Ligowa niemoc krakowian
- Z przekroju spotkania straciliśmy jeden punkt, bo byliśmy drużyną dużo lepszą – tak po spotkaniu lidera z urzędującym mistrzem kraju mówił drugi szkoleniowiec GKS-u Tychy, Krzysztof Majkowski. W spotkaniu z Comarch Cracovią Tyszanie potrzebowali dogrywki, aby zrewanżować się za półfinał Pucharu Polski. Ostatecznie pokonali krakowian 4:3.
Mecz przyjaźni tylko z nazwy
W środowisku kibiców spotkania Cracovii z GKS-em Tychy zawsze wywołują dodatkowe emocje. Mimo przyjaźni łączącej sympatyków obu klubów na lodzie o szczególnych względach nie można było nawet pomarzyć. Od początku mecz mógł się podobać. Oglądaliśmy na lodzie dużo walki oraz kilka znakomitych akcji obu ekip.
- Był to mecz walki, jak każde spotkanie z Cracovią. Cieszymy się, że po przegranej w Pucharze Polski z tą ekipą zdołaliśmy zaangażowaniem oraz walką do końca przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść – komentował Jarosław Rzeszutko.
W 13. minucie Ladislav Havlik faulował hokeistę gości, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Żygardym w efekcie czego sędzia główny spotkania podyktował rzut karny. Chwilę później tyski bramkarz pokazał, że stanowi o sile trójkolorowych, bowiem obronił parkanem strzał poszkodowanego w poprzedniej akcji. Kilka minut później Żigardy nie miał już nic do powiedzenia. Po strzale spod niebieskiej linii Adriana Kowalówki Tomasz Kozłowski zmienił tor lotu krążka, który wtoczył się do bramki między parkanami tyskiego bramkarza.
- Od początku kładliśmy nacisk na obronę, na szczęście w 18. minucie wyszła kontra i udało nam się wyjść na prowadzenie. Wszystkie nasze dzisiejsze bramki padły w przewadze, więc skuteczność w tym aspekcie jest spora. Tychy mają kilka bardzo dobrych hokeistów, w drugiej tercji zaatakowali i wyszli na prowadzenie. Nie ma co ukrywać, że w dzisiejszym meczu mieliśmy sporo szczęścia. Również Rafał Radziszewski miał sporo bardzo dobrych obron, więc gdyby nie on wynik mógł być zupełnie inny –powiedział po meczu Aron Chmielewski.
W drugiej tercji od mocnego uderzenia zaczęli gospodarze, którzy przez całe dwadzieścia minut dominowali na lodzie. Mimo wielu okazji świetne zawody rozgrywał Rafał Radziszewski, który niejednokrotnie ratował swoją drużynę od straty bramki. Popularny Radzik był jednak bezradny, gdy do głosu doszedł Milan Baranyk. Najpierw 34-letni Czech podał krążek zza bramki do nadjeżdżającego Mikołaja Łopuski, a ten bez przeszkód zdobył wyrównującego gola. Niemal identyczną akcję na prowadzenie gospodarzy zamienił Tomasz Malasiński z podania Łopuskiego
Popisowe gry w przewadze
Dziesięć minut gry w trzeciej tercji potrzebowali goście, aby wyjść na prowadzenie. Zarówno gol wyrównujący Arona Chmielewskiego jak i ten dający prowadzenie Adama Rzehaka padły, gdy Cracovia grała w liczebnej przewadze. Długo wydawało się, że seria tyszan w meczach ligowych z mistrzem Polski zostanie przełamana. Dwie minuty przed zakończeniem tercji o czas poprosił szkoleniowiec GKS-u Tychy, następnie zdecydował się wycofać Stefana Żigardiego wprowadzając dodatkowego napastnika. Dokładnie 40 sekund przed końcową syrena nadzieję na sukces dał tyszanom Jarosław Rzeszutko. To również ten wychowanek gdańskiego Stoczniowca strzelił w dogrywce gola na wagę dwóch punktów.
- W trzeciej tercji prowadziliśmy 2:1, więc Cracovia postawiła wszystko na jedną kartę. Złożyło się to w czasie naszej słabszej gry, a ich determinacja przyniosła gościom dwie bramki – kontynuował Rzeszutko – Najważniejsza oczywiście jest wygrana zespołu, a to kto zdobył decydującą bramkę nie ma większego znaczenie. Wiadomo jednak, że zawsze miło jest przyczynić się do zwycięstwa swojej drużyny, więc cieszę się, że dzisiaj to mi udało się strzelić te bramki – dodał.
Powiedzieli po meczu:
Krzysztof Majkowski, drugi trener GKS-u Tychy: - Zagraliśmy dzisiaj bardzo dobre spotkanie. Graliśmy agresywnie, szybko, stworzyliśmy bardzo wiele okazji strzeleckich, jednak naszym najpoważniejszym mankamentem była skuteczność. Myślę, że z przekroju całego spotkania straciliśmy jeden punkt, ponieważ byliśmy drużyną zdecydowanie lepszą. Wyróżniłbym Jarosława Rzeszutkę – to jego trafienia dały nam najpierw dogrywkę, a później zwycięstwo w meczu.
Rudolf Rohaczek, trener Comarch Cracovii: - Muszę pogratulować gospodarzom wygranej. W pierwszej i drugiej tercji ich przewaga nie podlegała dyskusji. Szczególnie w drugiej tercji Tyszanie zagrali bardzo agresywnie, a moi zawodnicy pod tą presją popełniali sporo błędów w wyniku czego padały bramki dla GKS-u. W ostatniej tercji wyrównaliśmy stan meczu, zdołaliśmy nawet wyjść na prowadzenie i przez około 15 minut trzeciej tercji to my byliśmy lepszym zespołem. Niestety w końcówce popełniliśmy zbyt dużo indywidualnych błędów przez co to tyszanie wygrali to spotkanie. Na pewno wyróżniłbym Rafała Radziszewskiego, gdyby nie jego interwencje wynik mógł być znacznie dla nas gorszy.
GKS Tychy – Comarch Cracovia 4:3d. (0:1, 2:0, 1:2, d.0:1)
0:1 – Kozłowski – A. Kowalówka, Chmielewski (17:48, 5/4)
1:1 – Łopuski – Baranyk (26:31)
2:1 – Malasiński – Łopuski (32:37)
2:2 – Chmielewski – Kozłowski (42:59, 5/4)
2:3 – Rzehak – Kostourek, Kalus (50:49, 5/4)
3:3 - Rzeszutko – Vitek, Łopuski (59:20, 5/4 + bez bramkarza)
4:3 – Rzeszutko – Kotlorz (61:06)
Sędziowali: Włodzimierz Marczuk (główny) - Wojciech Moszczyński i Sławomir Szachniewicz (liniowi)
Widzów:1800
Strzały: 53:24
Kary: GKS Tychy – 12 minut, Cracovia – 10 minut.
GKS Tychy: Żigardy (59:55) – Kotlorz, Sulka; Vitek, Bagiński, Woźnica – Mojżisz (2), Wanacki (2); Łopuski, Kolusz, Malasiński – Havlik (2), Sokół; Witecki, Parzyszek, Baranyk (2) – Steber, Piorun; Guzik, Rzeszutko, Galant.
Trener: Jirzi Szejba
Comarch Cracovia: Radziszewski – A. Kowalówka (2), Noworyta; S. Kowalówka, Kozłowski, Chmielewski (2) – Zieliński (2), Kłys; Kalus, Dworzak (2), Kosturek – Sznotala, Dąbkowski (2); Piotrowski, Rutkowski, Laszkiewicz – Lehmann, Witowski; Wiśniewski, Rzehak, Cieślicki.
Trener: Rudolf Rohaczek.
Komentarze