Zdecydowała konsekwencja (VIDEO)
W meczu 19. kolejki PLH pomiędzy Aksam Unią Oświęcim a HC GKS Katowice było wszystko, za co kibice kochają hokej: sporo starć pod bandami, dwie widowiskowe bójki i cztery gole. Trzy z nich zdobyli oświęcimianie, którzy tym samym sięgnęli po komplet punktów.
Biało-niebiescy przystąpili do spotkania z zamiarem odniesienia pierwszego zwycięstwa nad beniaminkiem z Katowic. – Trener uczulał nas, że HC GKS swoich szans będzie szukał w kontratakach, dlatego musieliśmy zaatakować i szybko strzelić bramkę. Później mieliśmy skutecznie bronić i systematycznie podwyższać prowadzenie– stwierdził Jarosław Rzeszutko.
Pierwszą część taktycznego planu gospodarze wykonali w 14. minucie. Gdy na ławce kar siedział Craig Cescon, Zane’a Kalembę pokonał Wojciech Wojtarowicz, który skutecznie poprawił uderzenie Grzegorza Piekarskiego.
Trzy minuty później na tablicy świetlnej widniał już rezultat remisowy. Wystarczył z pozoru drobny błąd w defensywie, by Mateusz Bepierszcz najszybciej dojechał do odbitego krążka i strzałem po lodzie pokonał Michala Fikrta.
Jednak ostatnie słowo w tej odsłonie należało do podopiecznych Tomasza Piątka. Stracony gol zmobilizował zwłaszcza Marcina Jarosa, który zaledwie 33 sekundy po trafieniu wychowanka Legii Warszawa, przywrócił oświęcimianom prowadzenie. Popularny "Maliniak" znakomicie objechał bramkę i strzałem "od zakrystii" zaskoczył katowickiego golkipera, a następnie odebrał zasłużone gratulacje od swoich kolegów.
Pieczęć "Rzeszuta"
W drugiej tercji aktywniejsi byli gospodarze, którzy już po trzydziestu minutach mogli przesądzić o losach meczu, ale odrobiny precyzji zabrakło Jarosławowi Różańskiemu i dwukrotnie Marcinowi Jarosowi. Zdecydowanie więcej zimnej krwi zachował Jarosław Rzeszutko, który najpierw ładnie ograł Cescona, a później "na raty" pokonał Kalembę.
– To było kluczowe trafienie– podkreślał Tomasz Piątek, trener oświęcimian. – Zgadza się, gol Jarka trochę podciął nam skrzydła. Chyba nikt nie lubi tracić bramek na pięć sekund przed końcem tercji – kręcił głową Filip Drzewiecki, napastnik "GieKSy".
Katowiczanie w trzeciej tercji zagrali ofensywniej, ale nie potrafili znaleźć sposobu na Michala Fikrta. Na niespełna półtorej minuty przed końcem regulaminowego czasu gry, Jacek Płachta wziął czas i postawił wszystko na jedną kartę, ale manewr ze ściągnięciem bramkarza i wstawieniem dodatkowego napastnika nie przyniósł pożądanych efektów.
– Przez czterdzieści minut prezentowaliśmy się poniżej oczekiwań. Dopiero w trzeciej tercji weszliśmy na właściwe obroty. To nie wystarczyło– nie ukrywał Drzewiecki.
– W pierwszej i w drugiej tercji zagraliśmy skuteczniej od rywali. Z kolei w trzeciej byliśmy lepiej poukładani i zdecydowanie bardziej odpowiedzialni– analizował Jarosław Rzeszutko, strzelec trzeciej bramki dla biało-niebieskich.Dla wychowanka gdańskiego Stoczniowca było to już dziesiąte trafienie w sezonie. – Mam nadzieję, że nie ostatnie – uśmiechał się.
Najsłabszy aktor
Gry obu zespołom nie ułatwiał sędzia Grzegorz Dzięciołowski, który momentami tracił kontrolę nad wydarzeniami na lodzie. Arbiter z Bydgoszczy zamiast chłodzić głowy temperamentnych graczy i systematycznie odsyłać ich na ławkę kar, tolerował złośliwe faule.
– Mam zakaz wypowiadania się na temat pracy sędziów– uciął Marek Ostrowski, kwalifikator PZHL, zapytany o ocenę głównego rozjemcy.
Między katowiczanami a oświęcimianami zaczęło iskrzyć jeszcze w drugiej tercji, po brzydkim faulu Preece'a na Różańskim, którego arbiter nie zauważył, choć stał bardzo blisko. W trzeciej tercji czara goryczy się przelała i zawodnicy dali upust swoim emocjom. Craig Cescon skrzyżował pięści z Siarhiejem Chomką, a Daniel Galant z Peterem Tabaczkiem. Po serii sierpowych wszyscy zostali odesłani do szatni.
Powiedzieli po meczu:
Tomasz Piątek, trener Aksam Unii: – Wiedzieliśmy, że Katowice będą grać asekuracyjnie i to my będziemy musieli zaatakować jako pierwsi.
Mecz ułożył się dla nas pomyślnie, drużyna przez trzy tercje grała agresywnie, odpowiedzialnie i konsekwentnie. Cieszyć może fakt, że każda z moich trzech formacji strzeliła dzisiaj gola.
Jacek Płachta, trener HC GKS Katowice: – Unia była dzisiaj bardziej agresywna i włożyła w ten mecz zdecydowanie więcej serca. A my? Przez czterdzieści minut tylko patrzyliśmy, co zrobi przeciwnik. Dwadzieścia ostatnich minut było ok, ale praktycznie przez dwie tercje zagraliśmy na 70, może 80 procent swoich możliwości. W ten sposób nie da się wygrać meczu.
Aksam Unia Oświęcim – HC GKS Katowice 3:1 (2:1, 1:0, 0:0)
1:0 – Wojtarowicz – Piekarski, Prokopczik (13:54, 5/4)
1:1 – Bepierszcz – Urbańczyk (16:53)
2:1 – Jaros – Jakubik, Adamus (17:25)
3:1 – Rzeszutko (39:55, 4/4)
Sędziowali: Grzegorz Dzięciołowski - Marcin Polak i Marek Syniawa.
Kary: 60 minut (w tym kary meczu za walkę na pięści dla Siarhieja Chomki i Petera Tabaczka) – 60 minut (w tym kary meczu za walkę na pięści dla Craiga Cescona i Daniela Galanta).
Widzów: ok. 900.
Aksam Unia: Fikrt – Nikolov, Gabryś; Różański, Rzeszutko, Chomko (5+20) – Prokopczik, Piekarski (2); Łucznikow (2), Tabaczek (5+20), Wojtarowicz (2) – Połącarz, Kasperczyk; Jaros (2), Jakubik (2), Adamus oraz Skrzypkowski i Stachura.
Trener: Tomasz Piątek.
HC GKS: Kalemba – Cescon (7+25), Preece; Sucharski, Chwedoruk, Drzewiecki – Bigos, Urbańczyk; Bepierszcz, Frączek (2), Popko – Galant (7+25), Śmiełowski; K. Kalinowski (2), Wiecki, Komorski oraz Krokosz; Guzik (2), Maćkowiak, Grobarczyk i M. Kalinowski.
Trener: Jacek Płachta.
Komentarze