NHL: Kontrakt na jeden dzień i koniec kariery. Cam Ward odchodzi (WIDEO)
Cam Ward wrócił do klubu Carolina Hurricanes, z którym w 2006 roku sięgnął po Puchar Stanleya. I od razu ogłosił zakończenie kariery.
To była bardzo nietypowa umowa. Ward, który ostatni sezon spędził w zespole Chicago Blackhawks, podpisał dziś kontrakt z Carolina Hurricanes tylko po to, by jako zawodnik "Huraganów" zakończyć karierę sportową. W ostatnim sezonie w barwach Blackhawks rozegrał 33 mecze, z których wygrał 16. Bronił ze skutecznością 89,7 %, a średnio wpuszczał 3,67 gola na mecz.
Odejść na sportową emeryturę chciał jednak jako zawodnik klubu, w którym spędził niemal całą karierę. Do NHL Hurricanes wybrali go w drafcie w 2002 roku z numerem 25. Na swój debiut w tej lidze czekał jednak aż do rozgrywek 2005-06, których nigdy nie zapomni. Jeszcze w sezonie zasadniczym nie był bramkarzem numer 1, ale w play-offach to on stał między słupkami bramki aż do samego końca, czyli zdobycia Pucharu Stanleya po fantastycznej siedmiomeczowej serii finałowej z Edmonton Oilers.
W 23 meczach miał skuteczność obron 92 % oraz 2,14 wpuszczonych goli. Został wówczas pierwszym debiutantem, który sięgnął po najważniejsze hokejowe trofeum jako bramkarz od 20 lat. Przed nim zrobił to Patrick Roy. A do tego był pierwszym od czasów Rona Hextalla najbardziej wartościowym zawodnikiem rywalizacji postsezonowej jako debiutujący w lidze bramkarz.
Ward został w klubie z Raleigh aż do ubiegłego roku, gdy skończyła mu się umowa i nową podpisał w Chicago. Rozegrał w NHL 701 meczów sezonów zasadniczych, odniósł 334 zwycięstwa, 27 razy zachował "czyste konto", obronił 90,8 % strzałów i uzyskał średnią 2,74 wpuszczonych goli. Co ciekawe, w 14 sezonach w tej lidze tylko dwa razy awansował do play-offów. Oprócz debiutanckiego sezonu mistrzowskiego, także w 2009 roku, gdy "Huragany" dotarły do finału konferencji wschodniej. Łącznie w rywalizacji o Puchar Stanleya zagrał 41 meczów ze skutecznością obron 91,7 %.
Na arenie międzynarodowej sięgnął w 2007 roku po mistrzostwo świata z reprezentacją Kanady. Rok później był wicemistrzem świata. W NHL jest jednym z 11 bramkarzy, którym zaliczono zdobycie gola. 26 grudnia 2011 roku w końcówce meczu z New Jersey Devils był ostatnim zawodnikiem Hurricanes, który dotknął krążka, nim Ilja Kowalczuk skierował go do własnej bramki niecelnym podaniem z tercji ataku.
Ward ma znów pracować w klubie z Raleigh, ale już nie jako hokeista. Dziś wyjaśnił, dlaczego to właśnie tam chciał symbolicznie zakończyć karierę. - Zakładanie stroju Hurricanes przez 13 lat było dla mnie zaszczytem. Przez cały ten czas zawsze kochałem ten klub, to miasto i tych kibiców - powiedział. - To dlatego ja i moja rodzina nazywamy Raleigh domem i nadal będziemy nazywać. Doceniam wsparcie, które kibice tu dawali mi we wzlotach i upadkach. Dziękuję Wam.
Tradycyjnie pożegnalne oświadczenie było też okazją do podziękowania wszystkim innym ludziom, których spotkał na swojej drodze. - Dziękuję kolegom z drużyny, trenerom i członkom sztabu, z którymi pracowałem przez ten czas w Carolina Hurricanes - powiedział. - Zawsze będę bardzo cenił wszystkie chwile spędzone tu w roli zawodnika od zdobycia Pucharu Stanleya po reprezentowanie klubu w Meczu Gwiazd. To nie była łatwa decyzja, ale patrzę już w przyszłość na to, co czeka mnie i moją rodzinę po zakończeniu kariery.
Komentarze