbował za bramką zostawić krążek Zdeno Chárze, ale zagrał źle, "gumę" przejął Schenn, który podał przed bramkę do Władimira Tarasienki, a ten pokonał Tuukkę Raska i niespodziewanie zrobiło się 2:0 dla Blues.
Jednak na szczęście dla gospodarzy, bardzo szybko udało im się odpowiedzieć. Już po 76 sekundach gola kontaktowego zdobył Connor Clifton. A w 33. minucie był remis dzięki bardzo silnej w tych play-offach broni "Niedźwiedzi", czyli grze w przewadze. To nie był typowy gol zdobyty w przewadze, bo chwilę wcześniej w "zamku" Blues się obronili i wybili krążek z własnej tercji, ale Charlie McAvoy wjechał do niej jeszcze raz i mocnym strzałem zaskoczył Jordana Binningtona. Bramkarza gości zaskoczył jeszcze rykoszet od kija próbującego interweniować kolegi z zespołu Alexa Pietrangelo.
To był drugi gol Bruins strzelony w tym meczu przez obrońcę, a później jeszcze gospodarze mieli kolejnego nieoczekiwanego strzelca. W 46. minucie bowiem prowadzenie dał im napastnik czwartej formacji ofensywnej, Sean Kuraly. Jako że ekipie Blues do końca meczu nie udało się wyrównać, a w 59. minucie do jej pustej bramki trafił jeszcze Brad Marchand, to Bruins wygrali 4:2 i objęli prowadzenie w całej rywalizacji finałowej. A Kuraly mógł się cieszyć z gola na wagę wygranej. 26-latek jest jednym z cichych bohaterów swojej drużyny w tych play-offach, ale po raz pierwszy przesądził o jej zwycięstwie.
Drużynie z Bostonu pomógł wczoraj element, w którym zdecydowanie w tegorocznej rywalizacji o Puchar Stanleya dominują nad rywalami, czyli przewagi. Nie był to może w przewagach jej występ wybitny, bo wykorzystała tylko jedną z pięciu, a w pierwszej tercji zmarnowała dwie w krótkim odstępie czasu, ale bardzo ważny wyrównujący gol padł właśnie w liczebniejszym składzie. Bruins wykorzystują przewagi w tych play-offach ze skutecznością 32,7 %. Blues mogą się pochwalić wynikiem 18,8 %, a wczoraj nie wykorzystali żadnej z dwóch takich swoich okazji.
Boston Bruins pokazali już w tych play-offach, że potrafią odrabiać straty w trudnych sytuacjach. W dwóch pierwszych rundach z Toronto Maple Leafs i Columbus Blue Jackets przegrywali w meczach 1-2, a z tymi pierwszymi także 2-3, a mimo to, obie serie wygrali. Tym razem zaszła konieczność odrobienia strat w konkretnym spotkaniu, co podopiecznym Bruce'a Cassidy'ego się udało. Trener przestrzega jednak swoich zawodników, żeby nie oczekiwali, że tak będzie zawsze. - Nie chciałbym, żeby takie granie weszło nam w nawyk - powiedział po spotkaniu numer 1. - Nie wydaje mi się, żebyśmy byli w stanie robić to w każdym meczu przeciwko tak dobrej drużynie jak Blues. Na początku nie byliśmy zadowoleni z przebiegu gry. Nie graliśmy tego, co chcieliśmy, to nie był nasz poziom.
Do słabego wejścia gospodarzy w mecz pewnie przyczyniła się również aż 11-dniowa przerwa od ostatniego spotkania w finale konferencji wschodniej przeciwko Carolina Hurricanes, co przyznał po spotkaniu Cassidy. Klub co prawda zorganizował w międzyczasie otwartą dla publiczności wewnętrzną gierkę, którą w TD Garden obejrzał komplet ponad 17 tysięcy widzów, ale to nie było to samo.
Po pierwszym meczu jednak "Niedźwiedzie" prowadzą w serii 1-0, a to dobry znak, patrząc na historię finałów NHL. Puchar Stanleya zdobyło 77,2 % zwycięzców pierwszych finałowych spotkań, a spośród tych, którzy zaczynali rywalizację mając przewagę własnej tafli, aż 84,2 %. Tylko dziewięciu drużynom udało się zdobyć trofeum mimo porażki na wyjeździe w meczu numer 1. Blues zapewne chcieliby być dziesiątą. Ich trener Craig Berube mówi jednak, że jego zespół musi grać lepiej niż ostatniej nocy, gdy po dobrym początku pozwolił rywalom się zdominować. - W drugiej tercji przestaliśmy jeździć, zaczęliśmy tracić krążki i oddaliśmy im inicjatywę. Później oni byli lepszą drużyną - skomentował. Drugi mecz, także w Bostonie, odbędzie się w nocy ze środy na czwartek polskiego czasu.
Boston Bruins - St. Louis Blues 4:2 (0:1, 2:1, 2:0)
0:1 Schenn - Schwartz - Bouwmeester 07:23
0:2 Tarasienko - Schenn 21:00
1:2 Clifton - Kuraly - Nordström 22:16
2:2 McAvoy 32:41 (w przewadze)
3:2 Kuraly - Acciari - Chára 45:21
4:2 Marchand 58:11 (pusta bramka)
Strzały: 38-20.
Minuty kar: 4-10.
Widzów: 17 565.
Komentarze