Czerkawski: Hałasik ma moje pełne poparcie
"Super Mario" wyjaśnił nam, dlaczego w najbliższych wyborach na fotel prezesa PZHL-u poprze Piotra Hałasika. - Jednak wierzę, że Jacek Chadziński z Krzysztofem Zawadzkim dalej będą zaangażowani i osiągną wspólny język z kontrkandydatem na rzecz hokeja – wyjaśnia Czerkawski.
O kandydatach na fotel prezesa:
- Cieszmy się, że mamy dwóch fajnych kandydatów i skupmy się w tej chwili na tym. Każdy chciał zmiany, to właśnie one idą. Pan Piotr Hałasik ma moje pełne poparcie. Nie znam go tak dobrze jak Jacka, ale dowiedziałem się, że działał w sporcie i że chce obstawić się dobrymi osobami. Jakby spojrzeć na jego CV, to od razu można wywnioskować, że zarządzał dużymi firmami, a tego właśnie wymagamy w koncepcji tworzenia PZHL-u i PLH.
Z drugiej strony Jacek Chadziński, który od wielu lat jest w środowisku hokejowym, byłby ważnym i przydatnym ogniwem. Wiadomo każdy ma swój atuty, ale jakbym miał postawić na kogoś, to wybiorę Pana Hałasika. Chciałbym, aby poprowadził nas do lepszego świata hokejowego. Nikt nie jest doskonały, zawsze się znajdą tacy, którzy skrytykują go, a najłatwiej o to w internecie.
O programach obu kandydatów:
- Każdy się pyta o ich program, a obaj mają podobny, wiedzą gdzie szukać i co zmieniać na lepsze. Pan Hałasik przyznał, że idą za nim poważne pieniądze. A jeśli one są, to możemy rozmawiać z poważnymi ludźmi. Niech będzie to Heniek Gruth, czy ktoś zza granicy ze Szwecji albo Kanady.
Program programem, wspólnie możemy go stworzyć, ale jak nie ma finansów, to ciężko coś bez tego zrobić. Tutaj rozbija się cały temat. Wierzę, że Jacek Chadziński z Krzysztofem Zawadzkim dalej będą zaangażowani, osiągną wspólny język i będą działać na rzecz hokeja.
O finansach:
- Kierując związkiem nie można liczyć tylko na kasę z ministerstwa. Aby popchnąć ten wózek do przodu potrzebujemy zastrzyku gotówki.
Wiemy, że Jacek ma dogadanych kilka firm, ale nie wiemy o jakim potencjale finansowym mówimy. Z kolei doktor Hałasik prowadzi rozmowy z wieloma ogromnymi przedsiębiorstwami. Chce na nowo uruchomić polską ligę.
O tym, czy zostanie doradcą prezesa:
- Podobało mi się to, co robiłem trzy lata temu. Te podwaliny zostały rozwalone, bo zrezygnowano z Petera Ekrotha i z całego sztabu szkoleniowego z którym współpracowałem i chciałem współpracować.
Jeśli ktoś powie, że są określone finanse i trzeba znaleźć trenera, to jestem w stanie podzwonić i poszukać odpowiedniego kandydata. Oczywiście, mogę poświęcić czas i kontakty, ale nie mam ambicji do bycia trenerem czy menadżerem. Nie każdy jest stworzony do wszystkiego.
Z Heńkiem (Gruthem - przyp. red.) rozmawialiśmy i próbowaliśmy stworzyć nowy program dla młodzieży, ale na to wszystko potrzebne były finanse.
O "czystce" w związku:
- Będzie prezes i to do niego będzie należeć ostateczna decyzja. Na pewno nie będzie można od razu podziękować Pyszowi, bo nie wiadomo jaki będzie budżet i na jakiego trenera będzie stać związek. Nie można wszystkich wywalić, ponieważ są ludzie z którzy świetnie wywiązują się ze swoich obowiązków. Siedzą dzień w dzień w tych papierach i chodzą do ministerstwa. Te 6-7 milionów nie bierze się z niczego. Jeśli ktoś uważa, że to lekkie zajęcie, to zapraszam te osoby do pracy. Oczywiście jest kilku ludzi, których trzeba się pozbyć, ale nie uważam, że potrzebna jest jakaś wielka czystka. Jak ktoś przejmuje jakąś fabrykę, to przecież nie wyrzuca wszystkich z pracy, bo musi wybadać, jak to wszystko działa. A w PZHL-u jest parę osób, które zasługują na to, by działać dalej.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze