Szkoleniowiec „Pasów”: Chcieliśmy wypróbować nowe warianty gry
Comarch Cracovia zajęła w Pucharze Tatrzańskim ostatnie miejsce, ale trener Rudolf Roháček nie zamierza przejmować się wynikami odniesionymi w tym turnieju.
– Do Popradu przyjechaliśmy po to, by przede wszystkim w dalszym ciągu zgrywać drużynę, wypróbować nowe ustawienia i warianty oraz dać szansę wszystkim zawodnikom. Sprawdziliśmy również dwóch naszych bramkarzy, a więcej minut na lodzie otrzymał Robert Kowalówka, który strzegł naszej bramki w meczach z Węgrami i Francuzami. Daliśmy także szansę debiutu w pierwszej drużynie wychowankowi Mateuszowi Bezwińskiemu, który trenuje z nami niemal od początku przygotowań – powiedział 56-letni szkoleniowiec.
W pierwszym meczu „Pasy” uległy węgierskiemu DVTK Jegesmedvék Miszkolc 2:3, który od poprzedniego sezonu występuje w słowackiej ekstralidze.
– Po dobrej grze musieliśmy jednak uznać wyższość rywala, który wykorzystał nasz błąd na pięć minut przed końcową syreną – ocenił Rudolf Roháček, po czym dodał: – Na drugi dzień przyszło nam zmierzyć się z Koszycami i tu muszę pochwalić naszych graczy za walkę i ambicję. Zwycięstwo 5:3 mówi samo za siebie.
W grupie B wszystkie zespoły zdobyły po trzy punkty, a w takich sytuacjach o kolejności w tabeli decydują turnieje rzutów karnych, które są rozgrywane po każdym z meczów. W nich krakowianie przegrali dwukrotnie (0:3, 0:1), więc o piąte miejsce walczyli z francuskim Les Aigles de Nice. Ostatecznie przegrali to spotkanie 1:4.
– W pierwszej tercji radziliśmy sobie bardzo dobrze czego efektem był remis po dwudziestu minutach. Niestety później już nasza gra pozostawiała wiele do życzenia, ale dzięki temu mogłem zaobserwować zachowanie poszczególnych graczy oraz zebrałem spory materiał do analizy – wyjaśnił opiekun „Pasów”.
– Reasumując były to naprawdę wymagające zawody, stojące na wysokim poziomie zarówno sportowym, jak i organizacyjnym. Przeciwnicy również nie należeli do najłatwiejszych i jesteśmy bardzo zadowoleni, że mogliśmy tu zagrać – zakończył.
Komentarze