Gra w przewadze kluczem do zwycięstwa
W coraz lepszej dyspozycji są hokeiści PGE Orlika Opole. Dziś podopieczni Jacka Szopińskiego pokonali na wyjeździe Unię Oświęcim 5:2, odnosząc tym samym drugie zwycięstwo z rzędu. Warto podkreślić, że opolanie wykorzystali trzy z czterech okresów gier w przewadze.
– Rzeczywiście w tym elemencie zaprezentowaliśmy się z naprawdę dobrej strony. Szukaliśmy najprostszych rozwiązań, czyli wrzutek i umiejętnych „przekierowań” do bramki – wyjaśniłSebastian Szydło, kapitan Orlika.
– Od samego początku lepiej wyglądaliśmy pod względem fizycznym. Bardzo zależało nam na dzisiejszej wygranej – dodał.
Opolanie zaczęli z wysokiego „C” i już w 47. sekundzie objęli prowadzenie. Jonas Höög znakomicie obsłużył pozostawionego bez opieki Radka Meidla, a ten precyzyjnym uderzeniem zaskoczył Michala Fikrta.
Oświęcimianie mogli szybko odrobić jednobramkową stratę, bo przez 35 sekund grali w podwójnej przewadze (na ławce kar Jan Látal i Bartłomiej Bychawski). Nie dość, że nie wykorzystali tego faktu, to na dodatek kilka sekund przed zakończeniem wykluczenia Bychawskiego stracili drugiego gola. Zasłużone gratulacje od swoich kolegów odebrał Jarosław Lorek.
Nadzieję w serca gospodarzy wlał Jakub Šaur, który podczas trzeciej gry w przewadze swojego zespołu, skutecznie poprawił uderzenie Lubomira Vosatki.
Ale w tym elemencie lepiej radzili sobie podopieczni Jacka Szopińskiego. Pod koniec pierwszej odsłony Sebastian Szydło zmienił tor lotu krążka po uderzeniu Bartłomieja Bychawskiego, a na początku drugiej uderzenie Mateusza Sordona do bramki zbił Martin Przygodzki. To były przełomowe momenty tego spotkania.
– Mieliśmy jeszcze kilka szans, by jeszcze powalczyć. Sam znalazłem się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale w ostatnim momencie krążek uciekł mi z łopatki. Szkoda, bo ten mecz mógłby się jeszcze inaczej potoczyć– przyznał Kamil Paszek, napastnik biało-niebieskich.
Tymczasem, gdy w 44. minucie na 5:1 dla Orlika podwyższył Radek Meidl (kolejny świetny strzał z nadgarstka) pierwsi kibice zaczęli opuszczać trybuny. Nie zobaczyli oni trafienia Radima Haasa, który ładnie przedarł się przez opolską defensywę i sprytnym uderzeniem z nadgarstka pokonał Aleksandra Trianiczewa. Był to już jednak gol na otarcie łez.
Unia Oświęcim – PGE Orlik Opole 2:5 (1:3, 0:1, 1:1)
0:1 - Radek Meidl - Jonas Höög, Milan Baranyk (00:47),
0:2 - Jarosław Lorek - Karol Kisielewski (6:46, 4/5),
1:2 - Jakub Šaur - Lubomir Vosatko, Sebastian Kowalówka (11:46, 5/4),
1:3 - Sebastian Szydło - Bartłomiej Bychawski (17:32, 5/4),
1:4 - Martin Przygodzki - Mateusz Sordon, Sebastian Szydło (20:18, 5/4),
1:5 - Radek Meidl - Jonas Höög (43:47, 5/4),
2:5 - Radim Haas - Adam Rufer, Jerzy Gabryś (45:54).
Sędziowali: Tomasz Radzik (główny) – Dariusz Pobożniak, Marcin Młynarski (liniowi).
Minuty karne: 8-12.
Strzały: 26-27.
Widzów: ok. 500.
Unia: Fikrt – A. Kowalówka, Vosatko; Rufer, Daneček, S. Kowalówka – Gabryś (4), Bezuška (2); Piotrowicz, Haas, Tabaček – Šaur (2); Paszek, Wanat, Malicki oraz Wojtarowicz.
Trener: Josef Doboš.
Orlik: Trianiczew – Sordon, Bychawski (2); Przygodzki, Szydło (2), Gorzycki – Látal (4), Zaťko; Meidl, Höög, Baranyk – Sznotala (2), Kostek (2); Stopiński, Lorek, Kisielewski oraz Wąsiński, Gawlik, Demianiuk.
Trener: Jacek Szopiński.
Komentarze