Tyszanie wygrywają w Oświęcimiu
W drugiej parze GKS Tychy pokonał w Oświęcimiu Unię i też potrzebuje tylko jednej wygranej.
Aksam Unia Oświęcim - GKS Tychy 2-4 (0-0, 2-3, 0-1)
0-1 R. Galant 22:09
1-1 Krajči - Jaros 28:20 w podwójnej przewadze
1-2 Michał Woźnica 32:28
1-3 Šimíček - Bagiński - Sokół 34:21 w przewadze
2-3 Řiha - Zatko - Krajči 38:01 w przewadze
2-4 Vitek 58:52
Sędziowali: Włodzimierz Marczuk (Toruń) i Grzegorz Dzięciołowski (Bydgoszcz) oraz Grzegorz Klich i Marek Wieruszewski (Sosnowiec). Kary: 14 - 18 (w tym 2 techn.) minut. Widzów 3500.
Stan rywalizacji: 1-2. Unia potrzebuje jeszcze 3 wygranych, Tychy tylko 1. Kolejny mecz w piątek w Tychach.
UNIA: Zborowski - Zatko (2), Dronia; Krajči, Jakubik, Řiha (2) - Gabryś, A. Kowalówka; Klisiak, Tabaček (2), Jaros (4) - Piekarski, Połącarz (4); Modrzejewski, Stachura, Valusiak oraz Piotrowicz
GKS: Sobecki - Gonera (2), Kotlorz (2); Paciga, Parzyszek, Vitek - Jakeš, Sokół (2); Woźnica, Šimiček, Bagiński (4) - Csorich, Majkowski (2); Krzak, Garbocz (2), Galant - Gwiżdż (2), Witecki, Gurazda, Banachewicz.
Po dwóch tercjach drugiego oświęcimskiego spotkania wynik był identyczny jak pierwszego, kiedy miejscowi potrafili przechylić szalę na swoją korzyść, przegrywając 0-2, by ostatecznie wygrać 4-3. Nic jednak nie zdarza się dwa razy. To głównie dlatego, że tyszanie mieli oparcie w bramkarzu, natomiast oświęcimianie już nie. - Moim zdaniem Krzysztof Zborowski bronił poprawnie. Może to raczej strzały naszych zawodników były precyzyjne - powiedział Michał Garbocz, środkowy trzeciego ataku GKS. Być może dlatego starał się docenić miejscowych, bo w przeszłości występował w oświęcimskim klubie.
Szybko Arkadiusz Sobecki zaprezentował swój bramkarski kunszt, bo już w 3 minucie wygrał pojedynek sam na sam z Mariuszem Jakubikiem. - Trzeba było się postarać odbudować psychicznie po poniedziałkowej wpadce w Oświęcimiu i chyba mi się to udało - cieszył się po meczu Arkadiusz Sobecki. - Owszem, Mariusz Jakubik grał w przeszłości w Tychach, ale w takiej sytuacji nie ma czasu na analizowanie kto o kim wie więcej. Trzeba się zdać na intuicję i dlatego wyjąłem krążek zmierzający w "okienko".
W 17 min Jakubik raz jeszcze stanął przed szansą otworzenia wyniku, ale trafił w Romana Simiczka, zastępującego między słupki Sobeckiego, którego wcześniej trafił w kask Robert Krajci, ale sędzia zwlekał z przerwaniem gry.
Goście trafili w najmniej spodziewanym momencie, bo Radosław Galant, atakując lewą stroną, po przejechaniu linii niebieskiej, trafił najpierw w deski Mirosława Zatki, a jego poprawka była skuteczna; krążek wylądował w siatce w przeciwnym rogu.
Oświęcimianie wyrównali w podwójnej przewadze, bo najpierw karę zarobił Bagiński, a potem tyski zespół za większą liczbę zawodników na lodzie. Miejscowi potrzebowali 26 s spośród 88 s jakie mieli na to przeznaczone.
Jednak wtedy coś w grze miejscowych się zacięło, zaczęli popełniać szkolne błędy, zapraszając tyszan do wymierzania im "klapsa". - Po prostu podkręciliśmy tempo gry i rywale najzwyczajniej się zgubili - tłumaczył Dominik Salamon, II trener GKS.
Po błędzie Pawła Droni omal do siatki nie trafił Sławomir Krzak, a przy odsiadce Mirosława Zatki, stojący przed pustą bramką Adrian Parzyszek nie trafił czysto w krążek. Była 31 minuta.
Chwilę później Adrian Kowalówka "złapał na wędkę" atakującego Michała Woźnicę, którego prostopadłym podaniem wypuścił w bój Tomasz Jakesz, więc sędzia przyznał tyszanom karnego. Poszkodowany nie miał kłopotów z wymierzeniem sprawiedliwości. - Takimi podaniami akcje ofensywne powinni rozpoczynać nasi obrońcy - żałował Karel Suchanek, trener Aksamu.
Z kolei przy karze Łukasza Rzichy, Roman Simiciek z bliska wepchnął krążek pod poprzeczkę po szybkim rozegraniu krążka pomiędzy Łukaszem Sokołem i Adamem Bagińskim.
Miejscowi wrócili do gry po trafieniu Łukasza Rzichy, a w ostatniej odsłonie z uderzenia wybijały ich łapane kary. Jeszcze w 59 min ambitnie walczący Marcin Jaros wyłuskał krążek pod bramką Sobeckiego, wycofał krążek na linię niebieską, stamtąd uderzył Jerzy Gabryś, ale nikt z partnerów nie wepchnął do siatki odbitego do boku krążka.
Sztab szkoleniowy Aksamu coraz częściej spoglądał na zegar, szykując się do wycofania bramkarza. Jednak na ostatnią akcję zdecydował się mający nietuzinkowe umiejętności Łukasz Rziha. Jak na lidera przystało, chciał wziąć na swoje barki ciężar odpowiedzialności za wynik. Jednak w tercji neutralnej krążek wyłuskał mu Josef Vitek, a skoro znalazł się sam przed bramkarzem, nie miał kłopotów z trafieniem do siatki. Tym samym goście uniknęli nerwowej końcówki.
- Zabrakło nam dzisiaj szczęścia - ocenił Karel Suchanek, trener Aksamu Unia. - Gdybyśmy na pierwszą przerwę schodzili z przynajmniej dwubramkową zaliczką, kontrolowalibyśmy mecz.
- Czym różniły się oba oświęcimskie mecze? Ano tym, że w III tercji drugiego pojedynku ustrzegliśmy się prostych błędów, którymi pogrążyliśmy się w poniedziałek - zwrócił uwagę Dominik Salamon, II trener tyszan.
Jacek Filus
Komentarze