NHL: Koniec kariery Kyle'a Brodziaka
16 lat temu został wybrany w drafcie NHL o 57 numerów za Marcinem Koluszem, ale w najlepszej lidze świata rozegrał o 917 meczów więcej od Polaka. Kyle Brodziak właśnie ogłosił zakończenie kariery z gatunku tych, które się prawie nie zdarzają.
Brodziak od dłuższego czasu zmagał się z bólem kręgosłupa. W ostatnim sezonie co prawda rozegrał w Edmonton Oilers 70 meczów, ale zdobył tylko 9 punktów za 6 goli i 3 asysty. Mimo że nigdy nie był na poziomie NHL ofensywną gwiazdą, to po raz pierwszy od kiedy zaczął grać w tej lidze regularnie, zaliczył jednocyfrową zdobycz punktową.
Okazało się, że dopadła go degeneracja dysku, a w ostatnich dniach nie przeszedł pomyślnie testów medycznych przed rozpoczęciem obozu przygotowawczego Edmonton Oilers do nowego sezonu. W związku z tym postanowił ogłosić zakończenie kariery. - Na pewno nie mogę już dłużej grać w hokeja - mówi 35-letni Kanadyjczyk. - Każdy zawodnik wolałby odejść na swoich warunkach, ale jednocześnie miałem szczęście, że byłem całkiem zdrowy przez całą karierę i udało mi się uniknąć operacji. Za to mogę być wdzięczny.
A karierę w NHL miał całkiem długą. Rozegrał 12 pełnych sezonów i jeszcze kilkanaście meczów w dwóch innych sezonach, które w większości spędził w AHL. W drafcie został wybrany dopiero za drugim podejściem, w 2003 roku z odległym numerem 214, a zatem o 57 numerów za Marcinem Koluszem. Dziennik "Edmonton Sun" pisząc o zakończeniu przez Brodziaka kariery wymienił kilka nazwisk hokeistów wybranych wówczas przed nim, którzy nigdy nie zagrali w najlepszej lidze świata. Polak wymieniony nie został, ale także należy do tej grupy podobnie jak np. były zawodnik Cracovii Patrik Valčák, który swoją karierę kończył dwa lata temu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, czy obecny bramkarz "Pasów" Miroslav Kopřiva.
Tymczasem Brodziak w sezonach zasadniczych NHL rozegrał aż 917 meczów, strzelił 129 goli i zaliczył 169 asyst. W play-offach w 57 spotkaniach zdobył 12 punktów. Tak długie kariery zawodnicy wybrani równie późno w draftach mają bardzo rzadko. W całej historii tylko sześciu graczy wybranych z numerem 214 lub później rozegrało więcej meczów od Brodziaka. - Zawsze ryzykowne jest wyciąganie wniosków z numeru w drafcie - mówi jednak sam były już hokeista. - Jest wielu zawodników wybranych w pierwszej rundzie, którzy mieli być supergwiazdami, ale nigdy im się nie udało. Ja przeszedłem jeden draft jako 18-latek, gdy w ogóle zostałem pominięty i drugi, w którym zostałem wybrany w siódmej rundzie. Ale myślę, że dzięki temu zrozumiałem, co jest potrzebne, by przebić się do NHL i doceniam to.
Tylko 13 zawodników wybranych w siódmej rundzie draftu rozegrało w NHL więcej niż 900 meczów. Brodziak swoją przygodę z tą ligą zaczął w Edmonton Oilers, później grał w Minnesota Wild, St. Louis Blues i wreszcie wrócił do Edmonton. Przyznaje, że marzył o tym, by dotrwać do 1 000 gier w sezonie zasadniczym. - Pamiętam jak w początkach mojej kariery jeden z kolegów z drużyny był honorowany za rozegranie 1 000 meczów i to stało się moim poważnym celem. Byłoby fajnie osiągnąć taką granicę, ale się nie udało. Mimo wszystko mogę być wdzięczny za karierę, którą miałem - mówi.
Z punktu widzenia przepisów NHL Brodziak nie zostanie jeszcze sportowym emerytem. Wszystko przez to, że przed rokiem podpisał z Oilers dwuletni kontrakt, a zatem umowa będzie obowiązywała jeszcze przez rok. A klub umieści go na liście hokeistów długotrwale kontuzjowanych, ale musi mu wypłacić wynagrodzenie. Co ciekawe, będzie ono nawet wyższe niż w poprzednim sezonie. Wówczas otrzymał 1,1, a teraz dostanie 1,2 mln. dolarów.
Komentarze