NHL: "Koniec podróży" Niklasa Kronwalla (WIDEO)
Już nikt nigdy nie zostanie na lodzie "skronwallowany". Zdobywca Pucharu Stanleya, mistrz olimpijski, mistrz świata, członek "Klubu Potrójnego Złota" i wybitny specjalista od ataków ciałem Niklas Kronwall zakończył karierę.
38-letni Szwed ogłosił dziś pożegnanie z grą w hokeja. Jak powiedział w specjalnym nagraniu wideo, to "koniec podróży". - Mówią, że każda podróż ma swój koniec. Moja podróż jako zawodnika Detroit Red Wings właśnie dobiegła końca - powiedział.
Kronwall spędził w barwach "Czerwonych Skrzydeł" całą swoją karierę w NHL. Do tej ligi Red Wings wybrali go z numerem 29 draftu w 2000 roku, ale jeszcze na 3 lata został w drużynie Djurgården Sztokholm, z którą w 2000 i 2001 roku sięgnął po jej dwa ostatnie do dziś tytuły mistrza Szwecji. W NHL zaczął grać w sezonie 2003-04. Przez 15 sezonów wystąpił w 953 meczach części zasadniczej, strzelił 83 gole i zaliczył 349 asyst. Do tego wykonał 1 239 ataków ciałem, bo właśnie z tego elementu słynął najbardziej. Wielu zawodników przekonało się o sile tych wejść, a w NHL mówiło się, że ich ofiary zostały "skronwallowane". Niezwykłe jest jednak to, o czym mało kto wie, że przy takim stylu gry nigdy nie stoczył w NHL bójki. W play-offach zagrał 109 razy i zdobył 47 punktów. W historii klubu z Detroit jedynymi obrońcami, którzy rozegrali w nim więcej meczów od Kronwalla byli NicklasLidström i Marcel Pronovost.
Wiadomo, że Szwed zmagał się z artretyzmem lewego kolana, stąd jego decyzja o zakończeniu kariery nie jest dla nikogo zaskoczeniem. Zwłaszcza że po ostatnim sezonie dobiegł końca jego siedmioletni kontrakt. Do końca jednak grał w NHL regularnie. W ostatnim sezonie opuścił tylko 3 mecze. Wystąpił w 79 spotkaniach, zdobył 3 bramki i zaliczył 24 asysty.
Kronwall to jeden z najbardziej utytułowanych hokeistów XXI wieku. Jest jednym z 9 szwedzkich członków tzw. Klubu Potrójnego Złota, czyli zawodników, którzy zdobyli w swojej karierze Puchar Stanleya, mistrzostwo olimpijskie i mistrzostwo świata. Do dziś był jedynym wciąż grającym w hokeja Szwedem w tym prestiżowym gronie.
Puchar Stanleya wywalczył z Red Wings w 2008 roku. W play-offach nie strzelił wtedy ani jednego gola, ale miał 15 asyst i był zarówno najlepiej punktującym, jak i najczęściej asystującym obrońcą rozgrywek. Do tego zaliczył najlepszy wśród wszystkich defensorów wynik w kategorii +/-. To było trzecie "złoto" w jego kolekcji. Wcześniej dwa wywalczył z reprezentacją w 2006 roku. Szwedzi sięgnęli wówczas po mistrzostwo olimpijskie w Turynie, a niespełna trzy miesiące później także po mistrzostwo świata w Rydze. Ten ostatni turniej był prawdziwym popisem Kronwalla. W 8 meczach zdobył wówczas 10 punktów i został wybrany MVP imprezy oraz jej najlepszym obrońcą. Ponadto na arenie międzynarodowej jako kapitan reprezentacji "Trzech Koron" wywalczył srebrny medal igrzysk w Soczi w 2014 roku, a w 2003 roku zdobył "srebro" Mistrzostw Świata.
Kronwall zostaje przy hokeju i w Detroit. Będzie teraz specjalnym doradcą swojego dawnego kolegi z tafli, a obecnie generalnego menedżera klubu Steve'a Yzermana. - Miałem 22 lata, gdy przyleciałem tu ze Szwecji. Teraz mam 38 i swoją rodzinę tutaj. Detroit stało się dla nas domem - mówi. - Było dla mnie wielkim zaszczytem noszenie bluzy ze skrzydlatym kołem, biorąc pod uwagę historię graczy, którzy robili to przede mną. Moim najlepszym wspomnieniem z czasu gry w drużynie Red Wings jest moment, w którym podnieśliśmy Puchar Stanleya. Wrócimy do takich chwil, tylko po prostu następnym razem ja nie będę już zawodnikiem.
Tradycyjnie w takich chwilach zawodnicy przedstawiają całą listę podziękowań. Kronwall zaczął od podziękowań dla właścicieli Detroit Red Wings, rodziny Ilitchów oraz wieloletniego generalnego menedżera klubu Kena Hollanda, ale docenił też m.in. często "bezimiennych" pracowników, którzy wykonują swoje zadania, by hokeistom było łatwiej. - Dziękuję bardzo rodzinie Ilitchów i Kenowi Hollandowi za to, że we mnie wierzyli i za danie mi szansy zostania w jednym klubie przez całą karierę - powiedział. - To coś, z czego jestem bardzo dumny i nie potrafię wyrazić słowami swojej wdzięczności. Dziękuję dziennikarzom za traktowanie nas zawsze sprawiedliwie i z szacunkiem. Dziękuję wszystkim ludziom pracującym dookoła nas codziennie. Sprawiacie, że nasze życie jest łatwiejsze. Dziękuję trenerom, których miałem i którzy pozwolili mi dojrzeć nie tylko jako zawodnikowi, ale też jako człowiekowi. Do moich kolegów z drużyny chciałem powiedzieć... wygrywaliśmy czy przegrywaliśmy, robiliśmy to razem. Będę tęsknił za szatnią i obiadami na wyjazdach. Mam z tym tak wiele tych pięknych wspomnień i Was chłopaki będzie mi najbardziej brakowało.
Komentarze