Play-off zapowiada się bardzo ciekawie
Rozmowa z Jackiem Kubowiczem, jednym z najbardziej bramkostrzelnych hokeistów Podhala w latach 90., współautorem czterech mistrzowskich tytułów, dziś ekspertem hokejowym.
fot: Maciej Zubek
Sezon zasadniczy Polskiej Hokej Ligi już za nami. Jak go pan oceni?
- Przede wszystkim upłynął pod znakiem kolejnych dziwnych działań władz polskiego hokeja. Było kilka dosyć zaskakujących i kontrowersyjnych decyzji. Pierwsza z brzegu to wycofanie w połowie sezonu sędziego bramkowego, mimo protestu większości klubów. Niezrozumiały jest dla mnie brak Wydziału Sędziowskiego i brak Wydziału Gier i Dyscyplin. To są podstawy funkcjonowania każdych rozgrywek. Do tego dochodzą jakieś wewnętrzne nieporozumienia i w efekcie dymisja jednego z członków zarządu i jego wywiad w mediach. Różne domysły się w głowie rodzą. To na pewno nie służy rozwojowi polskiego hokeja.
A poziom sportowy? Którą z drużyn pana oczarowała, a któraś oczarowała?
- Tutaj raczej zaskoczeń nie ma. Wszystko potoczyło się zgodnie z przewidywaniami. Żałuję, że w „szóstce” nie było Orlika Opole, który wywarł na mnie bardzo korzystne wrażenie. Liczyłem, że w play-off mogą pokusić się o jakąś niespodziankę, ale teraz po stracie dwóch najlepszych zawodników (Michaela Cichego i Alexa Szczechury – przyp. mz), którzy przenieśli się do Sanoka, raczej nie ma na to co liczyć. Troszkę dziwie się działaniom władz klubu z Opola, że w tak łatwy sposób się ich pozbyli. Szkoda mi trenera Jacka Szopińskiego, któremu tym ruchem i raczej wbrew jego woli, rozbitą całą koncepcję gry i praktycznie pozbawiło szans na nawiązanie jakiejkolwiek walki z Cracovią. A co do drużyny z Sanoka to już nas przyzwyczaił do olbrzymich roszad w składzie. Szczerze, że to powoli już ciężko nadążyć nad tym co tam się dzieje.
Faworyci do mistrzostwa po sezonie zasadniczym są raczej Ci sami, na których wskazywano przed rozpoczęciem rozgrywek...
- Tak, choć przyznam, że spodziewałem się troszkę większej dominacji drużyn z Krakowa i Tychów. Szczególnie tyszanie potracili dużo punktów i to z teoretycznie dużo słabszymi od siebie zespołami. Cracovia wprawdzie wygrała sezon zasadniczy, ale też nie wyróżniała się jakoś specjalnie nad tle pozostałych drużyn z czołówki.
Trzecie miejsce Podhala to pana zdaniem dobry wynik?
- Myślę, że tak. Patrząc na potencjał kadrowy i budżet to trzecie miejsce jest adekwatne do aktualnych możliwości drużyny. Oczywiście mogło być lepiej. Zwłaszcza początek sezonu napawał optymizmem. Apetyty rosły, ale potem seria kontuzji i w efekcie tego wąski skład, zaczął odbijać się na grze i rezultatach w lidze. Trenera Marek Ziętara praktycznie nie miał możliwości manewru. Dobrze się stało, że teraz są te trzy tygodnie przerwy. Nie wyobrażam sobie, żeby do play-off nie byli gotowi wszyscy zawodnicy. Przy optymalnym składzie Podhale może zajść daleko.
Wiele jest opinii na temat postawy obcokrajowców...
- Każdy ma swoje zdanie. Według mnie grają na miarę oczekiwań. Trzeba też pamiętać jacy zawodnicy trafiają do Polskiej Ligi. Nie jest to najwyższa półka. Na pewno nie uważam, że zawodzą. Finowie dużo punktują i to najważniejsze. Wiele meczów wygraliśmy dzięki ich postawie. Z oceną Kanadyjczyka McGregora poczekałbym do play-off. Widać, że przyjechał do Polski bez rytmu meczowego. Co do Czecha Kanii to widzieliśmy go dopiero w dwóch spotkaniach więc też na razie wstrzymajmy się z jakimiś wnioskami. Zastąpił on w składzie Ałeksiuka, którego odejście w moim przekonaniu było dużą stratą. To był bardzo solidny, trzymający równy poziom obrońca.
W pierwszej rundzie „Szarotki” trafiają na Unie Oświęcim. Za pana czasów mecze między tymi drużynami urosły do miana klasyków. Dziś prestiż tych meczów nieco osłabł, co nie znaczy, że nie będzie ciekawie. Pana zdaniem jest faworyt w tej parze?
- Tak. Moim zdaniem jest nim Podhale mimo, że dwa ostatnie mecze z Unią przegrało. Procentowo szansę obu zespołów oceniam jednak 65 na 35 na korzyść nowotarżan. Potencjał kadrowy „Szarotek” jest zdecydowanie większy, przede wszystkim w ofensywie. Także przy pozycji bramkarza dałbym plus po stronie zespołu z Nowego Targu. Defensywy gra na zbliżonym poziomie. Generalnie uważam, że dobrze się stało, że w tej pierwszej rundzie trafiamy na Unię, a nie na Sanok, który po tych ostatnich transferach może być „czarnym” koniem” play-off. W mojej opinii wygrają ćwierćfinałową rywalizację z Jastrzębiem
Play-off rządzi się swoimi prawami...
- Oczywiście. Przede wszystkim tutaj praktycznie nie ma marginesu błędu. W sezonie zasadniczym możesz sobie pozwolić na jedną, drugą czy trzecią przegraną, ale i tak jesteś w stanie osiągnąć założony cel. W play-off zaś jedna przegrana mocno komplikuje sytuację. Tutaj styl schodzi na dalszy plan. Liczy się wynik. 1:0, 2:0 czy 10:0 nie ma to znaczenia.
Zanim zacznie się decydująca faza Mistrzostw Polski, w najbliższy weekend reprezentacja Polski na Węgrzech rozegra turniej preeliminacyjny do Igrzysk Olimpijskich w 2018 roku. Jak pan ocenia szansę „Biało Czerwonych”?
- Ostatnie występy naszych reprezentacji wlały w nasze serca mały optymizm, ale łatwo na pewno nie będzie. Przypuszczam, że decydujący będzie mecz z Węgrami. O wskazanie faworyta jednak się nie skuszę.
Rozmawiał Maciej Zubek
Komentarze