NHL upomniała mistrzów za sposób świętowania Pucharu Stanleya (WIDEO)
Liga NHL upomniała klub Tampa Bay Lightning za złamanie zasad reżimu sanitarnego podczas świętowania z kibicami zdobycia Pucharu Stanleya.
Klub z Tampy, który w ostatni poniedziałek sięgnął po najważniejsze hokejowe trofeum, w środę miał okazję świętować jego zdobycie wraz ze swoimi fanami. Tradycyjny przejazd odkrytym autobusem zastąpił rejs hokeistów na łodziach, a na futbolowym Raymond James Stadium mieszczącym ponad 65 tysięcy ludzi znalazło się tylko 11 tysięcy fanów, ale wiele zachowań widocznych na nagraniach z fety nie spodobało się władzom NHL.
Najwięcej mówi się o kibicach pijących z pucharu, ale także o zupełnym braku zachowania fizycznego dystansu między fanami i zawodnikami. Działacze NHL mieli też być niezadowoleni z tego, że większość osób uczestniczących w imprezie nie miała założonych maseczek.
Przedstawiciele ligi skontaktowali się z klubem i wyrazili swoje niezadowolenie z tego, co zobaczyli. Poinformował o tym dziennikarz kanadyjskiej telewizji TSN Darren Dreger.
- Myślę, że wszyscy widzieliśmy, że drużyna Tampa Bay Lightning świętowała, jakby to był rok 2019, a nie 2020. W każdym innym roku każda inna feta z Pucharem Stanleya byłaby w porządku, gdyby mieściła się w jakichś granicach - powiedział Dreger. - Ale z punktu widzenia zdrowia i bezpieczeństwa myślę, że wszyscy się zgodzimy, że nie wyglądało to zbyt dobrze w pandemicznym świecie. Dlatego NHL zwróciła się do klubu o wyjaśnienia niektórych zachowań.
Kibice pijący z Pucharu Stanleya
Z prawnego punktu widzenia żadne przepisy nie zostały złamane, ponieważ większość restrykcji w stanie Floryda, w którym znajduje się Tampa, została zniesiona. Napastnik mistrzowskiej drużyny Alex Killorn ze sceny podziękował nawet gubernatorowi Florydy, który niedawno podjął decyzję o dopuszczeniu do otwarcia barów bez ograniczeń liczby osób mogących w nich przebywać.
NHL jest jednak niezadowolona, bo liga włożyła bardzo dużo wysiłku w dokończenie sezonu w sterylnych warunkach w dwóch "bańkach" w Edmonton i Toronto, gdzie wprowadzono niezwykle restrykcyjny reżim sanitarny, a zawodnicy byli testowani codziennie podczas całych play-offów. Stworzenie tych dwóch miejsc kosztowało ligę od 75 do 90 milionów dolarów. Efekt był jednak bardzo dobry, bo w czasie rywalizacji o Puchar Stanleya nie stwierdzono ani jednego przypadku zakażenia koronawirusem.
Teraz NHL planuje nowy sezon, który ruszyć może w grudniu lub w styczniu, ale nie ma możliwości, by rozegrać go w całości w izolacji, dlatego liga obawia się wszelkich zachowań swoich graczy, które mogą ich narazić na zakażenie. Pytani przez dziennik "Tampa Bay Times" epidemiolodzy podkreślają także, że takie obrazki dają zły przykład wszystkim ludziom, do których apeluje się o zachowanie zasad reżimu sanitarnego.
Parada mistrzowska na łodziach
Rzecznik klubu Bill Wickett w odpowiedzi na zarzuty wydał oświadczenie przesłane do gazety "Tampa Bay Times". - Byliśmy poruszeni wsparciem okazanym przez całą społeczność naszym zawodnikom za poświęcenie, które włożyli w zdobycie Pucharu Stanleya w tak trudnym czasie. Żeby uhonorować powrót pucharu do miasta po 16 latach pracowaliśmy razem z władzami miasta i hrabstwa, by zorganizować fetę na wolnym powietrzu z zachowaniem warunków dystansu fizycznego, rozciągniętą na 2 mile wzdłuż rzeki Hillsborough oraz na Stadionie Raymonda Jamesa - napisał.
Komentarze