Niemożliwe stało się możliwe! Cracovia w finale! (WIDEO)
Oczy całej hokejowej Polski we wtorkowy wieczór zwrócone były na Kraków. Pod Wawelem szykował się bowiem kolejny odcinek sportowej uczty, jaką fundowali kibicom hokeiści Cracovii i Sanoka. - Był to przedwczesny finał całej ligi - ocenił Rudolf Rohaček. Dodajmy, że ten przedwczesny finał wygrali jego niedoceniani zawodnicy.
Pierwsze minuty meczu należały bezsprzecznie do gospodarzy. Hokeiści Pasów od początku rzucili się na przeciwnika, atakując wysoko i starając się każdą akcję wykończyć strzałem. Groźnie także uderzali goście, zwłaszcza grając w przewagach. Najwięcej problemów krakowscy defensorzy mieli z Krzysztofem Zapałą. W osiemnastej minucie o krążek za bramką powalczył Sebastian Kowalówka. Następnie niczym profesor wyjechał przed Odrobnego, położył go na lodzie i otworzył wynik tego meczu. Chwilę później mogło być już 2:0, jednak Aron Chmielewski nie zdołał czysto uderzyć krążka po wyśmienitym podaniu Michała Piotrowskiego.
Jeszcze lepiej rozpoczęła się druga odsłona tego widowiska. W 23. minucie fenomenalnie zagrał Nicolas Besch. Obrońca Cracovii przejął krążek we własnej tercji. Przejechał z nim całe lodowisko, objechał bramkę i próbował uderzyć tuż przy bliższym słupku. Zamieszanie wykorzystał ponownie Sebastian Kowalówka zdobywając swoją drugą bramkę w tym spotkaniu. - Bardzo pomogła Sebastianowi zmiana przed play-off, gdy przeszedł do pierwszego ataku - wspomina Rudolf Rohaček. - Jeszcze lepiej zaczął grać, gdy zadecydowaliśmy, że Damian Słaboń przejdzie do czwartej piątki, a on zagra na środku. Gra dobrze i z tego się cieszę - podsumował czeski szkoleniowiec.
Wypracowana przewaga dawała oddech i komfort gospodarzom, jednak wiedzieli że do końcowego sukcesu jest jeszcze bardzo daleko. - Wygrywaliśmy już 2:0 ale wiadomo, drużyna Sanoka zawsze gra do przodu - mówił po meczu Rafał Radziszewski. - Trzeba było to przetrzymać, ale niestety straciliśmy jednak bramkę - dodaje jeden z bohaterów tego spotkania. W 32. minucie bowiem szczęście uśmiechnęło się do graczy z Podkarpacia. Marek Strzyżowski zdecydował się wycofać krążek na niebieską linię do Patryka Wajdy, a ten huknął pod poprzeczkę. Po drugiej stronie lodowiska dwójkowa akcja Fojtika z Valčakiem powinna zakończyć się w chwile potem kolejnym trafieniem dla Cracovii. Valčak jednak zamiast uderzyć do odsłoniętej bramki, próbował odegrać krążek koledze. Do końca tercji, to pod jedną, to pod druga bramką dochodziło do ostrych spięć.
- Przed trzecią tercją powiedzieliśmy sobie, że musimy zagrać najlepsze 20 minut w sezonie - zdradził po spotkaniu Rafał Radziszewski. I tak chyba rzeczywiście było. Do bólu konsekwentni i wyrachowani goście nie pozwolili wydrzeć sobie tego zwycięstwa. Gdy w 44. minucie Petr Dvořak pokonał Przemysława Odrobnego na i tak wcześniej głośnych trybunach dało się wyczuć euforię. - Było sporo walki. Nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji, w decydujących momentach brakowało też szczęścia, jak choćby przy trzeciej bramce - wspominał na konferencji zmartwiony Štefan Mikeš.
Tymczasem doping krakowskich kibiców niósł zawodników Pasów, którzy bez większych problemów rozgrywali nawet mecz w 4 na 5 czy 3 na 5. - Dla mnie były to kluczowe momenty meczu. Rozegraliśmy je bardzo dobrze - oceniał zadowolony trener Cracovii. - Doświadczeni zawodnicy z Sanoka zdawali sobie sprawę, że czas ucieka. W grze było widać nerwowość. W normalnych sytuacjach by im ten krążek nie podskoczył, ale podskoczył. Dobra obrona, ale i czas, który biegł pomógł nam w wygraniu meczu - podsumował Rudolf Rohaček.
W końcówce meczu na lodzie działo się niewiele. Gospodarze trzymali krążek w tercji przeciwnika, spoglądając ukradkiem na zegar. Patrzyli także na trybuny, gdzie kibice Pasów stworzyli istny show, co najmniej na poziomie gry swoich ulubieńców. Po końcowej syrenie zawodnicy cieszyli się wraz ze swoimi fanami. Teraz na rozpędzoną Cracovię czeka JKH GKS Jastrzębie. -Znowu jesteśmy drużyną niżej notowaną. Słyszałem, że zespół z Jastrzębia chciał grać z nami w finale- uśmiecha się Rafał Radziszewski. - My też kiedyś chcieliśmy grać z Podhalem, a potem przegraliśmy 4:0, więc zobaczymy jak będzie - zakończył bramkarz Comarch Cracovii.
Comarch Cracovia - Ciarko PBS Bank KH Sanok 3:1 (1:0, 1:1, 1:0)
1:0 - S. Kowalówka - L. Laszkiewicz, Chmielewski (17:36)
2:0 - S. Kowalówka - Besch (22:59)
2:1 - Wajda - Strzyżowski, Vitek (31:38)
3:1 - Dvořak - Fojtik, Noworyta (43:22)
Comarch Cracovia: Radziszewski - Kłys, Besch (2); L. Laszkiewicz, S. Kowalówka, D. Laszkiewicz - Myjak, Witowski; Dvořak, Valčak (2), Fojtik - Noworyta, A. Kowalówka (2); Piotrowski, Rutkowski, Chmielewski - Zieliński, Sznotala; Cieślicki, Słaboń, Kmiecik.
Ciarko PBS Bank: Odrobny - Mojžiš, Dronia (2); Vozdecky, Zapała, Kolusz - Kotaška, Wajda; Strzyżowski, Bartoš (4), Vitek - Kubat, Pociecha; Gruszka, Dziubiński, Malasiński - Rąpała; Mermer, Mery, Milan, Bellus.
Sędziowali: Zbigniew Wolas i Jacek Rokicki.
Kary: Cracovia - 8 min., Sanok - 6 min.
Strzały: 29-19.
Widzów: 2500.
Stan rywalizacji: 4-2 dla Comarch Cracovii.
Awans do finału: Comarch Cracovia.
Przemysław Urbański, Kraków.
Komentarze