Zabrakło szczęścia
PGE Orlik Opole uległ Comarch Cracovii 0:3 w meczu wyjazdowym. Opolanie, mimo oddania 29 strzałów na bramkę przeciwnika, nie zdołali strzelić choćby jednego gola. - Zmarnowaliśmy pięć stuprocentowych sytuacji. W sprzyjających okolicznościach ten mecz mógł potoczyć się zupełnie inaczej - twierdzi szkoleniowiec Orlika Jacek Szopiński.
W meczu z mistrzem Polski z dobrej strony pokazał się Michał Kieler. 22-letni bramkarz obronił aż 43 strzały przeciwników, choć przyznać należy, iż nie popisał się przy dwóch pierwszych golach. Najpierw w 10. minucie został zaskoczony przez Filipa Drzewieckiego, który objechał bramkę i bekhendem wpakował gumę do siatki. Następnie minutę później skapitulował przy dobitce Macieja Kruczka. Opolanie z kolei oddali 29 strzałów na bramkę Rafała Radziszewskiego, jednak nie wystarczyło to choćby do zdobycia honorowego gola. Gracze Orlika zmarnowali przynajmniej pięć stuprocentowych sytuacji.
- Cracovia nie miała tak klarownych okazji do zdobycia gola jak my. Jestem zadowolony z postawy Kielera, który wybronił kilka groźnych akcji. Bramkarz jest przecież po to, aby bronić. Cracovia miała przewagę, ale przy szczęśliwym splocie okoliczności ten mecz mógł potoczyć się inaczej – twierdzi trener Orlika Jacek Szopiński.
53-letni szkoleniowiec ma spory problem jeśli chodzi o sytuację kadrową. W meczu z krakowianami do gry desygnował tylko trzy formacje i zachodziła obawa czy drużyna poradzi sobie kondycyjnie w starciu z silniejszym rywalem. We wtorkowy wieczór w składzie zabrakło dwóch podstawowych graczy, którzy w tym sezonie stanowią o sile drużyny. Mowa tutaj o napastniku Milanie Baranyku i obrońcy Miroslavie Zaťko. Wcześniej natomiast klub rozstał się z Václavem Meidlem i Kamilem Sikorą, który przeniósł się do Polonii Bytom.
Szczególnie martwić może kontuzja Baranyka, który – przypomnijmy – w meczu z Automatyką Gdańsk został trafiony przez Filipa Pestę łopatką kija w oko. Uraz wydawał się poważny i obawiano się nawet czy 37-letni Czech nie straci gałki ocznej. Na szczęście nic takiego się nie stało i skończyło się na założeniu szwów. Trener Szopiński widzi jednak światełko w tunelu i przekonuje, że już wkrótce zawodnik powróci do treningów.
- Prognozy są optymistyczne. Jeśli wszystko pójdzie dobrze Baranyk wyjdzie na lód już w listopadzie po przerwie przeznaczonej na reprezentację. Z kolei Zaťko w ostatnim meczu doznał stłuczenia nerki. Przerwa w grze nie powinna potrwać jednak długo i Miroslav pod koniec tygodnia powinien już wrócić do pełni sił – wyjaśnia szkoleniowiec.
Ekipa z Barlickiego po porażce z Comarch Cracovią z dorobkiem 19 punktów zajmuje 7 pozycję w tabeli, a w najbliższy piątek na Toropolu podejmie GKS Tychy. Będzie to zatem kolejny trudny rywal w ciągu raptem trzech dni. Pozostaje jedynie zadać pytanie czy zdziesiątkowana drużyna będzie w stanie podjąć równorzędną walkę z wicemistrzami kraju.
Komentarze