NHL: Rekord pobity. Ristolainen na czele listy
Rasmus Ristolainen pobił fiński rekord wysokości mandatu otrzymanego przez hokeistę za zbyt szybką jazdę samochodem. Obrońca Buffalo Sabres musi zapłacił za ten wyczyn ponad pół miliona złotych.
Finlandia od lat słynie z mistrzów kierownicy, a sporty samochodowe są w tym kraju w ścisłej czołówce dyscyplin, którymi żyją mieszkańcy tego państwa. Któż nie słyszał o takich rajdowcach jak Marcus Grönholm, Markku Alén, Ari Vatanen, Juha Kankkunen, Tommi Mäkinen, czy też bożyszczach Formuły 1 w osobach Valtteriego Bottasa, Kimiego Räikkönena, Miki Hakkinena, czy też Miki Salo?
Trudno się zatem dziwić, że w narodzie jest smykałka do szybkiej jazdy. Ale stróże prawa w krainie wielkich jezior mają nieco inne taryfikatory niż w kraju nad Wisłą. Tam przekroczenie prędkości raczej nie kończy się mandatem w kwocie kilkuset złotych, ale potrafi tak zaboleć, że człowiek z pewnością zapamięta go na zawsze.
Właśnie przekonał się o tym Rasmus Ristolainen. 24-letni obrońca Buffalo Sabres tradycyjnie w okresie letnim przyleciał do rodzinnego Turku. Rozluźnienie wynikające z przerwy wakacyjnej sprzyja przyciśnięciu mocniej na pedał gazu. Fin rozpędził swojego Mercedesa-Benz G 500 do zawrotnej prędkości 81 kilometrów na godzinę, ale pech chciał, że w tym miejscu można było jechać dwa razy wolniej. Ristolainen nie zauważył ograniczenia do „czterdziestki”, za to „rajdowca” zauważyli panowie policjanci.
Historia jakich wiele, dopóki nie spojrzymy na konsekwencje, które spotkały znanego hokeistę. Na wychowanka miejscowego TPS-u sąd nałożył mandat w wysokości 120 680 euro i zatrzymał jego prawo jazdy na okres trzech miesięcy.
Przeliczając na nasze, znany defensor zapłaci za swoje przeoczenie prawie 515 tysięcy złotych. To jest ponad pół miliona złotych! Oj, drogą przejażdżkę sobie zafundował Ristolainen, ale kto bogatemu zabroni? Defensor rodem z Turku zarabia w „Szablach” blisko 5,5 miliona dolarów i to właśnie było przyczyną tak drakońsko wysokiego mandatu.
W Finlandii „opłaty” za zbyt szybką jazdę obliczane są na podstawie zarobków z roku poprzedzającego zdarzenie, chyba że było to nie więcej niż 20 km/h ponad dozwoloną prędkość, bowiem wtedy obowiązują „widełki” od 70 do 155 euro. Wydaje się to rozwiązaniem rozsądnym, to znaczy „skrojonym” tak, aby każdego zabolało adekwatnie do jego możliwości, czyli w tym samym stopniu. Jeżeli Ristolainen spotka się z innym szybko jeżdżącym kierowcą, ale zarabiającym znacznie mniej pieniędzy od niego, to obaj panowie przynajmniej teoretycznie powinni odczuwać ten sam ból swojego przewinienia. W praktyce raczej 120 tysięcy euro dla fińskiego hokeisty z NHL nie jest tym samym co dziesięciokrotnie niższy mandat dla osoby o tak zwanych normalnych zarobkach.
Swoim wyczynem Ristolainen wdrapał się na szczyt listy fińskich zawodników ukaranych najwyższymi mandatami. Wyprzedził w rankingu ubiegłorocznego mistrza kierownicy, czyli Aleksandra Barkova z Florida Panthers. 23-latek dostał wtedy mandat w wysokości 46 675 euro, a na liczniku miał 105 km/h w miejscu z ograniczeniem do 60 km/h. Na trzecim miejscu podium znajduje się Teemu Selänne, który zakończył karierę pięć lat temu. Jego mandat to równe 40 tysięcy euro.
Znany serwis internetowy Complete Hockey News w komentarzu do informacji o wyczynie Ristolainena zwrócił się do wszystkich zawodników NHL udzielając im rady, aby udawali się do Niemiec na szybką jazdę, gdyż tam zapłacą znacznie mniej niż w Finlandii.
Komentarze