Krajči zawitał do grodu nad Sołą
Róbert Krajči obejrzał z wysokości trybun spotkanie Unii Oświęcim z Podhalem Nowy Targ. Wielu kibiców odebrało ten znak jako szansę powrotu Słowaka do grodu nad Sołą. Czy aby na pewno?
- Przyjechałem do Oświęcimia odwiedzić mojego dobrego kolegę Petera Tabačka, z którym wrócę na Słowację - mówił nieco kurtuazyjne 33-letni Słowak. Jednak nie jest tajemnicą, że "Robo" odbył niezobowiązującą rozmowę z Ryszardem Skórką, prezesem Unii.
Krajči rozpoczął sezon w kazachskim Bejbarysie Atyrau. W jego barwach rozegrał 13 spotkań, w których zdobył cztery bramki i zaliczył pięć asyst. Później popadł w konflikt z rosyjskim trenerem Aleksandrem Istiominem. - Odsunął mnie od składu i przez trzy tygodnie nie trenowałem. Później pojawiła się oferta z Sanoka i skorzystałem z niej, chcąc jak najszybciej opuścić Kazachstan - wyjaśnił.
W zespole z Podkarpacia nie zagrzał długo miejsca. Jego przygoda z ekipą mistrza Polski skończyła się po zaledwie trzech spotkaniach ligowych i półfinale Pucharu Polski z Cracovią.
Dlatego trener oświęcimian Josef Doboš na pomeczowej konferencji prasowej nie uniknął pytań na temat zatrudnienia Róberta Krajčiego, który z powodzeniem grał w barwach Unii w sezonach 2010/2011 i 2011/2012. Wystąpił wówczas w 94 spotkaniach, w których strzelił 57 bramek i zanotował 48 asyst.
- Nie znam tego zawodnika. Wiem tylko tyle, że ostatnio grał w Sanoku, a wcześniej w Kazachstanie. Nie rozmawiałem z nim. Poza tym mamy tutaj wielu graczy również młodych, na których też trzeba stawiać - przyznał 53-letni szkoleniowiec.
Komentarze