Zdobywca Pucharu Stanleya znów jest bezdomny (WIDEO)
W 1986 roku został wybrany z numerem 1 draftu, później zdobył Puchar Stanleya, a przez 15 lat rozegrał w NHL niemal 900 meczów. W wieku 51 lat Joe Murphy wciąż wraca na ulice jako bezdomny. I nie chce przyjąć żadnej pomocy.
W latach 80. ubiegłego wieku Kanadyjczyk był jednym z największych hokejowych talentów na świecie i błyszczał na juniorskich Mistrzostwach Świata. W 1990 roku zdobył Puchar Stanleya z Edmonton Oilers, a w NHL grał do sezonu 2000-01, który spędził w Washington Capitals. Dziennikarz "USA Today" Jeff Seidel spotkał go po raz kolejny na ulicy w małym, turystycznym miasteczku Kenora w kanadyjskiej prowincji Ontario. Gdy widział go tam kilka miesięcy wcześniej, Murphy był bezdomny. Później na jakiś czas trafił do motelu, ale teraz znów śpi na ławkach, w bramach i przejściach podziemnych.
"Lubię być sam"
Często chodzi po ulicach bez butów i skarpet, a wokół kostek owija sobie t-shirty. W ostatnim czasie wiele osób i organizacji próbowało pomóc byłej gwieździe hokeja - Związek Byłych Zawodników NHL, lokalna policja, byli koledzy z drużyny, prawnicy, psychologowie i pracownicy socjalni. Większość pomocy odrzucał. Gdy trafił do motelu, płacił za niego związek byłych graczy ligi, ale Murphy sam zdecydował się ośrodek opuścić. - Lubię być sam, mam dużo energii - mówi. - Ludzie zawsze czegoś ode mnie chcą, a ja lubię być sam, bo wtedy czuję się uduchowiony. Gdy ludzie ze mną rozmawiają to mi przeszkadza.
Z relacji "USA Today" wynika, że Murphy ma poważne problemy psychiczne. Cały czas mówi o aniołach i archaniołach. Powtarza, że kierują ludźmi jak marionetkami. - Słyszałeś to? - pyta w pewnym momencie dziennikarza. Zapytany, co ma na myśli mówi: - Ten dźwięk. Duch pojawił się nad twoją głową, a gdy kazałeś mu zniknąć to zniknął z tym dźwiękiem.
Długa walka z demonami
Sam były hokeista otwarcie mówi o swoich kłopotach ze zdrowiem psychicznym. Walczył z depresją, trudnościami z myśleniem, krótkimi zanikami pamięci, niestabilnością emocjonalną i myślami samobójczymi. Ma klasyczne objawy tzw. encefalopatii bokserskiej - choroby neurologicznej dosięgającej sportowców uprawiających w przeszłości kontaktowe sporty charakteryzujące się częstymi urazami głowy. W czasie hokejowej kariery, w której rozegrał 779 meczów sezonów zasadniczych i 120 w play-offach NHL wielokrotnie zmagał się z wstrząśnieniami mózgu.
Kilka lat temu był jednym z byłych hokeistów, którzy dołączyli się do pozwu zbiorowego przeciwko NHL, która ich zdaniem nie informowała dostatecznie o konsekwencjach mogących wynikać z urazów głowy. W ubiegłym roku NHL zawarła z pełnomocnikami hokeistów ugodę, która gwarantuje przystępującym do niej byłym zawodnikom 22 tysiące dolarów oraz dostęp do opieki zdrowotnej wartej do 75 tysięcy. Jeff Seidel pisze, że wypowiedzi Murphy'ego są na tyle niespójne, że nie da się zrozumieć czy przystąpił do ugody. Wiadomo, że dostaje od ligi minimalną emeryturę w wysokości tysiąca dolarów, ale - jak sam mówi - pieniądze wydaje natychmiast. - Wydaję wszystko na początku miesiąca, kiedy imprezuję albo robię coś innego czy kiedy przychodzą lekarstwa - mówi zadowolony.
Nie chce litości
Nie wiadomo, jakie "lekarstwa" ma na myśli, bo na zmianę - raz zaprzecza, raz potwierdza, że bierze narkotyki. Ludzie ze schroniska, do którego przychodzi co rano po jedzenie i nowe ubrania podejrzewają jednak, że przyjmuje metamfetaminę, jak wielu innych bezdomnych w miasteczku. - Mamy tu duży problem z metamfetaminą. Cały czas próbujemy z nim walczyć. Pewnego dnia jeden z naszych pracowników zawołał mnie, żebym spojrzała na ramię Joe - była tam infekcja. Podejrzewam, że od nieudanego wkłucia - mówi dyrektorka schroniska Bernice Albany. Pewnego dnia Murphy przyszedł do jej placówki, położył się na podłodze i spał przez cały dzień.
O motelu, z którego zniknął na własną prośbę, mówi, że nie chce niczyjej pomocy ani litości. Woli być sam. Inni bezdomni w okolicy często poruszają się w grupach, a Murphy zawsze osobno. - Mówiłem od początku, że ten pokój w motelu to nie jest dobry pomysł i że skończy się porażką. Zrobili to, żeby wyglądało, że ze mną jest coś nie tak. Ktoś próbuje kontrolować miasto i różne rzeczy. Trzeba z tym walczyć - mówi nieskładnie. - Starają się kontrolować wszystkich, więc umieścili mnie w tym motelu i byli zadowoleni. Sam twierdzi, że nie ma kontaktu z rodziną. - Nie mam i nie chcę mieć. Życzę im wszystkiego dobrego - mówi.
Jednocześnie optymistycznie patrzy w przyszłość i mówi o przenosinach na zimę do Winnipeg, choć nie wiadomo czy to realny plan, czy kolejny wykwit jego wyobraźni. - Za miesiąc czy dwa będzie ze mną świetnie - przekonuje. - Czuję, że zbliża się dużo fajnych rzeczy. Czekam już na początek nowego sezonu futbolu amerykańskiego. Uwielbiam telewizję i sport. A w październiku rusza baseball i NHL. Fajny czas...
Komentarze