Tychy wygrały z Zagłębiem
W tysko-sosnowieckiej rywalizacji prowadzi zespół GKS-u, który odniósł dziś ważne wyjazdowe zwycięstwo nad Zagłębiem. Losy spotkania rozstrzygnęły się w drugiej tercji.
Wtorkowy pojedynek nie stał na wysokim poziomie. Kiepskie wyniki ostatnich spotkań, napięty terminarz oraz plaga kontuzji spowodowały, że spotkanie obserwowała zaledwie garstka kibiców. Publiczności na Stadion Zimowy nie przyciągnął nawet lider rozgrywek, GKS Tychy.
Obie drużyny zagrały w mocno okrojonych składach. W tyskiej ekipie nie zagrali m. in. Robin Bacul oraz dochodzący do siebie po ostatnim urazie Adam Bagiński. W drużynie Zagłębie ponownie zabrakło takich graczy, jak Teddy Da Costa czy Vladimir Luka. Ze względu na trwające od wczoraj w Gdańsku młodzieżowe mistrzostwa świata do lat 20. (1. dywizja, grupa B – przyp. red.), na lodzie nie mogli pojawić się Jakub Witecki i Bartłomiej Bychawski. Dodatkowo, w boksie Zagłębia nie pojawił się trener Milan Skokan (ma odebrać międzypaństwowe odznaczenie za pracę z młodzieżą).
Do składu powrócił za to Jarosław Kuc, który od początku sezonu zmagał się z kontuzją. Obrońca nie dotrwał jednak do końcowej syreny (grał tylko przez 40 minut).
Tyszanie zwyciężyli głównie dzięki temu, że wykorzystali błędy swoich rywali. Pierwszego gola w 29. minucie gry strzelił Łukasz Sokół, któremu świetne podawał Tomasz Wołkowicz. Na 2:0 w 38. minucie podwyższył Tomasz Proszkiewicz, a kolejną bramkę – na początku trzeciej odsłony – strzelił Ladislav Paciga. Defensywa GKS-u zaspała tylko raz – w 48. minucie pozwoliła rywalom zawiązać dwójkową akcję, której zwieńczeniem był strzał do pustej bramki Marcina Jarosa. Sosnowiczanie nic więcej nie zdołali jednak zdziałać.
Gwoździem do trumny była decyzja o nieprzyznaniu żadnemu z zawodników Zagłębia nagrody dla najlepszego zawodnika. – To było, jak skopanie leżącego. Nie wierzę, że w drużynie nie było nikogo, kto zasługiwałby na wyróżnienie! – żalił się kapitan Zagłębia, Artur Ślusarczyk.
– GKS też był poważnie osłabiony, myślę, że mogliśmy z nim wygrać – dodaje.
– Pierwsza tercja była w miarę dobra, ale w drugiej zagraliśmy beznadziejnie. Jak można strzelić tylko jedną bramkę, grając przed własną publicznością? – zastanawiał się zdobywca honorowego gola, Marcin Jaros.
– Cieszy wygrana. To był ważny mecz, a my graliśmy w niekompletnym składzie. W dodatku, na lodzie coraz częściej widać zmęczenie rozgrywkami – powiedział Łukasz Sokół.
– W pierwszej tercji dobrze i mądrze graliśmy w obronie, a w następnych po prostu wykorzystaliśmy błędy rywala – komentował szkoleniowiec GKS-u, Jan Vavrecka.
W bezpośredniej rywalizacji obydwu zespołów nadal obowiązuje „prawo zwycięstwa gości”. – Nie umiem tego wytłumaczyć. Tak samo jest z naszą rywalizacją z Cracovią – kończy Sokół.
Zagłębie Sosnowiec – GKS Tychy 1:3 (0:0; 0:2; 1:1)
Bramki:
0:1 – Sokół (Parzyszek, Wołkowicz) 29.28’ PP
0:2 – Proszkiewicz (Kotlorz, Śmiełowski) 38.09’
0:3 – Paciga (Sokół) 44.52’
1:3 – Jaros (Opatovsky) 48.05’
Kary: Zagłębie- 10 min., GKS- 10 min.
Strzały na bramkę przeciwnika: Zagłębie- 38, GKS- 28
Widzów: ok 500
Sędziowali: Kępa oraz na liniach Długi i Kolusz.
Zagłębie: Rajski – Banaszczak, Dronia, Duszak, Gabryś, Galvas, Kuc, G. Da Costa, Jaros, Kisiel, Koszarek. T. Kozłowski, M. Kozłowski, Opatovsky, Podlipni, Podsiadło, Różański, Sarnik, Ślusarczyk
GKS Tychy: Sobecki – Kotlorz, Majkowski, Matla, Mejka, Śmiełowski, Sokół, Banachewicz, Gurazda, Krzak, Maćkowiak, Paciga, Parzyszek, Proszkiewicz, Woźnica, Wołkowicz
Komentarze