Czerkawski: Wszyscy, którym zależy na hokeju na pewno będą o niego walczyć
Trzeba być głupcem, żeby myśleć, że Zacharkin robi coś złego dla naszego hokeja. Chłopcy w niego wierzą i pójdą za nim w ogień. Nasi zawodnicy wiedzą o tym, że jest to trener z najwyższej półki. Jestem pewien, że w kwietniu pokażą swój charakter i wywalczą awans na zaplecze elity - mówi w wywiadzie dla Hokej.Net Mariusz Czerkawski, jeden z najlepszych zawodników w historii polskiego hokeja.
HOKEJ.NET: - W tym roku Hokejowa Reprezentacja Artystów Polskich zrewanżowała się motosportowcom za porażkę w zeszłorocznej edycji. Przez cały rok musieli mocno trenować.
Mariusz Czerkawski: - Sam mogę poczuć się w połowie zwycięzcą, bo przez ponad połowę spotkania grałem w ich drużynie. Co do treningów to więcej na ten temat mogą powiedzieć organizatorzy i Mariusz Gabrek. Wiem, że niedawno brali oni udział w podobnej imprezie w Nowym Targu. Ja natomiast dojeżdżam na mecze tylko do Tychów. Podoba mi się to, że co roku poziom sportowy się poprawia. Jest trzon drużyny, który ambitnie walczy.
No właśnie, poziom sportowy coraz wyższy. Powoli uczniowie dorastają do mistrza...
- Absolutnie tak. Nawiązujesz do mojego karnego, którego nie trafiłem. To wszystko przez Kajetana Kajetanowicza, który zepsuł mi lód swoją jazdą samochodem (śmiech). Oczywiście to żarty, ale do tego karnego pojechałem już na siłę. Artyści wygrywali 6:3, więc bez względu na wynik mojego rzutu karnego mieli zagwarantowane zwycięstwo.
W jakim stopniu imprezy tego typu promują hokej w Polsce?
- To widać po zainteresowaniu mediów. Na imprezie Hokej z Gwiazdami było mnóstwo przedstawicieli telewizji, radia czy różnych portali. Ludzie mówią o tej imprezie, mimo sporej konkurencji. W tym samym czasie leciały przecież zawody skoków narciarskich z Zakopanego. Myślę, jednak, że ten mecz odbije się echem w Polsce. Cieszy fakt, że mimo wspierania akcji charytatywnej, potrafimy się bawić, potrafimy zorganizować świetną imprezę. Oprócz meczu hokeja mogliśmy podziwiać pokaz żużlu czy innych sportów samochodowych. Zdecydowanie wszyscy byli pod wielkim wrażeniem pokazu rajdowców. Na pewno imprezę zapamiętają osoby, które musiały później doprowadzić taflę do stanu używalności (śmiech).
Co roku Hokej z Gwiazdami nabiera na atrakcyjności.
- Dokładnie. Oprócz wymiaru sportowego podziwialiśmy pokaz iluzji, występ na szarfach Anny Filipowskiej, a także jazdę figurową dwójki dziewczynek. Cała impreza trwała grubo ponad trzy godziny i jestem pewien, że nikt się nie nudził.
Coś zatem wynika z tej popularyzacji hokeja?
- Jest to tak zwany temat rzeka, którego nie da się streścić w dwóch zdaniach. Na pewno potrzeba zmian. Przespaliśmy ostatnie 15 lat i teraz potrzebujemy nowego rozdania. Mam nadzieję, że to nastąpi już niebawem. Wszyscy, którym zależy na hokeju na pewno będą o niego walczyć. Przede wszystkim potrzeba nowego systemu szkolenia młodzieży, pieniędzy itd. Nie mamy sukcesów reprezentacji, a co za tym idzie nie jest głośno o hokeju. Oczywiście przed nami ciężka praca.
Porównaj poziom ligi w tym sezonie to lat ubiegłych.
- Trudno mi powiedzieć. Teraz nie gram, więc trudno mi oceniać patrząc na ligę z boku. Cały świat idzie do przodu, a polska liga chyba nie do końca. Niestety wielki świat jak Kanada, Skandynawia, Rosja nam ucieka. Oczywiście możemy porównywać się do Węgrów, Słoweńców, ale nie tędy droga. Inne sporty poszły do przodu w ciągu ostatnich lat, a hokej został w tyle. Mam nadzieję, że przyjdzie czas w którym odrobimy te zaległości.
Na pewno PHL nie służy gigantyczna różnica między drużynami walczącymi o mistrzostwo, a zespołami z dna tabeli.
- Każdy z nas chciałby, żeby PHL miała wyrównany poziom jak np. liga NHL. Są kraje w których istnieją tylko cztery drużyny w lidze, a i tak są lepsi od nas, więc trudno powiedzieć w jakim stopniu to wpływa na ligę. Na pewno wpływa to negatywnie, ale chwała takim klubom jak np. Bytom czy Nowy Targ za to, że są tam osoby, którym zależy na hokeju. Czy każdy by chciał mieć dobrych zawodników? Oczywiście! Ale jest jak jest.
Pół żartem pół serio: PHL powoli staje się jak NHL, bo mieliśmy lokaut.
- Tak, z tym, że lockout tak naprawdę nie jest konfliktem prezesów klubów z prezesem PZHL-u. Na szczęście przynajmniej doraźnie mamy to za sobą. Jestem pewny, że prezesom klubów zależało na grze. Sygnał dla Hałasika był wyraźny, że musi zmienić coś w swoim postępowaniu. Zobaczymy co stanie się po spotkaniu w lutym. Na pewno muszą tam zapaść jakieś zmiany w statucie Związku. Nie było to dla nas korzystne, ale wszystko zaszło za daleko. Na szczęście wróciło to do normy; liga znów gra i znów emocjonujemy się walką o mistrzostwo. Trudno przewidywać, co stanie się w najbliższym czasie na linii PZHL – prezesi klubów. Całe szczęście, że zainteresował się tym Minister Sportu.
Dokąd zmierza PHL?
- To wszystko zależy od tego co wydarzy się w lutym z Hałasikiem. Wszystko obraca się wokół pieniędzy, bo jeśli prezes PZHL-u pół roku temu znalazłby sponsora, który wyłożyłby pieniądze na Krynicę czy na reprezentację to sami prezesi inaczej podchodziliby do tej sytuacji. Pieniędzy nie ma i jest problem, a wtedy trzeba zmienić sposób rozmów, negocjacji. Myślę, że zabrakło komunikacji.
W ostatnim czasie wygrany przez Polskę turniej EIHC na Węgrzech. To zdecydowany sygnał, że praca trenerów przynosi rezultaty.
- Trzeba być głupcem, żeby myśleć, że Zacharkin robi coś złego dla naszego hokeja. Chłopcy w niego wierzą i pójdą za nim w ogień. Nasi zawodnicy wiedzą o tym, że jest to trener z najwyższej półki. Jestem pewien, że w kwietniu pokażą swój charakter i wywalczą awans na zaplecze elity. Troszkę szkoda, że zaprzepaściliśmy szanse, które nadarzały się w ostatnich latach jak np. zatrudnienie Petera Ekrotha na stanowisko szkoleniowca naszej kadry. Wówczas prezes Ingielewicz zapowiadał rewolucje, a dobrze wiemy jak się skończyło. Obecnie podobna sytuacja ma miejsce z prezesem Hałasikiem oraz trenerem Zacharkinem. Mam nadzieję, że sprawdzi się przysłowie „do trzech razy sztuka”. Na pewno niepowodzenia naszej kadry nie pomagają w tej sytuacji, ale trzeba ciągle walczyć, bo to w końcu przyniesie zamierzone cele. Nie zawsze jest tak jakby się chciało, ale chłopcy na pewno muszą pokazać, na co ich stać. Póki co najważniejsza dla nich jest jednak walka w play-offach o mistrzostwo, a do mistrzostw mamy jeszcze trochę czasu.
W lutym kolejny turniej Euro Ice Jockey Challenge. Tym razem odbędzie się on w Gdańsku. Taki turniej jest tam bardzo potrzebny. Na co stać Polskę na EIHC?
- Mam nadzieję, że pokażą, że są dobrą drużyną i potrafią walczyć z drużynami, które są dużo wyżej od nas w światowym rankingu. Oby ten turniej był też impulsem do odrodzenia hokeja w Gdańsku
Czy można być optymistą przed kwietniowymi Mistrzostwami Świata?
- Dlaczego nie? Każdy powinien wierzyć w sukces. Oczywiście jest mnóstwo pesymistów, ale trzeba wierzyć w to, co się robi, w trenera i zaufać mu.
W Szwajcarii ciężka praca m.in. polskich trenerów przyniosła rezultaty. Dlaczego w Polsce to nie wychodzi? To tylko kwestia pieniędzy?
- Wszystkiego! Wszystko zaczyna się od ludzi, od polityki pieniężnej. To kilkunastoletnia praca. W Szwajcarii przed laty postanowiono ściągać gwiazdy pokroju Bykowa czy zawodników tego kalibru. To nie byli hokeiści z trzeciej ligi słowackiej, a wielkie gwiazdy, a żeby ściągnąć takich zawodników trzeba mieć sporo pieniędzy. Odpowiedź jest dosyć prosta: Z pustego nie nalejesz.
Na koniec: nie tęsknisz za grą w lidze?
- Nie byłem w stanie pociągnąć swojej kariery na takim poziomie, na jakim chciałem. Nie zamierzałem być kolejnym starszym zawodnikiem. Trzeba wiedzieć, kiedy zejść z placu boju.
Komentarze