Samurajskie cięcie
Denis Akimoto strzałem równo z końcową syreną zapewnił Zagłębiu Sosnowiec sensacyjne zwycięstwo 4:3 nad Tauronem KH GKS Katowice. Japończyk rozkręcił się na dobre, a jego transfer okazał się trafionym ruchem działaczy z Zamkowej 4.
Hokeista z kraju kwitnącej wiśni zawitał do nas dopiero pod koniec listopada. W jego „polskiej karierze” szczególne miejsce zajmuje katowicka „GieKSa”. To właśnie w meczu przeciwko temu rywalowi zadebiutował w PHL. Było to dokładnie 23 listopada, a Zagłębie choć ostatecznie przegrało 2:3, to postawiło się mocno chłopcom Toma Coolena, prowadząc po pierwszej tercji 2:1.
Wczoraj katowiczanie padli łupem „Samuraja”, który dobił ich w stylu wielkich karateków, czyli szybko i bez powrotu. Chyba najbardziej pasuje tu określenie „wejście smoka” nawiązujące do legendarnego filmu z Brucem Lee w roli głównej. Ostatnia sekunda meczu. W kole bulikowym Tomasz Kozłowski, który wygrywa wznowienie, krążek wędruje prosto do Akimoto, który bez namysłu wypalił, a zaskoczony Kevin Lindskoug mógł już tylko liczyć na sędziów, którzy orzekną, że „guma” wpadła do siatki po czasie. Owszem, arbitrzy badali tę sytuację, ale rozpatrzyli ją na niekorzyść Szweda. Sensacja stała się faktem. „GieKSa”, która miała przypieczętować tytuł mistrzów sezonu zasadniczego, przegrała z grającym „w kratkę” Zagłębiem i szczęścia musi szukać w pojedynku ostatniej szansy, jutro z Unią Oświęcim.
–Miałem dwie okazje do zdobycia gola w drugiej tercji, ale ich nie wykorzystałem – mówi Japończyk. – Siedząc w boksie dla rezerwowych powiedział sam do siebie, że następne uderzenie wpadnie do siatki. Powtórzyłem to do Michała Czernika naszego rezerwowego bramkarza, a on odpowiedział, że wierzy w to i ufa mi. Ta krótka i prosta konwersacja dała mi dużo siły, no i jak powiedziałem, tak zrobiłem.
Wiarą i pozytywnym nastawieniem Akimoto mógłby obdzielić niejednego. Najpierw sam przekonał siebie do tego, że jest zdolny zdobyć gola i zrobi to, a następnie miał przekonanie, że w kluczowym momencie nie zawiedzie go jego kolega z drużyny.
–Przed wznowieniem spojrzałem na zegar i pierwsza myśl, która pojawiła się w mojej głowie to „mamy szansę tylko na jedno uderzenie” – opowiada Akimoto. – Wiedziałem, że mój partner z formacji Tomek Kozłowski wygra, więc reszta już była tylko po mojej stronie. Przyłożyłem i wpadło.
Dla sympatycznego 27-latka wychowanego w rosyjskim Chabarowsku to druga bramka w PHL. Jego ostatni punkt przed wczorajszym trafieniem, to również gol, o nie mniejszym znaczeniu. „Samuraj” 15 stycznia zdobył jedyną bramkę w meczu z PGE Orlikiem Opole. Jakieś podobieństwa? Owszem. Oba mecze były na wyjeździe, jedno i drugie trafienie było wygrywające, każde z nich wpadło w styczniu. Akimoto szanuje swoje zdobycze, ponieważ jak sam twierdzi, wcale nie jest o to łatwo w polskiej lidze.
–Nie wiem co twierdzą inni zagraniczni hokeiści grający w Polsce, ale mnie ciężko przychodzi zdobywanie goli w tej lidze – wyznaje defensor. – Tym bardziej jestem szczęśliwy, że udało mi się to w takim meczu. W pojedynku z jedną z najlepszych drużyn w tym kraju, którą pokonaliśmy po mojej bramce.
Zanim Akimoto zaczął znajdować sposób na bramkarzy grających w PHL, to najpierw zaliczył 7 asyst. Debiutancki punkt zdobył w wyjazdowym pojedynku z Węglokoksem Kraj Polonią Bytom, rozegranym 7 grudnia. Zagłębie wygrało 4:2, a nasz „hokejowy karateka” podawał przy golu wygrywającym na 3:1. Było to jego siódme spotkanie w PHL.
–Generalnie potrzeba trochę czasu, żeby załapać co i jak w nowym miejscu, choć oczywiście zdarza się też nieraz tak, że ktoś zaskakuje od samego początku – tłumaczy Akimoto. –Tak naprawdę wiele elementów musi się zgrać, żeby wszystko funkcjonowało jak należy.
Japończyk docenia postawę swoich kolegów z ataku, którzy swoją grą pomagali mu w zaliczaniu kolejnych asyst, a teraz wykonują pracę pozwalającą mu na kolecjonowanie kolejnych trafień.
–Jeżeli grasz z chłopakami, którzy wiedzą jak się zachować przed bramką i wykładają ci krążek, to wszystko co musisz zrobić, to uderzyć tak, żeby „guma” przedarła się gdzieś obok wszystkich blokujących – zdradza receptę na skuteczną grę dalekowschodni defensor.
Akimoto rozegrał w PHL dokładnie 20 spotkań. Dwukrotnie popisywał się trzymeczowymi seriami punktowymi. Być może wczorajsze uderzenie zapoczątkowało kolejną, ale o tym przesądzą najbliższe spotkania. Jak na razie podopieczny Marcina Kozłowskiego ma na koncie dwie bramki i 7 asyst, co daje mu miano wicelidera wśród obrońców Zagłębia w trzech głównych klasyfikacjach: punktowej, strzeleckiej i asyst.
–Czuję, że stać mnie na więcej – mówi były reprezentant Japonii. – Nie pokazałem jeszcze pełni umiejętności. W szczególności jeżeli chodzi o strzały.
Czytając te słowa, trudno nie zgodzić się z tym, że Japończycy to bardzo ambitny i pracowity naród.
Komentarze