Rekordzista Mariusz Puzio o polskich zawodnikach. „To nie są gwiazdy na miarę Leszka”
Mariusz Puzio jest liderem wszech czasów polskiej ekstraligi pod względem liczby zdobytych bramek. W swojej bogatej karierze bramkarzy rywali pokonał 592 razy. Może się to okazać wyczynem nie do pobicia.
Wiadomo, że Puzio rozegrał w Polskiej Hokej Lidze 1028 meczów. Kwestią sporną pozostawało do tej pory, ile razy krążek po jego strzałach zatrzepotał w siatce. Jedna z wersji mówiła o 608 bramkach, a druga o 592.
– Zdobyłem na ekstraligowych taflach 592 bramki. Każde moje trafienie było dokładnie odnotowane przez moją wspaniałą żonę. Niestety wszystkie zeszyty wyrzuciłem po zakończeniu kariery – powiedział nam „Puzon”.
– Jeśli chodzi o liczbę spotkań i asyst, to wiem, że z tym zawsze był problem. Jestem pewny, że rozegrałem ponad 1000 meczów, a co do kluczowych zagrań nie będę się wypowiadał. Z tym zawsze był problem, bo sędziowie nie potrafili ich dobrze wynotować. W dawnych latach rzadko pisano drugie asysty, wszystko było strasznie naciągane. Nie raz zdarzały się sytuacje, że obcokrajowiec podjeżdżał do sędziów i prosił o dopisanie drugiego podania– zwrócił uwagę świetny przed laty skrzydłowy.
Mariusz Puzio na długie lata zapisał się w annałach polskiego hokeja. Jego rekord będzie trudny do pobicia choćby z uwagi na fakt, iż goniący go Leszek Laszkiewicz ma na swoim koncie 509 bramek, ale skończył już 40 lat.
– W hokeja gra się po to, aby pobijać rekordy. Kiedyś życzono mi, żebym w końcu wszedł na pierwsze miejsce, a ja bardzo się cieszę, że jestem na nim już tak długo. Niemniej mam nadzieję, że mój rekord zostanie w końcu pobity. Chciałbym doczekać tego momentu i móc jeszcze samodzielnie o tym przeczytać – przyznał wychowanek Polonii Bytom, który pracuje obecnie z grupami młodzieżowymi swojego macierzystego klubu.
Puzio hokejową karierę zakończył po sezonie 2009/2010, w wieku 44 lat. Postanowiliśmy więc zapytać go, jaki był jego przepis na jego sportową długowieczność i świetne wyniki sportowe.
– Przede wszystkim zdrowie, bo bez niego nie da się grać od 18. roku życia do czterdziestki. Potrzebna jest też technika i silne nerwy. Za moich czasów rozgrywaliśmy mniej meczów niż obecnie, więc teraz zawodnik może osiągnąć dobre statystyki w krótszym czasie – wyjaśnił „Puzon”, który aż 12 razy zdobył złoty medal mistrzostw Polski. Siedmiokrotnie z Unią Oświęcim i pięć razy z Polonią Bytom.
Świetny skrzydłowy postanowił też dodać otuchy Leszkowi Laszkiewiczowi, z którym miał okazję grać w czasach świetności oświęcimskiego klubu.
– Leszek to bardzo ambitny i fajny chłopak. Jeśli stwierdził, że chce powalczyć i wrócić do gry, to na pewno jeszcze spróbuje, bo ma naturę walczaka. Życzę mu jak najlepiej, bo zawsze się szanowaliśmy – zaznaczył „Puzon”.
I dodał: – Ale musi pamiętać, że zdrowie jest najważniejsze. Przed nim trudna decyzja, ale na pewno będzie mógł zakończyć karierę z wysoko podniesioną głową. To zawodnik spełniony, największa gwiazda z zawodników grających w Polskiej Hokej Lidze. Drugiego tak dobrego Polaka po prostu nie ma. Te nasze – jak wy to mówicie – gwiazdy jak Malasiński czy Łopuski nigdy nie osiągną poziomu Leszka. Wronka? Przed nim też daleka droga.
Komentarze