Dyscyplina i pieniądze, czyli spór obcokrajowców z Naprzodem
Marek Indra i Tomáš Pařízek zawiadomili Polski Związek Hokeja na Lodzie oraz spółkę PHL, że ich dotychczasowy klub Anteo Naprzód Janów nie wypłacił im wszystkich wynagrodzeń, a także nie odprowadzał za nich składek do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Działacze ekipy z Nałkowskiej odpierają zarzuty i informują, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie.
– Czarę goryczy przelała ostatnia sytuacja w momencie rozliczenia finalnego. Na podsumowaniu sezonu osoba niewidniejąca w strukturach klubu Naprzód Janów Katowice SA Pan Janusz Grycner używał wulgarnych słów w stosunku do mojej osoby, jak również i do innych kolegów z drużyny. W rozmowie indywidualnej zostałem powiadomiony, że zaległe wynagrodzenie zostanie obniżone o 40 procent (...) na podstawie punktu 9 z kontraktu
Zachowanie obu panów pozostawię bez komentarza. Wydaje mi się, że ta sprawa znajdzie swój finał w sądzie Janusz Grycner
– Zacznę od tego, że składki ZUS zostały opłacone, a zapisy kontraktu przewidują obniżkę wynagrodzenia w uzasadnionych przypadkach, a tutaj właśnie takie nastąpiły. Nieusprawiedliwione nieobecności na treningach, niesportowy tryb życia i poziom gry obu panów to przecież ewidentne sprawy. Nie chcę wdawać się w szczegóły, bo po co się odsłaniać przed rozprawą sądową – wyjaśnia prezes Grycner.– Żeby była jasność, Marek Indra i Tomáš Pařízek otrzymali wynagrodzenia za styczeń. Indra nie otrzymał go za luty ze względu na potrącenia wynikające z kar dyscyplinarnych. Chodzi tu o zniszczenie klubowego sprzętu i nieobecność na treningach. Z kolei Pařízek nie przyjął zaproponowanego obniżonego wynagrodzenia za miesiąc luty. Termin wynagrodzeń za marzec mija 20 kwietnia. Żałujemy, że nie podziękowaliśmy im za współpracę w styczniu, ale obaj zarzekali się, że na najważniejszą fazę sezonu zbudują świetną formę– ripostuje sternik MUKS Naprzód Janów.
– Dodam tylko, że obcokrajowcy, którzy należycie wywiązywali się ze swoich obowiązków, otrzymali swoje wynagrodzenia. Mam tu na myśli Patrika Spěšný'ego, Kamila Charouska i Jana Šedę. Nie możemy pozwolić na to, żeby polskie kluby były traktowane jak dojne krowy lub grupa naiwniaków, którzy są od tego, żeby płacić, a niekoniecznie wymagać– podkreśla.
Komentarze