Jednym radość, drugim łzy
Trójkolorowi w szóstym meczu półfinału pokonali oświęcimian 1:0 i wygrali całą rywalizację w stosunku 4:2. Decydującego gola zdobył w 42. minucie Josef Vitek. - Tychy są w finale, a my w... Szkoda, bo mając tak wspaniałych kibiców aż chce się grać o najwyższe cele. Niestety nie będzie nam to dane - powiedział tuż po zakończeniu spotkania kapitan Aksam Unii Marcin Jaros.
Od samego początku mecz był prowadzony w szybkim tempie. Obie drużyny grały zadziornie i z poświęceniem. Choć częściej atakowali tyszanie, to gospodarze wypracowali sobie najdogodniejszą okazję. W 10. minucie Peter Barinka dostał znakomite podanie od Marcina Jarosa, ale mimo wystarczającej ilości czasu nie zdołał pokonać golkipera GKS-u, strzelając wprost w niego.
Emocji nie zabrakło także po zmianie stron, ale w głównych rolach wystąpili bramkarze. Michal Fikrt dobrze obronił między innymi uderzenie Łukasza Sokoła, a Sztefan Żigardy zatrzymał kąśliwy strzał szarżującego Marka Modrzejewskiego, który w 26. minucie serią zwodów oszukał dwóch rywali.
Taktyczne zmiany
Od początku trzeciej tercji Jirzi Szejba zdecydował się zagrać na trzy ataki. W pierwszym zestawił Tomasza Malasińskiego, Adama Bagińskiego i Josefa Vitka, w kolejnym Marcina Kolusza, Jarosława Rzeszutkę i Mikołaja Łopuskiego, a w trzecim Kacpra Guzika, Adriana Parzyszka i Jana Stebera.
- Zdecydowaliśmy się na grę na trzy piątki. Milan Baranyk, Radek Galant i Kuba Witecki są raczej ofensywnymi zawodnikami, a my w tym momencie potrzebowaliśmy zabezpieczyć tyły - wyjaśniał Krzysztof Majkowski, asystent Jirziego Szejby. - Poza tym chcieliśmy mieć w każdym z ataków walczaka. Dlatego do pierwszego powędrował Tomek Malasiński, do drugiego Jarek Rzeszutko, a do trzeciego Adrian Parzyszek.
Jedno potknięcie
I to przyniosło bramkowy efekt. W 42. minucie błąd oświęcimskich defensorów którzy nie zdołali wystrzelić krążka, wykorzystał Josef Vitek. Czeski skrzydłowy przejął gumę i popisał się sprytnym uderzeniem z nadgarstka.
Biało-niebiescy szukali wyrównującego gola, ale mieli problemy z przebciem się przez tyski mur. Dopiero na kilkadziesiąt sekund przed końcem regulaminowego czasu gry pod bramką Sztefana Żigardiego mocno się zakotłowało. Oświęcimianie grali wówczas w pięciu (bez bramkarza) przeciwko czwórce tyszan. O sporym pechu mogli mówić zwłaszcza Roman Tvrdoń i Mateusz Bepierszcz. Strzał słowackiego snajpera zatrzymał golkiper, a dobitka 22-letniego reprezentanta Polski o centymetry minęła słupek.
Podopieczni Jirziego Szejby doholowali korzystny wynik do końcowej syreny i jużw poniedziałek na własnym lodzie rozpoczną rywalizację o złoto. Ich rywalem będzie Ciarko PBS Bank KH Sanok. Z kolei oświęcimianie zagrają o brąz z jastrzębianami.
-Wiedzieliśmy, że o wyniku tego spotkania może zdecydować jeden błąd. I to potknięcie przydarzyło się naszemu zespołowi- stwierdziłMarcin Jaros, kapitan Aksam Unii.- Ze strony całego zespołu chciałbym przeprosić naszych kibiców za to, że nie udało nam się awansować do finału - dodał.
Ale fani biało-niebieskich pokazali, że nie chowają urazy do swoich zawodników. Długo dziękowali im za trud włożony w półfinałową rywalizację, prosząc o kolejną dawkę emocji - tym razem w finale pocieszenia.
Powiedzieli po meczu:
Krzysztof Majkowski, drugi trener GKS-u Tychy: - Choć wynik był na styku, to byliśmy dzisiaj lepszą drużyną. Stworzyliśmy sobie więcej sytuacji. Pierwsza tercja była szybka i zacięta. Biorąc pod uwagę polskie realia - tempo meczu było naprawdę bardzo duże.
To była dla nas bardzo trudna seria. Unia jako drużyna - przeszła prawdziwą metamorfozę. Zrobili ogromny postęp w porównaniu do fazy zasadniczej, w której zazwyczaj wygrywaliśmy zdecydowanie. W półfinale musieliśmy solidnie zapracować na to zwycięstwo. Życzę biało-niebieskim powodzenia w rywalizacji o brązowy medal.
Peter Mikula, trener Aksam Unii: - Gratulacje dla zespołu z Tychów. Rozpoczęliśmy to spotkanie ze zbyt dużym respektem do rywala. Widać było też nerwowość w naszych poczynaniach. Jeśli chodzi o elementy stricte hokejowe, to tyszanie byli w nich zespołem lepszym, dojrzalszym.
Podsumowując całą rywalizację, to najbardziej szkoda trzeciego spotkania, które przegraliśmy po karnych.
Aksam Unia Oświęcim – GKS Tychy 0:1 (0:0, 0:0, 0:1)
0:1– Vitek - Bagiński (41:50)
Sędziowali: Paweł Meszyński, Tomasz Radzik (główni) – Mariusz Smura, Marcin Polak (liniowi).
Kary: Unia – 6 minut, GKS – 6 minut.
Strzały: 30-40 (6-14, 12-11, 12-15).
Widzów: ok. 3000.
Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 4:2 dla GKS Tychy.
Awans do finału: GKS Tychy.
Aksam Unia: Fikrt – Jakesz, Połącarz (2); Jaros, Tabaczeck, Barinka – Zosziak, Gabryś; Tvrdoń, Lipina, Wojtarowicz – Gabrisz, Ciura; Piotrowicz, Kalinowski, Bepierszcz (2) – Modrzejewski, Różański, Adamus.
Trener: Peter Mikula.
GKS Tychy: Żigardy – Sokół, Havlik; Vitek, Parzyszek, Bagiński – Wanacki, Mojżisz (2); Malasiński, Kolusz (2), Łopuski – Kotlorz, Sulka; Steber (2), Rzeszutko, Guzik – Witecki, Galant, Baranyk oraz Sowa.
Trener: Jirzi Szejba
Komentarze