Pewne zwycięstwo mistrzów Polski
Hokeiści GKS-u Tychy pokonali na własnym lodzie Unię Oświęcim 6:2. Trójkolorowi aż dwie bramki zdobyli wówczas, gdy mieli na lodzie o jednego zawodnika mniej.
Początek spotkania mógł się podobać, bo nie brakowało twardej walki, szybkich kontr i zadziorności. Grę prowadzili gospodarze, a oświęcimianie groźnie kontrowali.
Gdy na ławkę kar trafił Alex Szczechura, biało-niebiescy do samego końca powalczyli o krążek pod bramką gospodarzy i mogli cieszyć się z prowadzenia. W trudnej sytuacji krążek od parkanów Johna Murraya sprytnie odbił Radim Haas.
Ale tyszanie błyskawicznie wyrównali. Już 26 sekund później Filip Komorski zagrał zza bramki do Andrija Michnowa, który uderzeniem w „piątą dziurę” zaskoczył Michala Fikrta.
Po trafieniu ukraińskiego olbrzyma gra Unii całkowicie się rozsypała. Dość powiedzieć, że podczas wykluczenia Mateusza Gościńskiego podopieczni Jiříego Šejby popełnili dwa proste błędy w tercji ataku. Efekt? Dwie szybkie kontry i dwa gole zdobyte przez tyszan. Przy obu swój udział miał Radosław Galant, który najpierw asystował przy trafieniu Michala Kotlrza, a następnie sam wpisał się na listę strzelców.
– Każdy ma swoją rolę w zespole. Moja polega na tym, że muszę agresywnie prezentować się podczas gier w osłabieniu. Pojawiły się dobre okazje, więc zdecydowaliśmy się na kontrataki – przyznał Galant.
To był kluczowy moment tego pojedynku. Oświęcimianie próbowali powstać z kolan, ale tuż przed zakończeniem pierwszej odsłony i na początku drugiej zostali skarceni. Jakub Witecki trafił podczas gry w przewadze, a Tomáš Sýkora najpierw wywalczył gumę pod bandą, a następnie zawinął z nadgarstka.
Później tempo spotkania wyraźnie siadło. W trzeciej tercji wynik spotkania delikatnie skorygowały trafienia Jakuba Šaura (ładne uderzenie z nadgarstka) oraz Bartłomieja Pociechy.
Powiedzieli po meczu:
Jiří Šejba, trener Unii: – Rozpoczęliśmy dobrze, ale po fatalnie rozegranej naszej drugiej przewadze wynik był już praktycznie ustalony. Po pierwszej odsłonie przegrywaliśmy 1:4 i z taką drużyną, jak mistrz Polski, trudno było coś z tym zrobić.
Andrej Husau, trener GKS Tychy: – Jestem dzisiaj zadowolony z gry. Była jazda i była chęć. Chłopcy zagrali na 70-80 procent możliwości, ale mankamentem pozostają wciąż błędy-prezenty, które rozdajemy rywalom w każdym meczu.
GKS Tychy – Unia Oświęcim 6:2 (4:1, 1:0, 1:1)
0:1 - Radim Haas - Andrej Themár, Peter Tabaček (14:34, 5/4),
1:1 - Andrij Michnow - Filip Komorski, Gleb Klimienko (14:50),
2:1 - Michał Kotlorz - Radosław Galant, Jakub Witecki (15:42, 4/5),
3:1 - Radosław Galant - Jakub Witecki (16:36, 4/5),
4:1 - Jakub Witecki - Jarosław Rzeszutko, Peter Novajovský (19:59, 5/4),
5:1 - Tomáš Sýkora - Michael Cichy (22:10),
5:2 - Jakub Šaur - Andrej Themár, Radim Haas (45:51),
6:2 - Bartłomiej Pociecha - Radosław Galant (58:03, 6/5)
Sędziowali: Maciej Pachucki (główny) – Patryk Kasprzyk, Piotr Matlakiewicz (liniowi).
Minuty karne: 10-6.
Strzały: 40-28.
Widzów: ok. 1500.
GKS Tychy: Murray - Pociecha (2), Dorofiejew; Klimienko (2), Komorski, Michnow - Bryk, Górny; Gościński (2), Rzeszutko, Jeziorski - Kotlorz, Novajovský; Sýkora, Cichy, Szczechura (2) – Bizacki (2), Kolarz; Kalinowski Galant, Witecki.
Trener: Andrej Husau
Unia: Fikrt – Jáchym (2), Bezuška; S. Kowalówka, Daneček (2), Gruszka - Maciejewski, Šaur; Themár, Haas, Tabaček - Gabryś, A. Kowalówka; Wojtarowicz, Paszek, Malicki (2) oraz Piotrowicz, Dudkiewicz, Wanat.
Trener: Jiří Šejba
Komentarze