Oświęcimianie w półfinale play-off!
Po wyrównanym spotkaniu Aksam Unia Oświęcim pokonała w jaskini lwa GKS Tychy 3:2 i wywalczyła sobie awans do półfinału play-off. - To było niesamowicie ważne zwycięstwo - odetchnął z ulgą Tomasz Piątek, drugi trener oświęcimian.
Biało-niebiescy przyjechali do Tychów z jasno określonym celem. Mieli zaskoczyć tyszan i wywieźć ze Stadionu Zimowego pełną pulę. - W tym właśnie celu trenerzy przygotowali specjalną taktykę, którą od początku spotkania staraliśmy się realizować - powiedział Miroslav Zatko.
Efekt tego był taki, że już w 5. minucie oświęcimianie rozwiązali worek z bramkami, a na listę strzelców wpisał się Wojciech Stachura, który wykorzystał poważny błąd Arkadiusza Sobeckiego.
Podopieczni Wojciecha Matczaka odpowiedzieli trzy minuty później. Michał Kotlorz przymierzył z linii niebieskiej, a tor lotu krążka zmienił Grzegorz Pasiut. Kompletnie zmylony Przemysław Witek mógł tylko wyciągnąć gumę z siatki.
Jednak w 15. minucie jego koledzy ponownie wyszli na prowadzenie. Znów po akcji Radka Prochazki sposób na Sobeckiego znalazł Wojciech Stachura. - W tej sytuacji kluczowe okazało się dobre podanie Radka. W zasadzie musiałem tylko odpowiednio przystawić łopatkę kija - wyjaśnił 30-letni napastnik.
W drugiej części gry inicjatywę przejęli gospodarze, którzy w 30. minucie, po skutecznym uderzeniu Witeckiego, ponownie doprowadzili do wyrównania. - Było troszkę nerwowo, ale trener skutecznie nas zmotywował. Przed trzecią tercją powiedział, że wierzy w nasze umiejętności. Podkreślił też, że w szatni siedzi zawodnik, który przesądzi o losach tego spotkania - relacjonował Miroslav Zatko.
Tym graczem był właśnie "Miro". W 46. minucie po podaniu Lukasza Rzihy uderzył bez przyjęcia, a lecący z zawrotną prędkością krążek zatrzepotał w siatce. - Cała piątka dobrze rozegrała akcję, a ja musiałem tylko ją wykończyć - przyznał skromnie słowacki defensor.
Tyszanie postawili wszystko na jedną kartę i rzucili wszystkie siły do ataku. W końcówce meczu stanęli przed nie lada okazją, ale nie potrafili wykorzystać gry w podwójnej przewadze. Inna sprawa, że pewnym punktem swojego zespołu był Przemysław Witek. Jego dobra postawa po raz kolejny nie umknęła uwadze szkoleniowców. - Zawodnik meczu? "Wiciu"! Po raz kolejny rozegrał bardzo dobre spotkanie, kilkakrotnie wyciągnął nas ze sporych tarapatów - ocenił Tomasz Piątek, drugi trener oświęcimian.
- Wszystko jeszcze jest możliwe, ale nie do końca zależy to od nas - powiedział mocno zmartwiony Wojciech Matczak, który nie mógł skorzystać z usług kontuzjowanych Romana Szimiczka i Tomasza Jakesza.
Po tej porażce sytuacja tyszan bardzo się skomplikowała. Muszą we wtorek wygrać z Nestą Karawelą Toruń i liczyć na potknięcie jastrzębian, którzy zmierzą się z Zagłębiem Sosnowiec. Jedynie taki scenariusz da im upragnione miejsce w "czwórce".
GKS Tychy - Aksam Unia Oświęcim 2:3 (1:2, 1:0, 0:1)
0:1 - Stachura - Prochazka (4:29)
1:1 - Pasiut - Kotlorz (7:47)
1:2 - Stachura - Prochazka, Łopuski (14:48)
2:2 - Witecki - Kotlorz, Galant (29:23)
2:3 - Zatko - Rziha, Tabaczek (45:35)
GKS Tychy: Sobecki - Kotlorz, Csorich; Bagiński, Pasiut (2), Woźnica (2) - Wanacki, Sokół; M. Kozłowski, Parzyszek (2), T. da Costa - Ciura, Majkowski, Witecki, Galant, T. Kozłowski oraz Przygodzki.
Trenerzy: Wojciech Matczak, Dominik Salamon.
Aksam Unia: Witek - Urbańczyk, Zatko (2); Rziha, Tabaczek (2), Krajczi - Noworyta, Piekarski; Stachura, Prochazka, Łopuski - Gabryś, T. Połącarz; S. Kowalówka, Jakubik, Wojtarowicz oraz Valusiak i Jaros (2).
Trenerzy: Charles Franzen, Tomasz Piątek.
Sędziowali: Przemysław Kępa - Wojciech Kolusz i Robert Długi.
Kary: 6 minut - 6 minut
Strzały: 29-36.
Widzów: ok. 2500.
Komentarze